Do katastrofy samolotu linii Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach, najpewniej rozmyślnie doprowadził drugi pilot pod nieobecność kapitana w kokpicie - podała w czwartek prokuratura. Nie ma podstaw, by tragedię uznać za akt terroru.
Według wersji przedstawionej przez prokuraturę z Marsylii intencją drugiego pilota, 28-letniego obywatela Niemiec Andreasa Lubitza, było zniszczenie samolotu.
Prokurator z Marsylii Brice Robin poinformował, że rozmowy pilotów na początku lotu były normalne, ale odpowiedzi Lubitza stały się "lakoniczne", gdy mężczyźni zaczęli przygotowywać się do lądowania na lotnisku w Duesseldorfie.
Kapitan, którego niemieckie media zidentyfikowały jako Patricka S., najprawdopodobniej wychodząc do toalety, przekazał Lubitzowi kontrolę nad maszyną. Nie zdołał potem wrócić do kokpitu, ponieważ drugi pilot uniemożliwił mu otwarcie drzwi. Drzwi do kokpitu można było zablokować tylko ręcznie.
Lubitz świadomie zaczął obniżać wysokość lotu i nie otworzył drzwi do kabiny. Był przytomny do chwili uderzenia samolotu o ziemię i sam rozpoczął manewr obniżania wysokości. Nie reagował na wezwania kontroli obszaru powietrznego. Nie nadał sygnału "mayday". Nie powiedział ani słowa, od kiedy kapitan wyszedł z kokpitu. Nic nie wiadomo na razie o motywach, jakimi się kierował.
Z nagrania zarejestrowanego przez czarną skrzynkę Airbusa A320 wynika, że pasażerowie dopiero w ostatniej chwili zorientowali się, że dojdzie do tragedii. Ich krzyki rozległy się tuż przed rozbiciem się maszyny. W katastrofie zginęło 150 osób, głównie Niemcy i Hiszpanie.
Lubitz pracę w Germanwings rozpoczął we wrześniu 2013 r. Miał wylatane 630 godzin, czyli prawie 10 razy mniej od pierwszego pilota.
Agencja AP pisze, powołując się na znajomych 28-latka, że nie wykazywał żadnych oznak depresji, gdy spotkał się z nimi jesienią ub.r. przy okazji odnawiania licencji pilota szybowcowego. Licencję tę Lubitz uzyskał jako nastolatek.
Jak poinformował szef Lufthansy, spółki-matki Germanwings, Carsten Spohr, Lubitz rozpoczął szkolenie na pilota w 2008 r., ale miał w nim "dłuższą przerwę". Spohr nie ujawnił powodu przerwania szkolenia, powołując się na tajemnicę lekarską. Po zaliczeniu wszystkich wymaganych testów kandydat na pilota kontynuował naukę.
Po zakończeniu szkolenia oczekiwał przez 11 miesięcy na miejsce w grupie pilotów, co według Spohra "nie jest niczym nadzwyczajnym". W tym czasie pracował jako steward.
Spohr zapewnił, że Lubitz był na sto procent zdolny do lotów. Podkreślił, że Lufthansa zwraca uwagę nie tylko na techniczne szkolenie kandydatów na pilotów, lecz także na ich psychiczną kondycję. Po zakończeniu szkolenia piloci nie są jednak poddawani regularnym badaniom psychologicznym.
Prokurator Robin zaakcentował, że nie znaleziono podstaw, by katastrofę uznać za akt terroru i odmówił odpowiedzi na pytanie o wyznanie drugiego pilota.
Do tezy przedstawionej przez francuską prokuraturę przychylają się niemieckie władze, a także szef Lufthansy. Jak poinformował szef niemieckiego MSW Thomas de Maiziere, członkowie załogi zostali dokładnie sprawdzeni przez służby pod kątem ewentualnych związków z terroryzmem. Kontrola przyniosła wyniki negatywne, także w przypadku Lubitza.
Również niemiecki Urząd Kontroli Lotniczej podał, że podczas rutynowych kontroli u Lubitza nie stwierdzono nic podejrzanego. Pod koniec stycznia otrzymał zaświadczenie, że nie ma wobec niego żadnych zastrzeżeń dotyczących ewentualnej karalności bądź związków z organizacjami skrajnymi. Poprzednie kontrole też nie wykazały nic podejrzanego.
Jak oceniła kanclerz Niemiec Angela Merkel, informacje francuskiej prokuratury "nadały tragedii nowy zaskakujący wymiar". Merkel zapewniła, że niemieckie władze uczynią "wszystko co możliwe", aby wesprzeć śledztwo i wyjaśnić wszystkie okoliczności katastrofy.
Niemiecka policja rozpoczęła w czwartek rewizję w mieszkaniu Lubitza na obrzeżach Duesseldorfu. Śledczy działają na podstawie francuskiego wniosku o pomoc prawną. Poszukują motywu przestępstwa lub wskazówek mogących świadczyć o chorobie psychicznej. Przeszukany ma być też dom w Montabaur w Nadrenii-Palatynacie, skąd pilot pochodził.
W związku z informacjami francuskiej prokuratury tanie linie lotnicze Norwegian Air Shuttle (NAS) od piątku wprowadzą obowiązek stałego przebywania dwóch osób w kokpicie podczas lotu.
Airbus A320 rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, lecąc z Barcelony do Duesseldorfu. W katastrofie zginęło 144 pasażerów i 6 członków załogi: 75 Niemców, 50 Hiszpanów, a także obywatele USA, Maroka, W. Brytanii, Argentyny, Australii, Belgii, Kolumbii, Danii, Izraela, Japonii, Meksyku, Iranu i Holandii.(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama