Czterech członków gangu wyłudzającego pożyczki w wołomińskim SKOK-u zatrzymali na terenie Warszawy funkcjonariusze CBŚP. Wśród nich jest jeden z liderów grupy, biznesmen Jan L. - dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa.
Zatrzymani usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i dokonywania oszustw. Jan L., posiadający status rezydenta Szwajcarii, miał pośredniczyć w kontaktach przestępczych pomiędzy zarządem SKOK-u a liderami średniego szczebla grupy.
"Do zatrzymań tych osób doszło w ubiegłym tygodniu w Warszawie. Jan L. i dwaj inni podejrzani trafili na trzy miesiące do aresztu. Wobec czwartego z podejrzanych zastosowano poręcznie majątkowe w wysokości 20 tys. zł i został objęty dozorem policji" - powiedział w piątek PAP Dariusz Domarecki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp., która od maja 2013 r. prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Jak wyjaśnił, to jeden z wątków śledztwa ws. SKOK Wołomin. Zarzuty w tej sprawie usłyszało dotąd 17 osób. Oprócz aresztowanych ostatnio osób, jeszcze dwie inne są tymczasowo aresztowane. Śledczy ustalili, że od 2009 do 2014 r. ze SKOK Wołomin przelano na konta „słupów” nie mniej niż 102 mln zł.
Z kolei informator PAP powiedział, że szacowane kwoty wyłudzenia mogą być znacznie większe. Wskazywać mają na to wnioski z analizy dokumentów kolejnych ustalonych pożyczek. "Na jaw wychodzą nowe wątki sprawy i powiązania personalne z działalnością tego odłamu grupy" - powiedział.
Jak powiedziała rzeczniczka CBŚP Katarzyna Balcer, z dotychczasowych ustaleń wynika, że cały proceder odbywał się przy współudziale pracowników i członków zarządu SKOK Wołomin, którzy - według śledczych - świadomie umożliwiali członkom gangu uzyskanie pożyczek.
"Stworzone zostały mechanizmy umożliwiające taką działalność. Budowano tzw. zdolność kredytową dla zwerbowanych +słupów+ w oparciu o poświadczające nieprawdę i nierzetelne dokumenty. Były one tworzone na potrzeby uzyskania pożyczki i wyłącznie na czas realizacji umów pożyczkowych" - wyjaśniła.
Jak dodała, "słupy" - pożyczkobiorców i poręczycieli - zatrudniano fikcyjnie, wykazywano też ich wysokie zarobki rzędu nawet 130 tys. zł miesięcznie. Dla uwiarygodnienia otrzymywanych dochodów realizowane były przepływy finansowe na rachunkach bankowych, co pozorowało wysokie wynagrodzenie i w efekcie wykazywało wymaganą zdolność kredytową.
"Zarobki +słupów+ przelewane były na rachunki bankowe i wykazywane przeważnie tylko przez jeden miesiąc, w rozliczeniach do ZUS i Urzędu Skarbowego" - wyjaśniła Balcer.
CBŚP i prokuratura ustaliły też, że zastawem tych pożyczek były przeważnie nieruchomości, będące w dyspozycji liderów grupy, figurujące w rejestrach na jej członków. Wielokrotnie wykorzystywano je jako zabezpieczenia hipoteczne wyłudzanych pożyczek.
"Zakupy nieruchomości finansowano ze środków należących do szefów gangu i pochodzących z kolejnych wyłudzanych pożyczek. Ich wartość była wielokrotnie zawyżana w operatach szacunków sporządzanych przez rzeczoznawców z całego kraju. Firmy - zakładane przez gang - służyły natomiast do tworzenia zdolności kredytowej poprzez wyrabianie dokumentacji dotyczącej zatrudnienia. Nie prowadziły one żadnej działalności gospodarczej, nie składały sprawozdań finansowych, a ich rachunki bankowe nie wykazywały typowych transakcji związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą" - mówił informator PAP.
Członkowie gangu mogli pełnić różne role - w zależności od potrzeby byli pożyczkobiorcami, poręczycielami, udziałowcami lub członkami zarządów podmiotów gospodarczych, które pod zgłoszonymi w KRS adresami nie posiadały swoich siedzib.
Część z pozyskanych w ten sposób pieniędzy liderzy grupy przeznaczali na finansowanie bieżącej działalności przestępczej, tj. zakupy nieruchomości, opłaty, koszty aktów notarialnych, operatów szacunkowych, obsługę prawną oraz na indywidualne wynagrodzenia kierownictwa i członków grupy. Liderzy z osiągniętych zysków finansowali też swoje odrębne, pozornie legalne interesy, prowadzone przez osoby niepowiązane z głównym procederem. Spora część pieniędzy przeznaczona była na regulowanie spłaty wcześniej zaciągniętych pożyczek. Zarząd i pracownicy SKOK-u Wołomin, w porozumieniu z liderami, monitorowali spłaty tych rat, uzgadniali też wartość nieruchomości mających być przedmiotem zabezpieczenia - ustalili śledczy.
Grupa nie zaprzestała swojej działalności, nawet gdy było wiadomo, że w sprawie SKOK Wołomin prowadzone są śledztwa. "Z uwagi na fakt, że w ramach postępowania przygotowawczego zabezpieczono wszystkie umowy pożyczek przekraczające kwotę 1 mln zł, grupa zaczęła wyłudzać pożyczki w kwotach nieprzekraczających tej sumy. Niekiedy wyłudzała po kilka pożyczek dziennie" - mówi informator PAP.
Śledztwo dot. działania na szkodę SKOK Wołomin wszczęła Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wlkp. w maju 2013 r., po tym jak podczas innego postępowania dot. wyłudzenia kredytów z gorzowskiego oddziału PKO ustalono, że wielomilionowe kredyty na podstawie nierzetelnej dokumentacji wyłudzano także ze SKOK Wołomin.
W marcu br. prokuratura poszerzyła listę zarzutów wobec b. prezesa SKOK Wołomin Mariusza G. i b. wiceprezesa Mateusza G., podejrzanych o działanie na szkodę tej kasy i przynależności do grupy przestępczej, która wyłudzała z niej pożyczki. Obecnie jest już mowa o pożyczkach opiewających na łączną kwotę ok. 480 mln zł.
W kwietniu ub. roku gorzowski sąd aresztował wiceprezes SKOK Wołomin Joannę P. oraz związanego z tą instytucją Piotra P. Joanna P. usłyszała zarzut działania na szkodę firmy, natomiast Piotr P. zarzut udziału w wyłudzaniu kredytów. Obojgu zarzucono też udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Piotr P. dodatkowo jest podejrzany o kierowanie grupą i zlecenie pobicia wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego, co miało związek z kontrolami prowadzonymi przez komisję w SKOK Wołomin.
Joanna P. została zwolniona z aresztu w listopadzie 2014 r. Wpłaciła poręcznie majątkowe w wys. 100 tys. zł i została objęta dozorem policji. Podejrzana złożyła wyjaśnienia korespondujące z dokonanymi w śledztwie ustaleniami, co stało się podstawą do złagodzenia środka zapobiegawczego.
Piotr P. nadal przebywa w areszcie i nie przyznaje się do winy. Podobnie jest w przypadku 48-letniego Mariusza G. i 36-letniego Mateusza G. (b. prezes i b. wiceprezes SKOK Wołomin), którzy trafili do aresztu w październiku zeszłego roku. Zarzucono im działanie na szkodę SKOK Wołomin oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej w latach 2009-14, której celem było uzyskiwanie pożyczek i kredytów z tej kasy przez podstawione osoby. Byli prezesi nie przyznają się do winy i zaprzeczają, aby brali udział w procederze.
Dotychczas w śledztwie prowadzonym w Gorzowie Wlkp. zarzuty przedstawiono 53 osobom. Większości grozi kara do ośmiu lat więzienia. Na poczet grożących im kar zabezpieczono majątek o wartości 23 mln zł. (PAP)
Reklama