Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 15 listopada 2024 10:19
Reklama KD Market

Turcja. Głosowanie nie wystarczy – wolontariusze pilnują urn (ZOBACZ ZDJĘCIA)

Turcja. Głosowanie nie wystarczy – wolontariusze pilnują urn (ZOBACZ ZDJĘCIA)

Voting begins in Diyarbakir in the Turkish parliamentary elections


Esra i Gunes Karaosmanoglu głosują w popularnym wśród stambulskiej elity Etiler, ale całą niedzielę spędzą w sąsiednim Kagithane. Oboje są woluntariuszami Oy Ve Otesi, społecznej organizacji monitorującej niedzielne wybory parlamentarne w Turcji.

"Oboje czujemy, że czynna obecność w tych wyborach jest naszym społecznym obowiązkiem" – powiedziała PAP Esra, która jest z zawodu prawnikiem.

Jej mąż, operator filmowy, dodał, że o możliwości bycia społecznym obserwatorem wyborczym oboje dowiedzieli się w zeszłym roku, tuż przed marcowymi wyborami lokalnymi.

"Od razu się zgłosiliśmy. Chrzest bojowy przeszliśmy w bardzo konserwatywnej dzielnicy Stambułu Eyupie" – opowiada Gunes.

Wtedy dla Oy Ve Otesi (tur. Zrób coś więcej niż oddanie głosu, ang. Vote and Beyond) pracowało około 30 tys. ochotników. W tym roku ich liczba znacznie wzrosła. W 162 miastach urn wyborczych pilnuje ponad 70 tys. ludzi. Ich zadaniem jest upewnienie się, że wszystkie karty do głosowania są prawidłowo opieczętowane, że osoby przychodzące głosować w punktach wyborczych są tam faktycznie zarejestrowane, że nikt nie głosuje w zastępstwie za kogoś innego.

"Zdarza się, że przychodzi mąż z żoną i on jej stuka palcem w miejsce, gdzie ona ma postawić krzyżyk. Wtedy też interweniujemy. Każdy ma głosować samodzielnie" – mówi Esra.Punkt wyborczy, w którym oboje Karaosmanoglu są w tym roku obserwatorami, znajduje się w szkole w dzielnicy skupiającej wielu zwolenników konserwatywnej, islamistycznej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Według Esry zdobędzie tam ona co najmniej 75 proc. głosów.

Oprócz przedstawicieli Oy Ve Otesi urn wyborczych w Kagithane pilnują także obserwatorzy wszystkich głównych partii, włączając w to prokurdyjską Ludową Partię Demokratyczną (HDP).

"Z tego co wiem, HDP w tych wyborach ma swoich ludzi w większości punktów wyborczych. To coś nowego. Pokazuje to, jak dużą wagę przywiązują do głosowania" – komentuje Esra.

Różnice między dzielnicą, w której małżeństwo mieszka, a Kagithane są ogromne. W tej ostatniej, znacznie uboższej, większość kobiet nosi na głowach chusty.

"Szczerze mówiąc, jesteśmy tu po raz pierwszy – ubolewa Esra. - W społeczeństwie tureckim istnieją olbrzymie podziały. To nie jest dobre. Powinniśmy być o wiele bardziej otwarci na siebie. Ale za te podziały winię polityków. Oni nic nie robią, żeby nas do siebie zbliżyć".

Lokal wyborczy, w którym Karaosamnoglu oddali głos w Etiler, także znajduje się w lokalnej szkole. Tam mieszkają jednak przede wszystkim zwolennicy głównego ugrupowania opozycji Partii Ludowo-Republikańskiej (CHP), a także HDP.

"W Etiler w zasadzie nie ma ludzi popierających AKP" – tłumaczy Esra. "Myślę, że nie czuliby się w tej dzielnicy jak u siebie. Wśród postępowych Turków też jest wiele nietolerancyjnych osób. Kobiety z zakrytą głową na pewno wywołałyby komentarze" - dodaje.

Z sondażu przedwyborczego przeprowadzonego przez Alego Carkoglu ze stambulskiego Uniwersytetu Koc wynika, że 43 proc. uprawnionych do głosowania w Turcji nie wierzy, iż wybory zostaną przeprowadzone bez żadnych fałszerstw. Oboje Karaosmanoglu zgadzają się, że jest to możliwe. Dlatego uważają, że ich wkład jest tak ważny.

"Z moich obserwacji wynika, że te wybory będą miały bardzo wysoką frekwencję, co dowodzi, że wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele zależy od ich wyniku" – mówi Esra.

Przechodzący obok starszy mężczyzna przystaje i kiwa głową.

"Z jednej strony nie wierzę, abym moim głosem mógł zmienić przyszłość tego kraju, ale z drugiej, jak sobie pomyślę, że nie zagłosuję, to robię się chory. Turcja nas potrzebuje" – mówi i odchodzi w kierunku urny wyborczej.

Wybory w Turcji, oprócz członków partii politycznych i tysięcy ochotników, monitoruje także 128 międzynarodowych obserwatorów wysłanych tam przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Ze Stambułu Agnieszka Rakoczy (PAP)

fot.EPA



 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama