Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 17 listopada 2024 13:22
Reklama KD Market

M. Kamiński skazany za nadużycia prawa przez CBA przy "aferze gruntowej"

3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk orzekł w poniedziałek Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście wobec Mariusza Kamińskiego za przekroczenie uprawnień szefa CBA przy "aferze gruntowej" w 2007 r. To amatorszczyzna - uznał sąd, skazując też innych podsądnych.

Według sądu Kamiński (dziś poseł PiS, wiceprezes partii) zaplanował i zorganizował prowokację CBA, zlecił wprowadzenie w błąd Andrzeja K. i podżeganie go do korupcji. Zdaniem sądu brak było podstaw do wszczęcia akcji CBA w resorcie rolnictwa. Polecenia Kamińskiego realizował jego zastępca Maciej Wąsik (obecnie lider samorządowców PiS, skazany tak jak Kamiński na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz sprawowania stanowisk we władzach, administracji i służbach państwowych), a także Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel z pionu operacyjno-śledczego CBA (obaj skazani na kary po 2,5 roku więzienia i 10 lat zakazu sprawowania stanowisk).

Według sądu CBA podżegało do korupcji, nie było podstaw prawnych i faktycznych do wszczęcia operacji ws. odrolnienia gruntu w ministerstwie rolnictwa.

Proces dotyczy słynnej operacji CBA w tzw. aferze gruntowej z lata 2007 r. CBA zakończyło tę operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. tzw. kontrolowanej łapówki za "odrolnienie" gruntu na Mazurach w kierowanym przez Andrzeja Leppera ministerstwie rolnictwa (obaj zostali za nią nieprawomocnie skazani w ub. r.). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka.

W 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła całą czwórkę o przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia. Według prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty, które potem przedłożono do "przepchnięcia" przez resort rolnictwa. Miało też dojść do nielegalnego podsłuchiwania osób m.in. z Samoobrony.

W poniedziałek trzyosobowy skład orzekający pod kierunkiem sędziego Wojciecha Łączewskiego (z sędziami Małgorzatą Drewin i Łukaszem Mrozkiem) zakończyli ten proces, potwierdzając większość ustaleń prokuratury. Samo odczytywanie sentencji wyroku skazującego (musi on zawierać przytoczenie zarzutu z aktu oskarżenia oraz stwierdzenie, za co i na ile sąd skazał każdego z oskarżonych) zajęło trzy godziny. Kolejną godzinę sąd uzasadniał swe orzeczenie.

"Trzeba zwalczać korupcję, nie naruszając prawa samemu - a tak się stało tutaj, bo w tej sprawie naruszono prawo karne, ustawę o CBA i konstytucję" - mówił sędzia Łączewski. Przywołując wyjaśnienia składane przez podsądnych, sędzia podkreślił, że nie chodzi o to, by zastraszać obywateli, ale o to, aby nie narażać państwa na odpowiedzialność odszkodowawczą za naruszenie konstytucji i innych ustaw.

Bohaterom tzw. afery gruntowej nie zarzucono korupcji, lecz płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w instytucjach publicznych w zamian za obietnicę załatwienia sprawy za łapówkę. "Ta operacja to była amatorszczyzna" - ocenił sąd. Jak mówił sędzia Łączewski, w innych sprawach sąd miał możliwość oceniać działania CBA. "Tę, prowadzoną w czasach, gdy szefem CBA był oskarżony Kamiński, sąd ocenił tak, jak ocenił - stąd taki wyrok" - dodał.

Ważne znaczenie miało dla sądu ustalenie, że w sprawie nie badano, czy doszło do korupcji. "CBA nawet nie sprawdziło, czy w resorcie rolnictwa jest korupcja. Z akt sprawy wynika, że w CBA pomyślano: wykreujemy sprawę, to się sprawdzi, czy jest korupcja; to było rozpoznanie bojem" - uznał sąd. Jego zdaniem na tamtym etapie nie było wiarygodnej informacji o przestępstwie. "Andrzej K., który w rozmowach z funkcjonariuszem CBA pod przykryciem mówił, że może załatwić dowolne odrolnienie gruntu w Polsce - był wiarygodny tylko dla ludzi z CBA, bo dla tych, którzy go słuchali, był niewiarygodny. Zeznawali wręcz, że Andrzej K. wydawał im się +niehalo+" - mówił sędzia.

Według sądu do 31 sierpnia 2007 r. CBA w żadnej prowadzonej sprawie Biuro nie miało prawnej możliwości użycia funkcjonariusza pod przykryciem - bo on maskuje się wytworzonymi dokumentami na fałszywą tożsamość. "Dopiero po tej dacie prezes Rady Ministrów wydał rozporządzenie, które reguluje zasady takiego kamuflażu" - zauważył sędzia Łączewski. Jak przypomniał, uprzedzał o tym Zbigniew Wassermann - wówczas minister-koordynator służb specjalnych, a potwierdziła to ówczesna ekspertyza prawna dr hab. Krystyny Pawłowicz.

"Czasami jest tak, że służby zwalczając przestępczość - niech to będzie korupcja, narkotyki czy inne - mogą bardzo szeroko wnikać w prawa obywatelskie. Ale nie można wylać dziecka z kąpielą. Gdy się tak wkracza, to się trzeba długo i powoli zastanowić. Nie chodzi o to, by czekać, ale aby poważnie wszystko rozważyć. A tutaj śledztwo szło natychmiast, bez należytej rozwagi" - wyjaśnił sąd.

Uzasadniając wymiar kary, sędzia Łączewski podkreślił, że sąd nie jest związany wnioskiem prokuratora, który chciał kar w zawieszeniu. "Oskarżeni to byli funkcjonariusze służby specjalnej, jaką była CBA. Jeden ze świadków zeznając w tej sprawie, oskarżenie nazwał +ekscesem politycznym+. Mnie się wydawało, że eksces polityczny można popełnić wobec polityka. A ci panowie byli przecież bezstronnymi i apolitycznymi funkcjonariuszami" - mówił sąd. Podkreślał "wysoki stopień społecznej szkodliwości działań oskarżonych, wnikających głęboko w prawa obywatelskie określone w konstytucji, w tym w prawo do prywatności - bez żadnych po temu powodów".

"Sąd wyrokując w sprawie, nie kierował się tzw. społecznym poczuciem sprawiedliwości, bo ono może się rozmijać ze znajomością prawa i akt sprawy i nie bierze pod uwagę żadnych sympatii; sąd sympatii nie ma" - mówił sędzia Łączewski. Ważąc argumenty przemawiające na korzyść i na niekorzyść oskarżonych, sąd podkreślił, że dotąd byli niekarani, a od zdarzeń upłynęło wiele lat. Z drugiej jednak strony sąd zauważył, że działanie podsądnych głęboko wniknęło w prawa i wolności obywatelskie - również osób spoza kręgu publicznego. Za zarzucone czyny podsądnym groziło od 6 miesięcy do 8 lat więzienia - podkreślił.

"Oskarżeni naruszyli swe fundamentalne obowiązki. Ich działania były zaplanowane. Służba państwowa powinna zwalczać korupcję tak umiejętnie, by przeprowadzenie procesu i wyrok był formalnością - bez zastanawiania się, czy jakieś działania były w granicach prawa" - mówił sędzia Łączewski, przypominając, że o ile w polskim prawie nie ma zakazu używania dowodów zdobytych nielegalną metodą (tzw. owoc zatrutego drzewa), to są już trzy wyroki Sądu Najwyższego przekreślające dowody zdobyte w bezpodstawnie wykreowanej operacji specjalnej, co nosi nazwę "kreacji przestępstwa".

"Wyrok ma duże znaczenie dla przestrzegania w Polsce praw obywatelskich. Wyznacza granice działania służb" - mówił, komentując orzeczenie prok. Bogusław Olewiński z Rzeszowa, który oskarżał Kamińskiego i pozostałych. "Mam mieszane uczucia, bo z jednej strony naruszono moje prawa, ale z drugiej sąd stwierdził, że służba specjalna łamała prawo" - mówił w sądzie Janusz Maksymiuk, b. polityk Samoobrony, jeden z pokrzywdzonych w sprawie.

Orzeczenie jest nieprawomocne i można od niego się odwołać do Sądu Okręgowego w Warszawie. Nieobecny w poniedziałek w sądzie Mariusz Kamiński w oświadczeniu zapowiedział, że złoży apelację. Na ogłoszenie wyroku stawił się jedynie Krzysztof Brendel, skazany na 2,5 roku. Nie chciał powiedzieć, czy złoży apelację, ale podkreślił, że w CBA postępowano według tych samych zasad co w policji, w której służył wcześniej. (PAP)

Na zdjęciu: Mariusz Kamiński fot.Paweł Kula/EPA

 

Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.

Mariusz Kaminski (L) Zbigniew Ziobro

Mariusz Kaminski (L) Zbigniew Ziobro

epa00932090 Central Anticorruptional Office Chief Mariusz Kaminski (L) and Justice Minister Zbigniew Ziobro (R) during a press conference in Warsaw on Wednesday, 14 February 2007. Ziobro said that in the case of corruption in Interior and Administration Ministry hospital in Warsaw 20 accusations were made till now. EPA/Pawel Kula POLAND OUT

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama