Jeden z bohaterów 12. etapu wyścigu kolarskiego Tour de France Michał Kwiatkowski żałował, że nie zachował więcej sił na finałowy podjazd do Plateau de Beille. Mistrz świata zajął 28. miejsce, tracąc do zwycięskiego Hiszpana Joaquima Rodrigueza ponad 11 minut.
- Szkoda, że nie zachowałem więcej sił na ostatni podjazd. Trudno, zostałem złapany 7,6 km przed metą. Dla mnie to była jednak mała niespodzianka, że byłem w tym momencie sam na czele wyścigu. Myślę, że ja i Sep Vanmarcke zrobiliśmy doskonały ruch, odrywając się od górali - powiedział Kwiatkowski, wspominając o swoim i Belga ataku 76 km przed metą z grupy uciekających kolarzy.
Zawodnik ekipy Etixx-Quick Step ocenił, że agresywna postawa na zjazdach była mądrym rozwiązaniem i że tylko w ten sposób można było zdobyć przed finałową wspinaczką taką przewagę, która dawałaby szanse powodzenia akcji.
- Dobrze współpracowaliśmy z Sepem, jestem mu wdzięczny. Patrząc na nasze mocne strony, to była najlepsza możliwa taktyka. Szkoda, że nie wypracowaliśmy większej przewagi. Nie mogłem nic więcej zrobić. Nie wystarczyło sił do zwycięstwa, ale cieszę się, że moja forma z dnia na dzień jest coraz lepsza - ocenił.
Kwiatkowski nie narzekał na trudne warunki atmosferyczne w końcówce etapu - ulewę i temperaturę, która z 38 stopni na starcie spadła na mecie do 12. "Deszcz był nawet przyjemny po tym upale, który towarzyszył nam przez cały dzień" - wspomniał.
W końcówce Polak osłabł i został wyprzedzony nie tylko przez towarzyszy ucieczki, ale także przez grupę faworytów wyścigu, na czele z liderem Brytyjczykiem Chrisem Froome'em.
- Muszę być zadowolony. Jeśli nie próbujesz, nie wygrywasz. To wspaniałe uczucie zrobić coś takiego jadąc w tęczowej koszulce na etapie Tour de France. Mam nadzieję, że kibice docenią mój wysiłek. Do Paryża daleka droga i na pewno jeszcze będziemy atakować - dodał mistrz świata.
(PAP)
Reklama