Polscy siatkarze od niedzieli są w Rio de Janeiro, gdzie od środy będą grać w Final Six Ligi Światowej. W grupie zmierzą się z Włochami i Serbią. - Czujemy się naprawdę silni i chcemy triumfować - mówił jeszcze przed wylotem Piotr Nowakowski.
Triumf w tych prestiżowych rozgrywkach udał się Polakom tylko raz - w 2012 roku w Sofii, jeszcze pod wodzą Włocha Andrei Anastasiego. Wówczas wszyscy zaczęli upatrywać w biało-czerwonych kandydatów do złota w zbliżających się igrzyskach w Londynie. Olimpiada nie wyszła po myśli zawodników.
Tym razem wszyscy powtarzają, że Liga Światowa to etap przygotowań do wrześniowego Pucharu Świata w Japonii, który jest też kwalifikacją do przyszłorocznych igrzysk w Rio de Janeiro.
- Liga Światowa nie jest dla nas najważniejsza, ale oczywiście nie wystąpimy w Final Six po to, żeby przegrać, tylko by pokazać się z jak najlepszej strony. Czujemy się naprawdę silni i chcemy zdobyć złoty medal - podkreślił Nowakowski.
Optymistą pozostaje także Stephane Antiga. Francuski szkoleniowiec wypowiadał się ostrożnie i mówił o miejscu na podium. Jego bronią w tym sezonie stał się Bartosz Kurek, który doskonale radzi sobie na pozycji atakującego.
- Nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobrze w tak krótkim czasie - przyznał Antiga.
Kurek w fazie interkontynentalnej był najlepiej punktującym zawodnikiem całych rozgrywek. Zdobył 207 punktów i o 11 wyprzedził Australijczyka Thomasa Edgara.
Polacy pierwszy mecz rozegrają z Włochami w czwartek o godz. 21.05 czasu warszawskiego. Italia w fazie interkontynentalnej grała w kratkę. Awansowała z trzeciego miejsca i to tylko dlatego, że Brazylia, jako gospodarz, miała zapewniony udział w Final Six.
A jak podają włoskie media, doszło w drużynie do poważnego konfliktu. Ze względów dyscyplinarnych trener Mauro Berutto wyrzucił czterech podstawowych graczy, w tym kapitana Dragana Travicę i Ivana Zaytseva. Obaj są liderami statystyk. Travica był w pierwszej części rozgrywek najlepszym rozgrywającym, a Zaytsev - przyjmującym. Ponadto do kraju zostali odesłani Giulio Sabbi i Luigi Randazzo.
W "polskiej" grupie jest jeszcze Serbia. Ekipa z Bałkanów jest zawsze groźna i wiedzą o tym także siatkarze. Mimo, że w ostatnim meczu tych dwóch drużyn, na otwarcie mistrzostw świata na Stadionie Narodowym w Warszawie, biało-czerwoni zwyciężyli 3:0.
- Serbowie mają taki charakter, że nawet jeśli przegraliby z nami dziesięć poprzednich spotkań z rzędu, to i tak by podnieśli rękawice i postawili wysokie wymagania - zastrzegł Mateusz Mika.
Polacy w Rio de Janeiro są od niedzieli. Niektórzy dostali pokoje z widokiem na słynną Copacabanę. "Warto tyle lecieć, żeby mieć taki widok z okna restauracji hotelowej" - napisał na Facebooku Andrzej Wrona.
Polacy polecieli klasą premium, tak, by mieli trochę więcej miejsca na nogi.
- To było bardzo ważne i jestem wdzięczny federacji, że się udało. Zwłaszcza, że czekają nas, miejmy nadzieję, cztery ważne mecze z rzędu. Bez dnia odpoczynku, a bez przespanej nocy w samolocie byłoby trudno zregenerować siły. Skąd biorą się kontuzje? Siatkarze to bardzo wysocy ludzie i dla nich podróże tego typu to koszmar - wspomniał Antiga.
W drugiej grupie Final Six zmierzą się Brazylijczycy, Francuzi i Amerykanie.
Finał zaplanowany jest na niedzielę.
(PAP)
Reklama