Novak Djokovic pokonał Szwajcara Rogera Federera 7:6 (7-1), 6:7 (10-12), 6:4, 6:3 w finale Wimbledonu i wywalczył dziewiąty tytuł wielkoszlemowy w karierze. Serbski tenisista triumfował na londyńskiej trawie po raz trzeci, a drugi z rzędu.
Finał męskiego singla przyciągnął na trybuny kortu centralnego wiele znanych postaci, m.in. wieloletniego trenera Manchesteru United Alexa Fergusona, byłego francuskiego piłkarza Thierry'ego Henry i aktorów Kate Winslet, Hugh Granta oraz Bradleya Coopera.
Wszyscy, którzy zasiedli na trybunach kortu centralnego, raczej nie żałowali. Djokovic i Federer stworzyli w swojej 40. konfrontacji emocjonujące i stojące na wysokim poziomie widowisko.
"Podziękowania dla Nole i Rogera za niezapomniany finał" - napisał na Twitterze argentyński tenisista Juan Martin del Potro.
Niespełna 34-letni Szwajcar już na początku spotkania zasygnalizował, że jest bardzo zdeterminowany, by jako jedyny zawodnik w historii osiem razy zwyciężyć w Wimbledonie. Co prawda początkowo walka trwała "gem za gem", ale wiceliderowi światowej listy utrzymanie własnego podania przychodziło łatwiej. To on także jako pierwszy zanotował - przy stanie 3:2 - przełamanie. 28-letni Serb od razu jednak odrobił straty i do wyłonienia zwycięzcy tej partii potrzebny był tie-break. W nim zdecydowanie lepiej radził sobie obrońca tytułu. Choć czasem miał kłopoty z utrzymaniem równowagi, to jednak skutecznie serwował, a rywal pomógł mu robiąc sporo niewymuszonych błędów.
W drugim secie kibice nie obejrzeli ani jednego "breaka", choć obaj tenisiści mieli ku temu okazje. Djokovic imponował szybkim przemieszczaniem się po korcie, ale wciąż miał kłopoty ze śliską nawierzchnią. Na właściwe tory, po słabej końcówce poprzedniej odsłony, wrócił zaś głośno wspierany przez większość publiczności Federer. Po jednym ze skrótów jego autorstwa w 10. gemie brawa bił mu nawet przeciwnik. Zacięta rywalizacja wzbudzała coraz większą żywiołowość wśród kibiców, tym bardziej, że niekiedy o tym, kto zdobędzie punkt decydowały centymetry po challenge'u. W drugim tego dnia tie-breaku Serb prowadził już 6-3, ale wówczas efektowny powrót zaliczył zawodnik z Bazylei. Ostatecznie wygrał 12-10.
Dwa kolejne sety były już mniej zacięte. Kluczowe dla losów trzeciej partii okazało się przełamanie zanotowane przez zawodnika z Belgradu w trzecim gemie. Kilka minut później zaczął padać deszcz. Spotkanie zostało przerwane przy stanie 3:2 dla Serba, a tenisiści opuścili kort. Opady jednak ustały, a organizatorzy nie zdecydowali się na zasunięcie dachu. Gdy po kilkunastu minutach wznowiono rywalizację każdy z tenisistów pilnował swego podania, co dało Djokovicowi zwycięstwo 6:4.
W ostatniej partii z Federera jakby nieco uszło powietrze. Rywal przełamał go w piątym gemie. Niewiele brakowało, by powtórka nastąpiła przy kolejnym z podaniem Szwajcara, ale wyszedł on wówczas obronną ręką z trudnej sytuacji. Przy stanie 3:5 był już jednak bezradny - zdołał zdobyć tylko jeden punkt.
Spotkanie trwało dwie godziny i 56 minut. Zawodnik z Belgradu najpierw w ekspresyjny sposób wyraził radość, podniósł rękę i zwróciwszy wzrok w górę wyszeptał coś, po czym przykucnął i podobnie jak rok wcześniej urwał trochę trawy, którą po chwili zjadł. Za niedzielny triumf zarobił 1,88 mln funtów (ok. 10,96 mln złotych), Federer - połowę tej sumy.
Bilans w pojedynkach tych tenisistów jest obecnie remisowy. W Wimbledonie rywalizowali trzykrotnie. W ubiegłorocznym finale także górą był Djokovic, ale w pięciu setach. Z kolei w półfinale przed trzema laty zwyciężył Federer.
Lider rankingu ATP, który w tym roku świętował też sukces w Australian Open, ma w dorobku trzy triumfy w londyńskiej imprezie. Po raz pierwszy wygrał ją w 2011 roku. Na koncie ma łącznie dziewięć tytułów wielkoszlemowych. Wyrównał w niedzielę osiągnięcie swojego trenera Niemca Borisa Beckera, który zwyciężył w tym turnieju w latach 1985-86 i 1989.
Federer wygrał 17 turniejów tej rangi, ostatni z tych triumfów zanotował trzy lata temu. Aż siedem razy był najlepszy w Wimbledonie. Powiodło mu się w latach 2003-07, 2009 i 2012. Tylko dwóch innych zawodników może pochwalić się tyloma sukcesami w tej imprezie - Brytyjczyk William Renshaw i Amerykanin Pete Sampras.
Zarówno Serb, jak i Szwajcar należą do grona 10 tenisistów, którzy wygrali wielkoszlemowy turniej po 1980 roku jako ojcowie. Obydwóm udało się to dwukrotnie - w Australian Open i Wimbledonie. Federerowi w Melbourne w 2010 roku i w Londynie dwa lata później, a Djokovicowi dwa razy w tym sezonie.
Najlepszą passę jako rodzic miał Jimmy Connors. Amerykanin wygrał, będąc ojcem, na kortach All England Club w 1982 roku i US Open w latach 1982-83. Pozostali zawodnicy: Australijczyk Pat Cash, Andres Gomez z Ekwadoru, Becker, Czech Petr Korda, Rosjanin Jewgienij Kafelnikow, Hiszpan Albert Costa i Amerykanin Andre Agassi zwyciężyli jako ojcowie w jednych zawodach tej rangi.
Reklama