Najważniejsza będzie walka w środku pola, a drużyna, która uzyska tu przewagę będzie kontrolować mecz i uzyska szanse na zwycięstwo - uważają trenerzy finalistów piłkarskiej Ligi Mistrzów Luis Enrique z Barcelony i Massimiliano Allegri z Juventusu Turyn.
- Mamy szanse, by przejść do historii i chcemy to wykorzystać. Obydwie drużyny prezentują podobny styl, potrzebują posiadania piłki, by konstruować akcje. Oznacza to, że Włosi, tak jak my będą chcieli mieć inicjatywę. Rywale będę starać się wypychać nas z połowy. Decydująca będzie walka w środku pola. Patrząc na drogę obydwu ekip do finału i ich potencjał, powinno być dużo bramek, ale finał rządzi się swoimi prawami, towarzyszy mu presja, więc trudno cokolwiek wyrokować - powiedział 45-letni szkoleniowiec Katalończyków Luis Enrique.
Trener Włochów Massimiliano Allegri, który pracuje w Turynie pierwszy sezon, nie myśli o taktyce obrony i zatrzymaniu rywali, lecz o zdobywaniu bramek.
- Nie możemy myśleć tylko o tym, jak zatrzymać Barcelonę, lecz o tym, jak budować nasza grę i jak strzelić bramkę. Najważniejsza będzie walka w środku pola. Tam będzie +termometr+ rywalizacji. To największy mecz w naszym - zespołu i zawodników - sportowym życiu. Dużo zastanawialiśmy się, jak powstrzymać Messiego, Suareza i Neymara, to nadzwyczajni gracze, ale mam nadzieję, że w sobotę uda się to zrobić. Mecz na pewno nie skończy się po 90 minutach wynikiem 0:0. Musimy grać inteligentnie i wykorzystać swoje atuty - powiedział 47-letni Allegri.
Piłkarze obydwu finalistów na przedmeczowej konferencji nie szczędzili sobie komplementów.
- Trudno wskazać faworyta. Obydwie drużyny mają znakomitych piłkarzy. Wygra ten, kto będzie w tym dniu po prostu lepszy. Zamierzamy zrobić wszystko co w naszej mocy, by zdobyć trofeum. Grałem w wielu finałach, ale ten jest najważniejszy w mojej karierze. Marzyłem o udziale w nim od dziecka i mam nadzieję cieszyć się futbolem. Oczywiście, że marzę o zdobyciu bramki i tym, by pomóc drużynie w zwycięstwie - powiedział Brazylijczyk z Barcelony Neymar.
Hiszpan Gerard Pique, środkowy obrońca katalońskiego zespołu, nie ukrywa, że mecz z Juventusem, w którym występuje jeden z najlepszych bramkarzy świata Gianluigi Buffon, będzie bardzo trudny. Przyznał, że jest fanem golkipera z Turynu.
- Spodziewam się, że będziemy częściej w posiadaniu piłki, a rywal będzie próbował kontratakować. Mają wielu dobrych graczy z przodu jak Tevez i Morata oraz równie silnych w środku pola - Pogba, Vidal i Marchisio. Musimy się skoncentrować na obronie i na tym, by być jak najwięcej w posiadaniu piłki i kreować szanse na zdobycie bramek. Juventus to fantastyczny zespół. To będzie wspaniały, ale bardzo trudny mecz. Buffon jest jednym z najlepszych bramkarzy w historii, często wcielam się w niego, gdy gram na Playstation. Jestem jego wielkim fanem, ale w sobotę marzę o tym, by strzelić mu gola - powiedział Gerard Pique.
Sam Buffon nie kryje satysfakcji z tego, że "Stara Dama" dotarła do finału. 37-letni zawodnik podkreślił, że drużyna nie zamierza spocząć na laurach po zdobyciu mistrzostwa kraju.
- Nie sądziliśmy, że to będzie dla nas tak dobry rok. Myśleliśmy, że po zmianie trenera potrzebujemy dwóch, trzech lat, by dotrzeć do finału. To nieoczekiwana, ale bardzo miła niespodzianka. Emocje będą odgrywać ważną role. Obydwie drużyny mają zawodników z międzynarodowym doświadczeniem. Po 5-10 minutach zobaczymy prawdziwe oblicze zespołów - powiedział piłkarz, który w Turynie występuje od 2001 roku.
Zdaniem bramkarza faworytem jest Barcelona, ale...
- Obiektywnie patrząc Barcelona jest faworytem - ma wielkie indywidualności, a ekipa ogromny potencjał. Taki klub jak Juventus z Pogbą, Tevezem, Marchisio, Bonuccim etc. nie jest jednak chlopcem do bicia - mamy szansę. Jeden z moich synów jest fanem Messiego, a drugi Neymara, ale myślę, że będą smutni, gdy Juve przegra, bo kibicują nam. Wiem, że życzyli nam innego przeciwnika w finale - powiedział Buffon.
Porządku na stadionie i bezpieczeństwa wokół niego strzec będzie 1000 niemieckich policjantów, którzy będą współpracować z funkcjonariuszami włoskimi i hiszpańskimi. Część z nich będzie ubrana w mundury, jakich używają w swoich krajach, a inni będą po cywilnemu.
Początek finału Ligi Mistrzów w sobotę o godz. 1.45.
(PAP)
Reklama