20-letni fiński hokeista Teuvo Teravainen strzelił gola i miał asystę, a jego zespół Chicago Blackhawks pokonał na wyjeździe Tampa Bay Lightning 2:1 w pierwszym meczu o Puchar Stanleya - finale ligi NHL.
"Czarne Jastrzębie" na zdobycie dwóch goli potrzebowały zaledwie 118 sekund, między 54. a 56. minutą gry. Najpierw Teravainen, który od zaledwie kilku miesięcy występuje na lodowiskach NHL, popisał się bardzo ładnym uderzeniem z dystansu. Potem zmusił jednego z rywali do błędu pod własną bramką, krążek przejął Antoine Vermette i precyzyjnym strzałem idealnie umieścił go pod poprzeczką.
- Kiedy strzeliłem bramkę, pierwszą rzeczą o której pomyślałem, było to, że zaraz po meczu będę musiał wyjść do dziennikarzy. Ale jestem niesamowicie szczęśliwy, mamy znakomity zespół - stwierdził Teravainen.
Od ponad dwóch dekad nie było tak młodego zawodnika w wielkim finale, który zapisałby na swym koncie co najmniej dwa punkty. Poprzednio taka sztuka udała się 19-letniemu Czechowi Jaromirowi Jagrowi w 1991 roku; w barwach Pittsburgh Penguins.
Oprócz Teravainena, wyróżniającym się hokeistą był bramkarz triumfatorów Corey Crawford, który zatrzymał 22 z 23 strzałów.
Wcale środowe spotkanie nie musiało się zakończyć po myśli zawodników Blackhawks. Już w piątej minucie gola dla miejscowej drużyny uzyskał Alex Killorn. Stojąc tyłem do bramki, w ekwilibrystyczny sposób umieścił krążek w siatce. Natomiast w trzeciej tercji, jeszcze przy stanie 1:0, sytuacji sam na sam z Crawfordem nie wykorzystał Ryan Callahan.
Drugie spotkanie w rywalizacji o Puchar Stanleya odbędzie się w sobotę, ponownie na Florydzie.
Hokeiści Tampa Bay Lightning dopiero drugi raz grają w finale NHL; zwyciężyli w 2004 roku. Z kolei Chicago wywalczyło trofeum pięciokrotnie.
Ze statystyk wynika, że ten zespół, który zwycięży w pierwszym meczu, zdecydowanie częściej sięga po Puchar Stanleya. Tak było w 58 z ostatnich 75 finałów, w tym w trzech poprzednich edycjach.
(PAP)
Reklama