Szablistka Angelika Wątor (ZKS Sosnowiec) zdobyła złoty medal Igrzysk Europejskich w Baku. W finale pokonała Azerkę Sewił Buniatową 15:14. Polskie siatkarki pokonały w półfinale Serbię 3:2 (25:23, 20:25, 25:19, 22:25, 15:12) i w sobotę zagrają o złoty medal z Turcją.
To szesnasty medal biało-czerwonych w tej imprezie, ale dopiero drugi złoty. Na najwyższym stopniu podium stanęła wcześniej kajakarka Marta Walczykiewicz.
Drogę po złoto 21-letnia szablistka rozpoczęła od trzech zwycięstw w pięciu pojedynkach w eliminacjach grupowych. Później stoczyła pięć walk w fazie pucharowej. Rozpoczęła od 1/16 finału i zwycięstwa nad Białorusinką Darią Andriejewą 15:9. W kolejnej rundzie pokonała koleżankę z reprezentacji Martynę Wątorę (AZS AWF Warszawa) 15:7, a w ćwierćfinale wygrała 15:7 z Rosjanką Janą Obwincewą, której... uległa w zmaganiach grupowych.
Medal miała już wtedy pewny, ale prowadzona w Baku przez Norberta Jaskota, trenera kadry młodzieżowej, a w przeszłości znakomitego szablistę, nie zamierzała spocząć na laurach.
W półfinale jej rywalką była "sąsiadka" z listy światowej Sewinc Buniatowa. Azerka jest na niej sklasyfikowana na 87. pozycji, a Polka tuż za nią. Przebieg starcia potwierdził, że prezentują wyrównany poziom. Do stanu 7:7 prowadzenie się zmieniało, ale wówczas Wątor odskoczyła na 10:7 i później już kontrolowała przebieg wydarzeń na planszy. Skończyło się 15:11.
W finale czekała na nią... druga z bliźniaczek Buniatowych - Sewił. Polka wygrywała 7:4, lecz w środkowej części walki oddała inicjatywę przeciwniczce, która objęła prowadzenie 13:11.
Końcówka jednak należała do Wątor. Najpierw wyrównała, potem zadała 14. trafienie, ale Azerka wyrównała. Ostatnia akcja należała jednak do Polki, która nie miała wątpliwości, że to ona zwyciężyła. Po chwili sędziowie to potwierdzili i na twarzy urodzonej w Będzinie zawodniczki pojawiły się łzy.
Przed rokiem Wątor była szósta w mistrzostwach świata juniorów (do lat 20), a w tym dziewiąta w Europie wśród seniorek. Niedawny występ w szwajcarskim Montreux był do czwartku jej najlepszym w karierze.
Polskie siatkarki zafundowały kibicom kolejny horror i po raz czwarty w turnieju w Baku spotkanie z ich udziałem kończyło się w tie-breaku. W nim okazały się zdecydowanie lepsze od Serbii i awansowały do finału, w którym zmierzą się z drużyną, z którą rywalizowały już w grupie - Azerbejdżanem (przegrały 0:3) lub Turcją (wygrały 3:2).
Już sam awans do najlepszej czwórki igrzysk był znakomitym wynikiem biało-czerwonych, które od niespełna dwóch miesięcy prowadzi Jacek Nawrocki. Zwycięstwo nad mistrzyniami Europy z 2011 roku, które w Baku grają także w mocnym składzie, to już duży sukces. Serbki w fazie grupowej prezentowały się znacznie lepiej niż Polki (przegrały tylko jeden mecz - z Holandią 2:3), ale to polskie siatkarki znacznie lepiej zniosły trudy długiego turnieju.
Mecz od samego początku był zacięty, oba zespoły miały swoje lepsze i gorsze momenty. W inauguracyjnej odsłonie Serbki wygrywały 19:17, ale straciły pięć punktów z rzędu i ostatecznie przegrały do 23.
Druga partia była najsłabszym momentem spotkania w wykonaniu polskich siatkarek, które też bardzo szybko wróciły do swojej "normalnej" gry. Joanna Wołosz częściej piłki posyłała piłki do środkowych, a Sylwia Pycia i Maja Tokarska pewnie kończyły ataki. Wydawało się, że Polki mogą skończyć pojedynek w czterech setach, bowiem prowadziły już 10:6, ale podopieczne Zorana Terzica nie zamierzały się poddawać. Na tablicy często pojawiał się wynik remisowy, ale w końcówce skuteczniejsze okazały się Serbki.
Przed tie-breakiem widać było, że oba zespoły są już mocno zmęczone, nie tylko meczem półfinałowym, ale także całym turniejem. Więcej sił zachowały Polki, a szczególne Katarzyna Zaroślińska, do której adresowana była większość piłek. Siatkarka Atomu Trefla Sopot praktycznie nie myliła się w ataku i jak w większości poprzednich meczów, okazała się najskuteczniejszą w polskim zespole – 27 punktów.(PAP)
Reklama