Po 6-tygodniowej przerwie Usain Bolt wrócił do rywalizacji w mityngu lekkoatletycznej Diamentowej Ligi w Londynie i uzyskał w eliminacyjnym, jak i finałowym, biegu na 100 m czas 9,87 s. Rekordzista świata tak szybko nie biegał od września 2013 roku.
Na Stadionie Olimpijskim w stolicy Wielkiej Brytanii Jamajczyk udowodnił, że jest w stanie nawiązać do swoich poprzednich "złotych" lat. Wynik 9,87 uzyskał na mokrej bieżni, przy wietrze -1,2 m/s i temperaturze ok. 15 stopni Celsjusza. To szósty tegoroczny rezultat na świecie.
W finale miał dokładnie taki sam wynik, ale przy słabszym wietrze -0,8 m/s. Fatalnie wyszedł z bloków i dopiero na końcowych metrach udało mu się wyprzedzić rywali. Drugi był Amerykanin Michael Rodgers - 9,90, a trzeci Jamajczyk Kemar Bailey-Cole - 9,92.
Jamajczyk, największa lekkoatletyczna gwiazda ostatnich lat, ostatnio leczył kontuzję. Początek sezonu miał fatalny. W kwietniu w Rio de Janeiro przebiegł 100 m w 10,12. Jeszcze słabiej wyglądał na 200 m, gdy w Ostrawie uzyskał 20,13. Właśnie po tym występie postanowił przerwać starty.
Zrezygnował z udziału w mistrzostwach kraju (jako broniący tytułu ma zapewniony udział w MŚ) i ogłosił, że boryka się z drobnym urazem. Udał się na leczenie do Monachium do słynnego lekarza Hansa-Wilhelma Mueller-Wohlfahrta, który pomagał mu również w poprzednich latach.
Z Polaków najlepiej w piątek wypadł Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki), który był drugi w konkursie rzutu dyskiem. Brązowy medalista mistrzostw Europy z Zurychu uzyskał wynik 64,47. W deszczowych zawodach czwarty był Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław) - 63,83. Wygrał Belg Philip Milanov - 65,14.
Na Stadionie Olimpijskim startowała też sztafeta biało-czerwonych 4x100 m. Polki w składzie: Marika Popowicz, Anna Kiełbasińska, Marta Jeschke i Weronika Wedler były szóste wynikiem 43,83. Nie poprawiły zatem swojego dotychczas najlepszego rezultatu (43,28) i nadal nie mogą być w stu procentach pewne udziału w rozpoczynających się 22 sierpnia w Pekinie mistrzostwach świata. W stolicy Chin wystąpi 16 zespołów. Osiem najlepszych z ubiegłorocznych nieoficjalnych mistrzostw świata w sztafetach na wyspach Bahama oraz osiem najszybszych w tym sezonu.
W Londynie jako pierwsze do mety dotarły Amerykanki. Ich wynik 42,32 jest rekordem mityngu.
Najlepszy tegoroczny wynik na świecie uzyskał w biegu na 3000 m Brytyjczyk Mo Farah - 7.34,66. Na 400 m ppł najlepsza była mistrzyni świata Czeszka Zuzana Hejnova - 53,99. Z kolei 200 m mężczyzn na swoją korzyść rozstrzygnął 20-letni sprinter z Anguilli Zharnel Hughes - 20,05.
Szósta na 1500 m czasem 4.08,25 była Renata Pliś (MKL Maraton Świnoujście). Zwyciężyła Brytyjka Laura Weightman - 4.06,09.
W trudnych warunkach najlepiej w skoku wzwyż poradził sobie Włoch Marco Fassinotti, który jako jedyny nie strącił poprzeczki zawieszonej na 2,31. Nie udało się to nawet Katarczykowi Mutazowi Essie Barshimowi - 2,28. W finale 110 m ppł triumfował Amerykanin Jason Richardson - 13,19.
Jedno okrążenie najszybciej pokonała Amerykanka Natasha Hastings - 50,24, a jej rodaczka Jasmin Stowers zwyciężyła na 100 m ppł - 12,47. W trójskoku najdalej wylądowała Olga Rypakowa z Kazachstanu - 14,33.
Pogoda w Londynie nie rozpieszczała lekkoatletów. Termometry wskazywały zaledwie 16 stopni Celsjusza, a z powodu deszczu został przerwany na jakiś czas konkurs rzutu dyskiem.
Z kolei skok o tyczce mężczyzn z udziałem dwóch Polaków - Pawła Wojciechowskiego (CWZS Zawisza Bydgoszcz SL) i Piotra Liska (OSOT Szczecin) został przesunięty na sobotę.
Zawody w Londynie są dwudniowe.
(PAP)
Reklama