Już po raz 16. zgromadzili się na wielkanocnym posiłku w niedzielę w Central Parku na Manhattanie amerykańscy Polacy. Uczestniczyło w nim w tym roku ponad 350 osób. Spotkanie przyciągnęło także wielu Amerykanów.
"Jesteśmy tutaj co roku, żeby się lepiej poznać; żebyśmy od siebie nie odchodzili, ale wspólnie się trzymali. W Ameryce liczy się tylko praca, praca, praca. Zbyt wielu ludzi zapomina o naszych obrzędach, zwyczajach" – powiedziała PAP współorganizatorka wydarzenia Elżbieta Święszek-Szarejko.
Tradycją spotkań zwanych wielkanocnymi śniadaniami, chociaż zaczynają się po południu i trwają do wieczora, jest święcenie pokarmu. Są też konkursy, m.in. na najbardziej efektowny kapelusz i strój świąteczny. Rozbrzmiewają znane polskie piosenki i pieśni. Dzieci toczą jajka, szukają pisanek.
Animatorom wielkanocnych spotkań zależy na tym, by miały one charakter świąteczny, a jednocześnie kulturalny, patriotyczny i integracyjny. Ludzie przychodzą odświętnie ubrani, przynoszą udekorowane koszyki z pisankami, ciastem i wędliną. Wydarzenie wspierają polonijne firmy, a plastycy oferują jako nagrody dla zwycięzców konkursów swe prace.
Według Święszek-Szarejko, gdy na polonijne wystawy czy koncerty w Nowym Jorku przychodzi określona grupa, tych samych najczęściej osób, w Central Parku jest inaczej. Świąteczne spotkania są przeglądem różnych środowisk. Jako że odbywają się w uczęszczanym przez tłumy miejscu, wciąż pojawiają się nowi ludzie. Przypadkowi przechodnie często na dobre zostają.
Pod pomnikiem Jagiełły nie brak w Wielkanoc Polaków z Polski. Czasem zaglądają wybitni artyści, jak Urszula Dudziak czy Adam Makowicz. Częstym gościem jest dudziarz, Szkot polskiego pochodzenia Robert T. Raczkowski, który w charakterystycznym stroju grając na swym instrumencie stanowi i dla zgromadzonych i dla spacerowiczów dodatkową atrakcję.
Jedną z uczestniczek śniadania, a zarazem kapeluszowego konkursu była w niedzielę Ewa Sims.
"Uroczystość przy naszym królu to typowe polskie, radosne święto. Jesteśmy tutaj wszyscy przyjaciółmi. Także Amerykanie widząc jak spędzamy Wielkanoc, cieszą się razem z nami" – zauważyła Polka.
Dla organizatorów przedsięwzięcia obecność Amerykanów jest tym bardziej cenna, że ci są skorzy dowiedzieć się czegoś o Polsce. Robią zdjęcia, interesują ich polskie tradycje. Przyczyniają się do przełamania nie całkiem jeszcze wygasłych stereotypów. Pojawiają się też w kolejnych latach, potrafią powiedzieć "dzień dobry" lub "do widzenia".
W tym roku jeden z amerykańskich przechodniów przyłączył się do zgromadzonych, śpiewał i grał na gitarze. Inny w rozmowie z PAP nie krył zadowolenia, że natrafił przypadkowo na tak ciekawe wydarzenie.
"Jestem w Nowym Jorku od 36 lat. Po raz pierwszy znalazłem się w tym gronie. Jest to piękna tradycja, niezwykli, imponujący i przyjaźni ludzie, a także świetne jedzenie" – mówił Herman Sebek.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama