Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 28 listopada 2024 22:49
Reklama KD Market

Niemcy. Media: "buchalter z Auschwitz" uznał swoją współwinę za ludobójstwo



Pisząc o procesie "buchaltera z Auschwitz", esesmana Oskara Groeninga oskarżonego o pomoc w zamordowaniu 300 tys. osób, niemieccy komentatorzy podkreślają w środę, że były strażnik uznał swoją współwinę za ludobójstwo; krytykują wymiar sprawiedliwości.

We wszystkich wcześniejszych procesach dotyczących zbrodni nazistowskich opinia publiczna czekała z nadzieją na ludzkie słowo ze strony oskarżonych, na przyznanie się do winy, lecz nadzieje te nie spełniły się. „Nie było ani przyznania się do winy, ani skruchy, ani prośby o wybaczenie” – pisze „Sueddeutsche Zeitung”.

Nazistowscy siepacze albo odmawiali zeznań, albo twierdzili, że są niewinni lub powoływali się na rozkazy – czytamy w komentarzu. Groening postąpił inaczej. Oskarżony przynajmniej uznał „z pokorą i skruchą” swoją moralną współwinę za masowe mordy w Auschwitz. To nowy akcent w niedobrej historii prawnych rozliczeń z nazistowskimi zbrodniami - podkreśla autor komentarza.

Historia procesów przeciwko nazistom jest "straszna i smutna", a składa się z opornego wymiaru sprawiedliwości, „kar polegających na głaskaniu nazistowskich morderców”, jak powiedział filozof Ernst Bloch, i reguły, że „jeden zabity odpowiada 10 minutom więzienia”, jak powiedziała jedna z prokuratorów.

Ten proces jest ważny i potrzebny, choćby z powodu przyznania się oskarżonego do winy i jego prośby o wybaczenie – konkluduje „Sueddeutsche Zeitung”.

Zdaniem „Die Welt” proces wytoczony 93-latkowi nie ma właściwie większego sensu. Czyn i kara powinny być czasowo ze sobą powiązane – przypomina autor Henryk Broder. Jak można ukarać sprawcę, oskarżonego o pomocnictwo w zabiciu 300 tys. ludzi, jeżeli jego wiek nie pozwoli zapewne na to, by odczytać mu w całości uzasadnienie wyroku? – pyta komentator. Dodaje, że sprawca nie popełnił od 1945 roku żadnego przestępstwa, można więc uznać go za osobę zresocjalizowaną, a przecież system karny nie powinien służyć zemście lecz resocjalizacji.

Jedyny sens tego procesu polega na przypomnieniu, że niemiecki wymiar sprawiedliwości niewiele uczynił, by ukarać zbrodniarzy, kiedy jeszcze mógł to zrobić - pisze Broder. Przypomina, że w 1967 roku "z powodu braku dowodów" umorzono postępowanie przeciwko esesmanowi, który 18 dni przed końcem wojny pomógł powiesić na rurze od centralnego ogrzewania w piwnicy w Hamburgu 20 żydowskich dzieci. To hańba niemieckiej sprawiedliwości, której nie zmaże spóźniona akcyjność – ocenia „Die Welt”.

W dotychczasowych procesach nazistów z Auschwitz obowiązywała zasada „zapomnieć, wypchnąć z pamięci, milczeć” – pisze „Volksstimme” z Magdeburga. Proces w Lueneburgu już pierwszego dnia przekazał inny obraz. Chociaż Groening nie posunął się tak daleko, by uznać swoją indywidualną karną odpowiedzialność, to przynajmniej podjął próbę zmierzenia się ze swoją winą - czytamy w komentarzu. Dla ofiar, które przeżyły obóz, jego postawa może stanowić "małe zadośćuczynienie". Choćby dlatego ważne jest, że 70 lat po Holokauście doszło jednak do tego procesu.

W tym roku obchodzimy 70. rocznicę zakończenia II wojny światowej – pisze „Berliner Zeitung”. Niemcy nauczyli się po wojnie "w sposób odpowiedni i z należytą pokorą" wspominać o przeszłości. Przykładem są prezydenci – od Richarda von Weizsaeckera do Joachima Gaucka. "To dobrze. Lecz czasami ogarnia człowieka niepokój, że w perfekcyjnym obchodzeniu rocznic zanika okrucieństwo niemieckich zbrodni" - zwraca uwagę autor komentarza. Dzisiejsi 15- i 30- latkowie nie są w stanie wyobrazić sobie, że kraj, który jest dziś "wzorem cywilizacji i demokracji, kiedyś podniósł okrucieństwo do rangi racji stanu".

Jak pisze "Berliner Zeitung", dobrze stało się, że nie tylko pamięć, ale i żywa historia "wdziera się w rzeczywistość" pod postacią 93-letniego mężczyzny, który uczestniczył w mordach w Auschwitz. Dla tych, którzy nie wierzą, do czego kiedyś Niemcy byli zdolni, ważne jest usłyszeć, że Groening, żywy Niemiec, przyznał się, że brał w tym udział.

"Z niemiecką pedanterią Oskar Groening zarządzał pieniędzmi i walizkami ofiar. Troszczył się o to, aby przybyli (do obozu) i nie przeczuwając niczego szli do komór gazowych. Tym ważniejsze jest to, by równie pedantycznie rozliczyć (jego czyny)" - uważa komentator. W ten sposób nie można niczego naprawić, jednak należy przynajmniej zachować pamięć. Jeżeli morderstwo nie ulega przedawnieniu, to tym bardziej ludobójstwo - pisze "Berliner Zeitung".

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama