Jedyne co z domu Rogera Stettnera wyniósł spłoszony alarmem włamywacz to urna z prochami jego żony Donny. Zrozpaczony wdowiec prosi o jej zwrot.
Nieznany sprawca włamał się do domu Rogera Stettnera 6 czerwca, kiedy właściciel przebywał poza miastem, z wizytą u syna. Włamywacz pokonał drzwi budynku w podchicagowskim Elgin, ale najwyraźniej nie spodziewał się alarmu. Gdy przeciwwłamaniowa syrena zaczęła głośno wyć, złodziej złapał stojącą w sypialni zdobioną urnę i uciekł. Prawdopodobnie wziął ją za pojemnik na biżuterię. Nic innego nie zginęło z domu w czasie włamania.
Policja i sąsiedzi Stettnerów przeszukali okolicę w poszukiwaniu urny - bezskutecznie. Roger Stettner obawia się, że włamywacz rozczarowany nieudanym skokiem wyrzucił pojemnik z prochami jego żony do kosza na śmieci.
Państwo Stettnerowie poznali się w szkole średniej, byli małżeństwem przez 53 lata. Ich wspólną wolą był pochówek w jednym grobie. Strata prochów Donny jest dla Rogera traumatycznym przeżyciem, które odświeżyło jego żal po stracie ukochanej żony. Roger Stettner zwrócił się do włamywacza lub osób znajdujących się w posiadaniu skradzionej urny, o jej zwrot. Wdowiec prosi, aby odnieść urnę pod jego dom albo do pobliskiego kościoła Bethlehem Lutheran Church. Obiecuje, że nie będzie zadawał żadnych pytań ani zawiadamiał policji.
(gd)
Reklama