W katedrze pod wezwaniem świętej Reparaty w Nicei odbyły się we wtorek uroczystości pogrzebowe zmarłego w piątek kierowcy Formuły 1 Julesa Bianchiego. Po wypadku w Japonii 25-letni Francuz był w śpiączce przez 9 miesięcy. Lekarzom nie udało się go wybudzić. Został pochowany w rodzinnej Nicei.
W katedrze ostatni hołd zmarłemu oddała najbliższa rodzina, przyjaciele i koledzy - Lewis Hamilton, Sebastian Vettel, Felipe Massa, Jenson Button, Bico Rosberg, Nico Huelkenberg i Romain Grosjean. Był także czterokrotny mistrz świata Francuz Alain Prost, prezydent Międzynarodowej Federacji Automobilowej (FIA) Jean Todt i minister sportu Francji Thierry Braillard.
- Żegnaj mały książę. Nigdy nie stanął na podium mistrzostw świata, dlatego też proszę wszystkich obecnych o oklaski. Jego śmierć napawa nas ogromnym smutkiem. Jest nie fair - powiedział proboszcz katedry Sylvain Brison.
Na złotej trumnie znajdował się kask sportowca.
Bianchi, który zmarł w nocy z piątku na sobotę w wyniku obrażeń głowy odniesionych w wypadku podczas Grand Prix Japonii 5 października 2014 roku, jest pierwszą od 21 lat ofiarą śmiertelną w Formule 1. Wypadł wówczas z zakrętu i uderzył w stojący przy bandzie dźwig, który usuwał z toru inny uszkodzony bolid.
FIA zdecydowała, że żaden z kierowców Formuły 1 nigdy nie otrzyma numeru 17, z którym występował 25-letni Bianchi.
(PAP)
Reklama