Roberta Jacobson, zastępczyni sekretarza stanu USA i najwyższej rangi przedstawiciel amerykańskiej administracji na Kubie od 35 lat, w piątek (czasu miejscowego) spotkała się w Hawanie z przedstawicielami kubańskiej opozycji.
Jacobson powiedziała, że chciała osobiście usłyszeć poglądy kubańskich dysydentów i wysłuchać ewentualnej krytyki. Według dziennika "Washington Post" w rozmowie z amerykańską dyplomatką udział wzięło siedem osób.
"Powiedzieliśmy (Jacobson) to, co mówimy każdemu przedstawicielowi rządu innego państwa, czyli jak ważna jest solidarność z kubańskimi dysydentami i kubańskim narodem" - powiedział obecny na spotkaniu Jose Daniel Ferrer z opozycyjnego Kubańskiego Związku Patriotycznego (UNPACU). USA w dalszym ciągu stanowczo występują w obronie praw człowieka na Kubie - dodał.
Nie wszyscy zaproszeni stawili się na spotkaniu. Zaproszenia nie przyjęła Berta Soler, przewodnicząca Dam w Bieli, organizacji zrzeszającej żony, siostry i matki odbywających kary więzienia dysydentów kubańskich. Jej zdaniem na spotkaniu z Jacobson nie zapewniono "różnorodności opinii wśród jego uczestników".
Wielu przedstawicieli kubańskiej opozycji sceptycznie odnosi się do zapowiedzianej w grudniu normalizacji zerwanych ponad 50 lat temu relacji między Kubą i USA. Obawiają się oni, że skłoni ona amerykańską administrację do pominięcia milczeniem licznych przypadków łamania praw człowieka przez władze w Hawanie - przypomina BBC.
Roberta Jacobson stoi na czele amerykańskiej delegacji, której powierzono nawiązanie pierwszych dwustronnych, oficjalnych rozmów z Kubą w sprawie przywrócenia stosunków dyplomatycznych. Zakończone w czwartek rozmowy w Hawanie na razie nie przyniosły wymiernych rezultatów, ale strony już ogłosiły, że planują spotkać się po raz kolejny.
Rozmowy mają doprowadzić do przywrócenia amerykańsko-kubańskich stosunków dyplomatycznych, zerwanych w 1961 r. po nieudanej inwazji kubańskich bojowników w Zatoce Świń, dokonanej za prezydentury Johna Kennedy'ego w celu obalenia rządu Fidela Castro.(PAP)
fot.EPA