Piłkarze Lecha Poznań wygrali w Zabrzu z Górnikiem 6:1 w 36. kolejce ekstraklasy i do mistrzostwa wystarczy im remis w ostatnim meczu. Druga w tabeli Legia zremisowała w Gdańsku z Lechią 0:0. Miejsce w rozgrywkach UEFA zapewnił sobie w środę Śląsk Wrocław.
Poznaniacy mieli przed tą kolejką punkt przewagi nad broniącymi tytułu legionistami, ale teraz - kolejkę przed końcem rozgrywek - wyprzedzają drużynę Henninga Berga o trzy punkty.
"Kolejorz" źle zaczął spotkanie w Zabrzu, przegrywał 0:1 po trafieniu Konrada Nowaka, jednak bardzo szybko odrobił straty, a później powiększał przewagę. W 30. minuty było już 4:1 dla gości. Dwie bramki dla Lecha zdobył Kasper Hamalainen (12. i 13. gol w sezonie), a po jednej Szymon Pawłowski i pochodzący z Czeczeni Zaur Sadajew. W drugiej połowie dwie bramki "dołożył" Szwajcar Darko Jevtic.
W Gdańsku Legia, grająca bez pauzującego za kartki Jakuba Rzeźniczaka i kontuzjowanego Słowaka Ondreja Dudy, ale z wracającym po przerwie Portugalczykiem Orlando Sa, zremisowała bezbramkowo z Lechią. Taki wynik oznacza, że gospodarze stracili szanse na grę w europejskich pucharach.
Lech ma obecnie 42 punkty, a Legia - 39. Wynika z tego, że poznaniakom do siódmego w historii, a pierwszego od 2010 roku, tytułu wystarczy remis u siebie w niedzielę z Wisłą Kraków. Ekipa ze stolicy podejmie tego dnia Górnika.
W przypadku równej liczby punktów wyżej w tabeli będzie Legia, ponieważ miała ich więcej po rundzie zasadniczej.
Szansę na wicemistrzostwo Polski wciąż ma Jagiellonia Białystok - 38 pkt, która wygrała w Szczecinie z ósmą w tabeli Pogonią 3:1. Jedną z bramek dla gości, już 14. w sezonie, zdobył Patryk Tuszyński.
Radość we Wrocławiu. Dzięki wyjazdowemu zwycięstwu 1:0 nad Wisłą Kraków po golu Słowaka Roberta Picha piłkarze Śląska Wrocław (32 pkt) zapewnili sobie czwarte miejsce, które w tym sezonie oznacza grę w kwalifikacjach Ligi Europejskiej. To wszystko dzięki temu, że Puchar Polski zdobyła Legia, czyli zespół z wyższego miejsca niż czwarte.
Już we wtorek przesądzony został spadek z ekstraklasy PGE GKS Bełchatów. Podopieczni trenera Kamila Kieresia zremisowali na własnym boisku z Koroną Kielce 2:2 i wracają do pierwszej ligi zaledwie po roku. Na ich los nie będzie miał wpływu ostatni mecz z Górnikiem Łęczna.
Końcówka spotkania w Bełchatowie miała dramatyczny przebieg. Do 90. minuty był remis 1:1. Nadzieję na pozostanie w ekstraklasie odżyły w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, kiedy do bramki gości po strzale głową trafił Paweł Baranowski. Jednak niespełna dwie minuty później również głową gospodarzy pogrążył Francuz Olivier Kapo.
Po 36 kolejkach PGE GKS Bełchatów z dorobkiem 21 punktów zajmuje ostatnie miejsce i do przedostatniego Zawiszy oraz 14. Górnika Łęczna, ale drużyna z Lubelszczyzny miała lepszy dorobek po zasadniczej części rozgrywek.
Bydgoszczanie zremisowali u siebie z Piastem Gliwice 0:0, natomiast ekipa z Łęcznej uległa na wyjeździe Podbeskidziu Bielsko-Biała 0:1. Dzięki bramce Bartłomieja Koniecznego w ostatnich sekundach "Górale" zapewnili już sobie utrzymanie w ekstraklasie.
(PAP)
Reklama