Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 07:24
Reklama KD Market
Reklama

Prezes Związku Lekarzy Polskich w Chicago: przepraszamy Polonię za incident na naszym balu

Z prezesem Związku Lekarzy, doktorem Józefem Mazurkiem o incydencie na tegorocznym balu z udziałem doktora Wiktora Forysia rozmawia Małgorzata Błaszczuk. Przyzna pan, panie prezesie, że nie była to najlepsza forma promocji Związku Lekarzy Polskich w Chicago? - Wszyscy wiemy, że złe wiadomości rozchodzą się bardzo szybko...
Wywiad z doktorem Józefem Mazurkiem , prezesem Związku Lekarzy Polskich w Chicago Jeśli ktoś w Chicago nie wiedział o istnieniu Związku Lekarzy Polskich, to po 5 lutego z pewnością wszedł w posiadnie tej infomacji za sprawą incydentu, do którego doszło na balu organizowanym przez Związek. Przypomnijmy, znany wśród chicagowskiej Polonii dr Wiktor Foryś, który w 2009 roku ubiegał się o miejsce w Kongresie Stanów Zjednoczonych  po Rahmie Emanuelu, w czasie sprzeczki popchnął jednego z gości, na tyle silnie, że poszkodowany upadając uderzył głową w krzesło. A wszystko o to, kto ma zabrać do domu kwiaty zdobiące stół. Przyzna pan, panie prezesie, że nie była to najlepsza forma promocji Związku Lekarzy Polskich w Chicago? - Wszyscy wiemy, że złe wiadomości rozchodzą się bardzo szybko, niemniej nasz Związek istniej od 65 lat, od 1961 roku i ma ogromny dorobek. To był znakomity bal, właściwie byłby najlepszy w historii, gdyby nie ten incydent, który ogromnie nas zbulwersował. Włożyliśmy mnóstwo pracy w przygotowania, gościem honorownym była prof. Maria Siemionow (która jako pierwsza w świecie dokonała w klinice w Cleveland pełnej transplantacji twarzy- przyp. red.), która, w moim odczuciu, świetnie wypadła, a tu na końcu mieliśmy ten niefortunny incydent.
fot.4NewsMedia/ Doktor Józef Mazurek, prezes Związku Lekarzy Polskich w Chicago
To smutne, ale prof. Siemionow nie była bohaterką tego balu. Wszyscy natomiast wiemy, że jednym z gości był dr Foryś... - To zawsze tak jest, że prasa brukowa tym żyje, każdy się cieszy z czyjegoś niepowodzenia. Na pewno wszyscy chcą wiedzieć jakie stanowisko w tym wszystkim zajmuje Związek Lekarzy. Mieliśmy na ten temat długą dyskusję w zarządzie, gdzie było i oburzenie i rozczarowanie, i potępienie, ale trzeba się też liczyć z pewnymi prawnymi konsekwencjami tego, co się mówi. Więc przede wszystkim postanowiliśmy, że musimy się przyznać do tego wszystkiego i powiedzieć otwarcie: był taki incydent, bardzo niemiły incydent. Wszyskim uczestników balu, cały Związek Lekarzy, jak i całą Polonię przepraszamy, za to, że w tak eleganckim miejscu ( hotel Trump Tower w Chicago – przyp. red.) i w tak eksluzywnym towarzystwie – takie zdarzenie miało miejsce. Co możemy zrobić jako Związek? Przede wszystkim potępiamy to, bo nie było to zachowanie godne lakarza. Ale na tym nasza rola i nasza działalność się kończy, bowiem ten lekarz nie jest czlonkiem Związku od wielu, wielu lat. Z drugiej strony bal jest otwarty dla wszystkich. To nie jest bal jakiegoś wybranego klanu, każdy, kto chce może przyjść,  nie mamy więc za bardzo kontroli, kto przychodzi po zapłaceniu biletu. Niemniej, raz jeszcze – potępiamy to, co się zdarzyło i dołożymy wszelkich środków, by w przyszłości zapobiec takim zdarzeniom. A następny bal odbywa się 4 lutego 2012 roku. Sądzi Pan, że ten incydent może zaszkodzić, wpłynąć na opinię o grupie zawodowej przez Państwa reprezentowanej? - Na pewno nie ma czym się chwalić, jednak tak jak szybko to przychodzi, tak i szybko odchodzi. Jest tyle innych wydarzeń, także wśród Polonii. Prasa brukowa już znalazła sobie innego kozła ofiarnego, ale powtarzam, my wcale się nie zapieramy. Tak, był incydent, czujemy się winni w pewnym sensie, bo to była nasza impreza, nasza najlepsza impreza dochodowa i robimy wszystko, by to się nie powtórzyło w przyszłości. Szkoda, że doktor Foryś zdominował całe zainteresowanie wokół Związku, który przecież może się pochwalić wybitnymi lekarzami do niego należącymi; warto choćby wspomnieć wiceprezeskę organizacji – profesor Ewę Radwańską, która na co dzień jest założycielką i dyrektorką najstarszego w Chicago Programu Endokrynologii, Reprodukcji i Niepłodności przy Centrum Medycznym Szpitala Uniwersyteckiego Rush   - Na balu uhonorowaliśmy trzy Polki, trzy kobiety z tytułami profesora. Pierwszą z nich była wspomniana już profesor Maria Siemionow,chirurg z Cleveland po Akademii Medycznej w Poznaniu, którą notabene skończyła kilka lat przede mną, drugą – pani profesor Maria Kuligowska, światowej sławy radiolog, która jesienią zeszłego roku otrzymała nagrodę im. Marii Curie-Skłodowskiej na zjeździe radiologów amerykańskich oraz profesor Ewa Radwańska, endokrynolog ze szpitala Rush. Wszystkie panie są nszymi horowymi członkiniami, a ich wyróżnienie było kulminacyjnym momentem tego balu. Związek ma fundusz stypendialny, pomagacie Państwo także nowoprzybyłym lekarzom z Polski - Żeby Związek przeżył, musi być napływ nowych członków. Wiadomo, wszyscy się starzejemy, a lekarzy nowoprzybyłych z Polski nie ma wielu, bowiem teraz już i w Polsce jest Ameryka i lekarze wolą zostać w kraju, a jeśli nie w Polsce, to w Europie Zachodniej, gdzie nie muszą się martwić o nostryfikację dyplomu. Ale dla tych, którzy zdecydują się tu przyjechać, mamy pomoc w Dziale dla Nowoprzybyłych, gdzie dostaną materiały, mogą także ubiegać się o stypendium egzaminacyjne rzędu około tysiąca dolarów na kursy Kaplana, pomocne w przebrnięciu przez egzaminy. Ostatnio obserwujemy, że dzieci pochodzące z polskich rodzin, urodzone w USA, jadą na studia medyczne w języku angielskim na Uniwersytet Jagielońskim, a później wracają do Stanów Zjednoczonych, gdzie chociaż mają łatwiej, to jednak muszą przejść wszystkie egzaminy nostryfikacyjne. Czy Związek dysponuje statystykami dotyczącymi liczby polskich lekarzy pracujących na terenie aglomeracji chicagowskiej? - Te liczby bardzo się wahają. Myślę, że jest to grupa 300-400 osób. Wielu z nich nie należy do Związku z jakiś powodów. Jest , a przynajmniej była, spora liczba tych, którzy byli lekarzami w Polsce, ale tutaj nie wykonują tego zawodu z wielu różnych względów. Ilu członków liczy Związek? - Aktywnych, uczestniczących w zebraniach – jest  dwustu, ale zapisanych członków mamy około 400. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Malgorzata Błaszczuk

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama