O swojej książce na temat Harlemu, jego historii, zmianach demograficznych, socjoekonomicznych i kulturowych w tej dzielnicy oraz walce o zachowanie jej historycznej tożsamości mówił w piątek w nowojorskim konsulacie RP Tomasz Zalewski.
Wieloletni korespondent PAP w Waszyngtonie przypomniał, że już pod koniec lat 80. zaintrygowało go miejsce, do którego biali nowojorczycy lub turyści raczej rzadko zaglądali w obawie o swe bezpieczeństwo. Aby lepiej poznać dzielnicę przeprowadził się tam na trzy miesiące w 2013 roku, czego owocem jest książka „Harlem”.
Zdaniem Zalewskiego nie jest to praca naukowa, ani też dzieło pretendujące do przedstawienia tematu w sposób precyzyjny i obiektywny. „To dziennikarski raport pełen subiektywnych obserwacji i impresji pisany przez białego autora z Europy, który początkowo czuł się w Harlemie nieco wyalienowany. Aby to zaakcentować, narrator opowiada historię w pierwszej osobie i rozpoczyna ją wizerunkiem samego siebie, kiedy przeprowadził się do dzielnicy wiosną 2013 roku” – ocenia autor.
Mówiąc o Harlemie w kontekście przemian zachodzących w Nowym Jorku, Zalewski, który zaprosił do konsulatu RP grupę Afroamerykanów, pomagających mu poznać specyfikę obszaru, zaobserwował, że inaczej niż w przypadku innych społeczności, czarnoskórym udało się w dużym stopniu zachować charakter dzielnicy.
Podczas gdy amerykańscy Włosi, Irlandczycy, a ostatnio także Polacy, dzięki poprawie standardu życia, czy w rezultacie migracji spowodowanej podnoszeniem się kosztów życia np. na Greenpoincie lub w Williamsburgu opuszczają swe miejsca, Afroamerykanie wciąż dominują na Harlemie. Torpedują próby wyburzania obiektów określających charakter dzielnicy. Obecny na spotkaniu w konsulacie znany historyk architektury Michael Henry Adams zapobiegł zniszczeniu zabytkowego gmachu kasyna.
Zalewski zwracał uwagę na znaczenie afroamerykańskich kościołów w batalii o utrzymanie tożsamości Harlemu. Mówił o doniosłej roli takich muzyków, jak Bill Saxton i Craig Harris, biznesmanów w rodzaju Steve'a Williamsa bądź artystów, w tym Franco Gaskina.
Dostrzegając renesans, jaki przeżywa teraz Harlem, autor nie ma złudzeń co do istoty zachodzących przeobrażeń. Przypomina o miejscach, które albo już nie istnieją, albo zmieniły wygląd. Wskazuje na zróżnicowanie dzielnicy, a nawet – jak w przypadku wschodniej części Harlemu – zawładnięcie jej przez ludność latynoską z jej kulturą i muzyką, w tym latynoską odmianą jazzu.
Według Zalewskiego Harlemu nie oszczędziła komercjalizacja. Kolebka jazzu amerykańskiego wciąż oferuje turystom rozrywkę w takich klubach jak Red Rooster, Minton’s Playhouse i Shrine. Dziennikarz podkreśla jednak, że w opinii jego przewodników po dzielnicy, aby posłuchać muzyki faktycznie pielęgnującej najlepsze tradycje i zachowującej autentyczny styl należy się raczej udać do afroamerykańskich kościołów w Harlemie lub prywatnych mieszkań.
„Myślę, że ta książka musi być przełożona na angielski, ponieważ w Ameryce wzbudziłaby nawet większe zainteresowanie niż w Polsce. Dla Amerykanów byłoby ciekawe zapoznać się ze spojrzeniem kogoś, kto stąd nie pochodzi, kto nie jest wplątany blisko w amerykański rasizm i system klasowy. Mogliby poznać spojrzenie kogoś, kto patrzy świeżym okiem na to, co się tutaj dzieje” – powiedział PAP Michael Henry Adams.
W atmosferę Harlemu wprowadzała zgromadzonych w konsulacie także ekspozycja zdjęć fotografa i fotoreportera Wojtka Kubika kierującego obiektyw na słynne obiekty, np. teatr Apollo. Artysta pokazał obrazki z ulic w latach 80., jak też dzisiaj. Fotografował uliczne zespoły oraz legendarnych jazzmanów, m.in. trio Oscara Petersona, Herba Ellisa i Raya Browna.
Nastrój budowała także muzyka saksofonisty Krzysztofa Medyny i pianisty Andrzeja Winnickiego. Zaprezentowali znane z wykonań czarnoskórych artystów stare standardy jak "All the Things You Are", "Cherokee" i "Like Someone in Love".
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
Reklama