Psychoterapeutka Agnieszka Samul mówi, że w pierwszym momencie taką pomocą jest głównie okazywanie troski i słuchanie, stwarzanie sytuacji, w której osoba dotknięta traumatycznym wydarzeniem czuje wsparcie kogoś z zewnątrz i wie, że nie została pozostawiona sama sobie w cierpieniu.
– Szok i stres po wypadku czy katastrofie to naturalna reakcja na nienaturalną sytuację – mówi Samul. Tak samo jak bezradność, wewnętrzny chaos, wzburzenie, niedowierzanie i zaprzeczanie… Zatem jak sobie radzić w sytuacji nagłej śmierci kogoś bliskiego? – W takich tragicznych chwilach ważne jest, aby nie zamykać się w sobie ze swoim bólem, ale korzystać ze wsparcia społecznego w postaci rodziny, znajomych, sąsiadów. Trzeba w miarę możliwości być w kontakcie z otoczeniem, dzielić się przeżywanymi uczuciami. W późniejszym okresie ważne jest umożliwienie odreagowania żalu, frustracji, złości na to, co się wydarzyło. Dobrze, żeby osoba przeżywająca osobistą tragedię wiedziała, że powrót do równowagi wewnętrznej wymaga czasu. Pozwala to na łatwiejsze wewnętrzne przyzwolenie znoszenia własnych, często zmiennych reakcji emocjonalnych. Ważne jest w rozmowach poszukiwanie i nadawanie sensu własnym przyszłym doświadczeniom.
Katarzyna Kate Wilamska, psycholog i tanatolog uważa, że rodziny ofiar katastrofy trzeba przede wszystkim odseparować od napływających informacji o szczegółach tragedii.
- Nie należy narażać ich na wysłuchiwanie szczegółów o wypadku relacjonowanych przez świadków tragedii lub ocalałe osoby. Dlaczego? Ponieważ można w ten sposób poddać je kolejnej traumie. W przypadku katastrofy lotniczej sprzed pięciu lat (pod Smoleńskiem - przyp. red.) prawie wszyscy Polacy – tak w kraju, jak i za granica, a nie tylko rodziny ofiar czy świadkowie katastrofy – poczuli się zagrożeni traumą. Wówczas jednak przyszłość całego państwa, samo istnienie nas jako nacji stanęło pod znakiem zapytania. Faktem jest, że nie wszystkim potrzebna była pomoc specjalistyczna i tylko niewiele osób skorzystało ze wsparcia długoterminowego. Trzeba pamiętać jednak, że trauma to nie szok tuż po tragicznym wydarzeniu, ale stan stałego zagrożenia, powodujący trudności w codziennym funkcjonowaniu. Jest on następstwem uczestniczenia w katastrofie lub doświadczenia, które zachwiało naszym poczuciem bezpieczeństwa.
Nie da się jednak jednoznacznie określić, jak długo należy pozostawać pod opieką psychologiczną.
Ludzie mają swoje indywidualne zdolności i sposoby radzenia sobie ze stresem, dlatego ten czas może być różny."
Jedna osoba może po kilku spotkaniach poczuć wyraźną poprawę, innej potrzebne będą długie miesiące na powrót do względnej równowagi psychicznej.
W żałobie warto szukać takiej pomocy, ale można też radzić sobie samemu. – Ludzka psychika ma niezwykłe zdolności do samoregulacji. Nie każdy potrzebuje profesjonalnej pomocy po przeżytej traumie. Badania wykazały, że po ataku na World Trade Center tylko u niespełna 2 proc. osób wystąpił zespół stresu pourazowego. Jeśli po 30 dniach od tragicznego zdarzenia objawy stresu traumatycznego występują bez odczuwalnej poprawy, wtedy należy udać się do specjalisty. Warto też szukać profesjonalnej opieki, jeśli najbliższe grupy pomocy okażą się mało skuteczne bądź z jakichś powodów nie chcemy z nich korzystać. W końcu jeden z aspektów zawodu psychoterapeuty polega na towarzyszeniu w trudnych sytuacjach – mówi Agnieszka Samul.
– Kiedy ktoś nas znienacka uderzy, będzie nas bolało tak samo, jak kiedy widzimy napastnika przygotowującego się do ciosu. Różnica polega na tym, że wiedząc o tym co nastąpi mamy czas zebrać siły i uciec, albo przygotować się do walki. Podobnie jest ze śmiercią. Patrząc na cierpienie ukochanego człowieka również cierpimy wiele dni czy miesięcy przed jego śmiercią, a później po śmierci. W żaden sposób nie umniejsza to naszego bólu i nie skraca długości procesu żałoby. Mamy natomiast szansę na pożegnanie się z ukochaną osoba. Nagła śmierć zwykle wprowadza chaos w nasze życie, bo często zbyt wiele spraw zostaje zawieszonych bez rozwiązania - dodaje Katarzyna Wilamska.
Krystyna Cygielska
[email protected]