Choroby i zaburzenia psychiczne, pomimo rosnącej świadomości społecznej, wciąż pozostają powodem do wstydu i kłamstw. Chorzy najczęściej nie chcą się leczyć, obawiając się łatki „wariata” i społecznego ostracyzmu.
Choroby psychiczne pozostają w sferze tabu, a chorzy doświadczają stygmatyzacji. Wariat, szaleniec, brak piątej klepki, nie wszyscy w domu – to najłagodniejsze określenia, które osoby z zaburzeniami psychicznymi często słyszą na swój temat. Wyzwiska, żarty i drwina to nie wszystko. Chory psychicznie najczęściej wzbudza lęk i obawę. Najprościej jest go odsunąć, zepchnąć na margines funkcjonowania lub razem z nim (lub nią) udawać, że problem nie istnieje, mając nadzieję, że – jak w przypadku kataru – zniknie sam.
O zaburzeniach psychicznych robi się głośno dopiero wtedy, gdy dochodzi do tragedii, kiedy chory posunie się do ostateczności i zabije kogoś lub siebie. Niecałe trzy miesiące temu opinię publiczną poruszyła okrutna zbrodnia – Maciej Kotliński zamordował swoją partnerkę i córkę. Podobne oburzenie wywołały inne morderstwa, których sprawczynie cierpiały na zaburzenia psychiczne. Alfreda Giedrojć brutalnie zamordowała swoją 5-miesięczną wnuczkę; głośno było też o Elżbiecie Plackowskiej, która zabiła dwoje dzieci, w tym swojego 7-letniego syna. Media ochoczo podchwytują temat, pisząc o niebezpiecznych dla otoczenia szaleńcach. Tymczasem okazuje się, że chorzy psychicznie relatywnie rzadko dopuszczają się brutalnych czynów; w Stanach Zjednoczonych zaledwie 5 proc. przestępstw z użyciem przemocy jest dokonywanych przez osoby z zaburzeniami psychicznymi.
Medialna, często histeryczna nagonka, która ma miejsce po kolejnej tragedii, jeszcze bardziej pogłębia stereotypy i mity narosłe wokół chorób psychicznych. A to – rzecz jasna nie przyczynia się do profilaktyki i ich leczenia. W efekcie braku społecznej akceptacji i lęku przed jeszcze większym odrzuceniem chory rzadko wybiera metody mogące przynieść realną poprawę. Społeczne napiętnowanie, zaprzeczenie i zwykły wstyd skutecznie powstrzymują chorych przed sięgnięciem po pomoc. Do tragedii, jak te opisane powyżej, nie musiało dojść. Większość chorób psychicznych można leczyć przy pomocy psychoterapii, leków lub łącząc obie metody.
Praktycznie każdy człowiek doświadczający zaburzeń psychicznych zanim wyląduje na kozetce psychologa czy psychiatry – praktykuje samoleczenie. Często „leczy” objawy przy pomocy substancji psychoaktywnych – alkoholu, narkotyków i zachowań – agresji, wycofania, izolacji. – Pacjenci, którzy odwiedzają mój gabinet przychodzą najczęściej w głębokim kryzysie, wtedy gdy nie mogą sobie już poradzić lub gdy rodziny stawiają weto – mówi psycholog kliniczny Katarzyna Pilewicz.
Ci, którzy dotrą do psychologa, psychiatry lub na oddział odwykowy mają szansę wyjść na prostą, a przynajmniej poprawić jakość swojego życia. Ci, którzy wybierają nie leczyć się, często kończą w nałogach, na ulicy. Psychicznie chorzy to przede wszystkim osoby głęboko nieszczęśliwe i zagubione. Społeczne wyobrażenie chorego jako żądnego krwi psychopaty, tudzież „wioskowego głupka” to nieporozumienie.
Katarzyna Pilewicz widzi pewną poprawę, jeśli chodzi o szukanie pomocy psychologicznej wśród chicagowskiej Polonii. – Zauważam, ze zaburzenia takie jak nerwica, depresja, zespół stresu pourazowego nie wywołują już takich negatywnych konotacji, jak to było kilkanaście lat temu. Natomiast schizofrenia czy uzależnienia wciąż wiążą się ze wstydliwym piętnem. Jest to zresztą absolutnie zgodne z postrzeganiem tych chorób przez Amerykanów.
Wtóruje jej Ala Hołyk z polskiego programu leczenia uzależnień w Haymarket Center, która mówi: – Widzę, że ludzie coraz częściej zaczynają sięgać po pomoc, nie tylko z uzależnieniami, ale też z depresją czy innymi zaburzeniami. Ludzie coraz więcej wiedzą, głównie ze środków masowego przekazu, a ta wiedza przekłada się na korzystanie z leczenia. Stygmat trochę słabnie. Często rodzice przyprowadzają dzieci, które są we wczesnych stadiach choroby, a te łatwiej leczyć. Istnieje coraz więcej różnego rodzaju grup samopomocowych stanowiących pomoc dla ludzi w kryzysie. Spotykają się nie tylko alkoholicy i narkomani, ale też rodzice tzw. „trudnych dzieci” czy osoby niemogące poradzić sobie z żałobą po śmierci kogoś bliskiego. Edukacja i dostęp do informacji są tu sprawą kluczową, wiadomo przecież, że ludzie boją się tego, czego nie rozumieją.
Według danych podanych przez tygodnik tygodnik „Time” ok. 4 proc. populacji, czyli prawie 10 mln dorosłych Amerykanów, ma poważne problemy psychiczne. Dane te nie różnią się zbytnio od innych populacji, w tym polskiej. Podobnie jak wśród Polaków w środowisku amerykańskim także istnieje stygmat, a choroby psychiczne są uważane za wstydliwe. Różnica polega na podejściu do oferowanych form pomocy: coraz częściej wizyta u psychologa jest postrzegana jako coś zwykłego, jako forma zadbania o siebie.
Zanim doczekamy się następnej krwawej jatki, przyjrzyjmy się zdrowiu psychicznemu – własnemu, naszych bliskich i znajomych. Nie ma specjalnej różnicy pomiędzy dentystą a psychologiem, obaj niosą ulgę. Pójście do psychologa czy psychiatry to żaden wstyd, dopuszczenie do tragedii – owszem.
Grzegorz Dziedzic
[email protected]
Najczęściej występujące choroby psychiczne
Depresja – występuje u ok. 10 proc. populacji, najczęściej pojawia się przed 30 rokiem życia lub w wieku podeszłym. Objawy: obniżenie nastroju, brak energii, brak apetytu, zniknięcie zainteresowań, niska samoocena, myśli i próby samobójcze. 15 proc. chorych popełnia samobójstwo.
Nerwica – inaczej zwana neurozą. Objawy somatyczne: nadmierna wrażliwość na bodźce, porażenia narządów ruchu, brak czucia, zaburzenia wzroku i słuchu, bóle głowy, żołądka, serca i kręgosłupa, trudności z oddychaniem, drżenie rąk. Objawy myślowe i emocjonalne: trudności z pamięcią i koncentracją, fobie, napady lęku, podwyższone napięcie, apatia, zaburzenia snu.
Choroba afektywna dwubiegunowa, cyklofrenia (ang. bipolar disorder) – popularnie zwana chorobą maniakalno-depresyjną. Polega na przeplatających się okresach pobudzenia – manii i przygnębienia – depresji. Objawy manii: brak wglądu w chorobę, gonitwa myśli, zawyżona samoocena, podejmowanie lekkomyślnych działań, zwiększona energia, bezsenność. Objawy depresji: brak energii i chęci do działania, anhedonia (niemożność odczuwania przyjemności), wycofanie się z kontaktów społecznych, problemy ze snem, myśli i próby samobójcze. Większość chorych używa alkoholu lub narkotyków w celu samoleczenia.
Zespół stresu pourazowego (PTSD) – zaburzenie lękowe powiązane z tragicznym, traumatycznym przeżyciem, częste u powracających z wojny lub ofiar wypadków. Objawy: przeżywanie na nowo tragicznych wydarzeń, koszmary senne, poczucie odrętwienia, izolacja, napady lęku, obniżenie nastroju, myśli samobójcze.
Schizofrenia – występuje u 1 proc. populacji, pierwsze objawy występują u ludzi młodych, pomiędzy 18 a 35 rokiem życia. Objawy: halucynacje i urojenia, dziwaczne zachowania, apatia, anhedonia, zubożenie mimiki, rozluźnienie skojarzeń, zaburzenia funkcjonowania społecznego.
fot.123RF Stock Photos
Reklama