Triumf w Copa America, czyli piłkarskich mistrzostwach Ameryki Południowej w Chile, będzie miał historyczne znaczenie dla obu finalistów - Argentyna walczy o rekordowe 15. zwycięstwo w tej imprezie, a gospodarze jeszcze nigdy jej nie wygrali.
Jeśli "Albicelestes" zdołają wyjść z finałowego starcia zwycięsko, zrównają się w klasyfikacji wszech czasów z Urugwajem, który w rywalizacji o mistrzostwo kontynentu był najlepszy 15-krotnie. Chile było z kolei czterokrotnie na drugim miejscu, ale po tytuł nie sięgnęło nigdy.
Oczy kibiców w Santiago zwrócone będą przede wszystkim na Argentyńczyka Lionela Messiego. Najlepszy zawodnik świata (2009-2012) wywalczył wiele trofeów z Barceloną, ale nie zdobył żadnego z drużyną narodową. Najbliższy tego był przed rokiem, gdy dotarł do finału mistrzostw świata w Brazylii, ale jego zespół przegrał z Niemcami 0:1 po dogrywce.
- Zamierzamy stosować szybki pressing, ale nie przydzielimy żadnego konkretnego zawodnika do pilnowania Messiego. Nie będzie łatwo go powstrzymać. Wystarczy spojrzeć, jak wiele dokonał w karierze - powiedział bramkarz i kapitan gospodarzy Claudio Bravo, który przez ostatni sezon występował wspólnie z Messim oraz Javierem Mascherano w Barcelonie.
- Gra przeciwko dwóm kolegom z drużyny to duży przywilej. Mam nadzieję, że nie zaprezentują się tak, jak zwykle w klubie... - żartował 32-letni Chilijczyk.
Bravo ma nadzieję zostać pierwszym kapitanem tej drużyny narodowej, który wzniesie trofeum.
- Dla wielu osób samo dotarcie do finału to sukces, ale czy mogłoby nas spotkać cokolwiek lepszego niż zwycięstwo w Copa America w ojczyźnie? - pytał chilijski bramkarz.
Faworytem mimo wszystko jest naszpikowana gwiazdami lig europejskich Argentyna.
- Jeśli w sobotę zagra tak, jak z nami, to Chile nie ma szans - ocenił krótko Ramon Diaz, argentyński selekcjoner Paragwaju, który został w półfinale rozbity przez "Albicelestes" (1:6).
Dodatkową motywacją dla podopiecznych Gerardo Martino jest fakt, że po raz ostatni Argentyna wywalczyła to trofeum w 1993 roku. Wówczas Messi miał... sześć lat.
- Jesteśmy uparci i będziemy próbować zdobyć któryś z najważniejszych tytułów. Mamy nadzieję, że w sobotę wreszcie tego dokonamy - podkreślił Mascherano.
Z drugiej strony w ekipie Chile również nie brakuje zawodników światowej sławy. Świetnie spisuje się m.in. piłkarz Juventusu Turyn Arturo Vidal, który powrócił już do składu po spowodowaniu wypadku samochodowego pod wpływem alkoholu po drugim meczu fazy grupowej. W każdej chwili zabłysnąć może chwalony za występy w Arsenalu Londyn w minionym sezonie Alexis Sanchez. Z ostrej, ale skutecznej, gry w defensywie słynie pomocnik Interu Mediolan Gary Medel. W ekipie gospodarzy zabraknie jedynie zdyskwalifikowanego za niesportowe zachowanie Gonzalo Jary.
Ponadto Chile ma najskuteczniejszy atak turnieju - zdobyło 13 goli w pięciu meczach. Argentyńczycy strzelili 10, ale sześć z nich padło dopiero w półfinale.
- Nie boimy się. Słowo strach nie padło z ust żadnego z moich kolegów ani raz. To tylko coś, o czym się mówi w mediach - zaznaczył Bravo.
Początek starcia finałowego w sobotę o godzinie 3 czasu chicagowskiego. W piątek zostanie rozegrany mecz o trzecie miejsce, w którym zmierzą się Peru i Paragwaj.
(PAP)
Reklama