W nocy z poniedziałku na wtorek w bośniackiej miejscowości Wogoszcza doszło do starcia kibiców Lecha Poznań i FK Sarajewo, w wyniku którego kilka osób zostało rannych. Obie drużyny wieczorem rozegrają pierwszy mecz 2. rundy kwalifikacyjnej piłkarskiej Ligi Mistrzów.
Część kibiców Lecha dotarła do Bośni w poniedziałek późnym wieczorem i zameldowała się w podsarajewskiej Wogoszczy. Jak poinformował dyrektor ds. bezpieczeństwa poznańskiego klubu Henryk Szlachetka, to sympatycy "Kolejorza" dwukrotnie zostali zaatakowani przez miejscowych fanów.
- Nasi kibice zameldowali się w hotelu dopiero o 22. Przed północą niewielka grupa miejscowych fanów próbowała ich zaatakować. Szybko zostali przegonieni, ale nie minęło pół godziny, a pod hotelem pojawiło się siedem busów z ponad 40 osobami. Uzbrojeni byli w maczety, deski z gwoździami i kamienie. Gdy w nocy przyjechałem pod hotel, okolica wyglądała jak po wielkiej wojnie - relacjonował Szlachetka.
Jego zdaniem, bośniacka policja nie stanęła na wysokości zadania i zupełnie nie zabezpieczyła pobytu poznańskich kibiców.
- Dwa autokary z naszymi kibicami gdy przekraczały granicę węgiersko-chorwacką zostały dokładnie przeszukane i przez cały tranzyt w Chorwacji były eskortowane przez policję aż do granicy z Bośnią. Potem już nie mieli żadnej opieki. Policja pod hotelem interweniowała bardzo późno, a potem wpadła na szatański pomysł, aby naszych kibiców rano deportować do kraju. Na szczęście udało nam się odwieść ich od tego pomysłu. Teraz pilnuje hoteli, gdzie mieszkają poznaniacy przed ewentualnymi atakami - wyjaśnił Szlachetka.
W wyniku starć jeden z sympatyków "Kolejorza" został uderzony w twarz deską z gwoździami i musiał poddać się zabiegowi chirurgicznemu. Szlachetka poinformował, że nikt z poznańskich kibiców nie został zatrzymany przez policję.
Kilka godzin przed bitwą pod hotelem doszło do innego incydentu, w samym Sarajewie, z udziałem trzech sympatyków Cracovii, którzy przyjechali dopingować Lecha. Zostali oni zaatakowani przez kilku miejscowych, a jeden z polskich kibiców został ugodzony nożem w dłoń.
Bośniackie media i portale internetowe opisując nocne wydarzenia pod Sarajewem, twierdzą, że polscy kibice prowokowali miejscowych fanów okrzykami "To jest Serbia". Szlachetka ma spore wątpliwości dotyczące tej kwestii.
- Nie byłem pod hotelem podczas tej bitwy, więc trudno mi się do tego ustosunkować. Trudno mi sobie jednak wyobrazić, że nasi kibice w jakieś małej, spokojnej mieścinie w środku nocy wykrzykują prowokacyjne hasła. Bo niby kogo mieli prowokować? Gdyby pojechali do centrum Sarajewa i wznosili takie okrzyki, to może bym uwierzył. Mam wrażenie, że w ten sposób miejscowa policja próbuje usprawiedliwić swoją nieudolność – podkreślił dyrektor ds. bezpieczeństwa Lecha.
Rzeczniczka centrum klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Sarajewie Muamer Sehic powiedziała, że nad ranem do szpitala trafiło osiemnastu poszkodowanych w trakcie zajść.
- Jedenastu z nich to byli miejscowi kibice, siedmiu zespołu z Polski. Trzy osoby, które mają poważniejsze obrażenia, zostały zatrzymane na dalsze leczenie. Cała trójka to Bośniacy, wszyscy Polacy już wyszli ze szpitala - oświadczyła cytowana przez lokalne media Sehic. Jeden z poszkodowanych ma obrażenia głowy, jest w klinice neurochirurgii. Dwaj pozostali znaleźli się na oddziale medycyny ratunkowej, gdzie prowadzone są szczegółowe badania.
W sumie obrażenia odniosło 27 osób, 18 kibiców i 9 policjantów - poinformowali przedstawiciele policji. Zniszczono pięć samochodów policyjnych oraz prywatnych. Uszkodzony jest autokar, którym podróżowali polscy kibice. Obrażenia funkcjonariuszy służb porządkowych nie były poważne, nikt z nich nie został hospitalizowany.
Do użytku nie nadają się także restauracja i kawiarnia w pobliżu miejsca zajść. Oba lokale mają zniszczone wyposażenie i powybijane szyby w oknach.
W oświadczeniu przekazanym przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych napisano, że z informacji posiadanych przez resort wynika, iż na przedmieściach Sarajewa doszło do bójki z udziałem polskich kibiców.
"Ambasada RP w Sarajewie na bieżąco monitoruje sytuację. Polski konsul niezwłocznie przybył na miejsce zdarzenia i jest w kontakcie z miejscowymi służbami, jak również z przebywającymi w Sarajewie przedstawicielami polskiego klubu" - napisano.
Według informacji uzyskanych przez MSZ od policji, stan poszkodowanych polskich kibiców nie jest poważny. Kilkunastu udzielono, w większości na miejscu, pomocy medycznej, żaden z nich nie przebywa już w szpitalu. Policja w Sarajewie wszczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie.
Dzięki staraniom polskich służb konsularnych policja odstąpiła od decyzji o odwiezieniu do granicy chorwackiej Polaków zameldowanych w hotelu w Wogoszczy, gdzie doszło do zajść. Przed spotkaniem polscy kibice mają być przewiezieni pod eskortą na stadion i oczekiwać w swoim sektorze do rozpoczęcia meczu.
(PAP)
Reklama