Jak powiedział PAP ekspert Human Rights Watch John Sifton, znajdujące się w Polsce tajne więzienie CIA zostało oznaczone w raporcie Senatu o torturach CIA jako "miejsce niebieskie". Ocenił, że ukrywanie nazwy nie ma sensu, bo wszyscy wiedzą, że chodzi o Polskę.
"+Niebieskie miejsce zatrzymań+, o którym mowa w raporcie, to miejsce w północnej Polsce na Mazurach. Ustaliliśmy to na podstawie wcześniej dostępnych informacji" - powiedział PAP John Sifton z organizacji Human Rights Watch (HRW), która jako pierwsza pisała już w 2005 roku, że tajne więzienia Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) znajdowały się w Polsce i Rumunii.
Senat USA opublikował we wtorek streszczenie swego raportu na temat programu tzw. wzmocnionych technik przesłuchań, jak podtapianie (waterboarding), pozbawianie snu czy stosowanie gróźb przemocy seksualnej, który CIA prowadziła w tajnych ośrodkach utworzonych w ramach walki z terroryzmem po zamachach z 11 września 2001 r., za prezydentury George'a W. Busha. Senatorzy stwierdzili w nim, że program przesłuchań był nie tylko niezwykle brutalny, ale też nieskuteczny, a torturowanie wykraczało daleko poza granice prawa.
Jak ocenił Sifton, zakamuflowanie w raporcie Senatu nazw lokalizacji, gdzie mieściły się więzienia, jest "irytujące, gdyż to już nie jest tajemnicą". "Polska wielokrotnie była publicznie wymieniana, w tym także w wyroku sądu w Strasburgu. Trzymanie tego w formalnej tajemnicy pozwala natomiast polskim władzom na kontynuowanie dwuznaczności" - powiedział. Zwrócił uwagę, że nawet rząd USA nie dementuje oskarżeń i informacji w mediach o tym, gdzie były więzienia CIA. "Oni tylko po prostu odmawiają komentarzy w tej sprawie. Rząd USA nie zaprzecza, bo to byłoby kłamstwem" - dodał Sifton.
Jego zdaniem przesadzone są obawy, że ujawnienie nazw mogłoby zwiększyć ryzyko zagrożenia dla USA lub krajów, które zgodziły się na współpracę z CIA. "Al-Kaida i inne grupy radykalnych islamistów od dawna wiedzą, że CIA torturowała ich przedstawicieli" - powiedział. Przypomniał, że CIA już w przeszłości formułowała podobne obawy, starając się zapobiec publikacji informacji o swym kontrowersyjnym programie przesłuchań. "W 2005 roku powiedzieli wydawcom +Washington Post+, że publikowanie nazw Polski i Rumunii może wywołać ataki Al-Kaidy w tych dwóch krajach. To nie nastąpiło. (...) Al-Kaida już dawno o tym wie, więc czemu raport mógłby coś zmienić" - dodał.
Ekspert zwrócił uwagę, że opublikowany przez Senat raport potwierdza już wcześniej znane informacje o torturach; to, co nowe, to "skala nadużyć". Senatorzy udowodnili, że wbrew zapewnieniom CIA i prezydenta George'a Busha, że przy programie przesłuchań pracowali "profesjonalni agenci", wielu z nich przekroczyło swe uprawnienia - wskazał.
"Raport ujawnia, że niektórzy posunęli się do tak sadystycznych działań, wychodzących poza i tak okrutne techniki, na które CIA uzyskała zgodę administracji" - powiedział Sifton.
Ale za najważniejszą i zupełnie nową informację w raporcie uznał ujawnienie istnienia wewnętrznego dokument CIA, przygotowanego przez prawników agencji już w 2002 roku, w którym przyznawano, że techniki używane podczas przesłuchań łamią prawo zakazujące tortur oraz genewską konwencję praw człowieka.
"To bardzo ważne, bo przez wiele lat Biały Dom bronił CIA, mówiąc, że agencja nie wiedziała, co jest, a co nie jest legalne. Okazuje się, że CIA już 2002 roku, czyli na samym początku programu, wiedziała, że to, co robi, jest nielegalne. (...) A potem, gdy wystąpili o opinię prawną do prawników ministerstwa sprawiedliwości i Białego Domu, starali się +zalegalizować+ to, co było nielegalne" - powiedział.
Ekspert wyraził rozczarowanie, że przez sześć lat administracji Baracka Obamy nie udało się nikogo postawić w stan oskarżenia. "Niestety jasne jest, że i teraz nadal nikogo nie postawią. Ale przynajmniej ten raport sprawi może, że w przyszłości CIA nie pozwoli sobie już na takie praktyki i odmówi, jeśli jakikolwiek inny prezydent wpadnie na pomysł tajnych więzień. Bo choć nikt nie został oskarżony, to program kosztował ich (agencję CIA) bardzo wiele problemów" - powiedział.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
fot.Shawn Thew/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama