Choć prezydentowi Obamie bardzo zależy na umowie ws. programu nuklearnego Iranu, szanse na jej zawarcie do 24 listopada są małe - mówi PAP ekspert Blaise Misztal. Teheran liczy bowiem, że czas gra na jego korzyść; a w interesie Rosji jest przeciąganie kryzysu.
W Wiedniu rozpoczyna się we wtorek ostatnia runda rozmów grupy 5+1, czyli pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ (USA, Wielka Brytania, Rosja, Francja, Chiny) oraz Niemiec i Teheranu w sprawie irańskiego programu nuklearnego przed wyznaczonym na 24 listopada terminem na wypracowanie trwałego porozumienia.
"Codziennie dostajemy różne informacje, ale wygląda na to, że szanse na jakieś porozumienie w poniedziałek (24 listopada) są coraz marniejsze" - powiedział PAP ekspert ds. Iranu z waszyngtońskiego Bipartisan Policy Center Blaise Misztal. Jego zdaniem różnice co do tego, jak bardzo Iran powinien ograniczyć swój program nuklearny, "są zbyt duże, by udało się je przezwyciężyć przynajmniej w tym czasie". Dlatego uważa, że najpewniej strony przedłużą negocjacje o kolejne dwa miesiące, czyli do 24 stycznia.
Prowadzone od 2013 r. negocjacje mają na celu uniemożliwienie Iranowi wybudowanie bomby jądrowej w zamian za łagodzenie, a ostatecznie nawet zniesienie dotkliwych międzynarodowych sankcji gospodarczych. W styczniu strony podpisały porozumienie, które ograniczyło irańskie zdolności wzbogacania uranu, ale tylko na czas określony. Do 24 listopada strony dały sobie czas na wypracowanie ostatecznej umowy.
Zdaniem Misztala prezydentowi Barackowi Obamie zależy na jej zawarciu, gdyż "bardzo potrzebuje sukcesu" w polityce zagranicznej, gdzie przegrywa na wielu frontach. "Jest wrażenie, że świat jest pochłonięty w kryzysach, a Ameryka, a w szczególności Obama nie potrafi ich rozwiązać, bo nie ma strategii" - ocenił ekspert. Poza tym Iran był zawsze priorytetem Obamy. Już w jego inauguracyjnej mowie w 2009 r. padły słowa o "wyciągniętej otwartej dłoni do Iranu" - przypomniał analityk. Ale nade wszytko - dodał - Obama dąży do porozumienia już teraz, gdyż wie, że kiedy Republikanie przejmą w styczniu kontrolę nad Senatem (w wyniku porażki Demokratów w listopadowych wyborach), to będzie mu znacznie trudniej uzyskać poparcie dla takiej umowy w Kongresie.
"Jeżeli Irańczykom zależy na porozumieniu, to też powinno im zależeć, by zawrzeć je teraz. W przyszłym roku to będzie znacznie trudniejsze" - podkreślił Misztal. Ale jego zdaniem Iran woli czekać, by wywrzeć presję na USA, bo uważa, że obecny konflikt regionalny między szyitami i sunnitami na Bliskim Wschodzie umacnia pozycję Teheranu w negocjacjach. "Grają tym konfliktem, bo uważają, że Ameryka będzie potrzebowała ich pomocy, by go rozwiązać" - wskazał ekspert.
"Iran uważa, że współpraca w sprawie konfliktu pomoże im uzyskać lepsze porozumienie (ws. programu nuklearnego), a Obama uważa, że porozumienie pomoże mu we współpracy z Iranem w konflikcie (na Bliskim Wschodzie)" - podsumował analityk. Przypomniał, że dwa tygodnie temu - jak podały media - Obama wysłał list do przywódcy Iranu ajatollaha Alego Chameneia podkreślając wspólny interes USA i Iranu w zwalczaniu Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii.
Na niekorzyść Teheranu działa jednak spadająca cena ropy, od której sprzedaży - choć niewielkiej, bo ograniczonej sankcjami - irańska gospodarka jest uzależniona. "Ceny spadają, bo Arabia Saudyjska nie zmniejsza swej produkcji po części, by wywrzeć presję na Iranie, którego uważa za wroga" - uważa Misztal. Jego zdaniem Teheran powinien też brać pod uwagę "ograniczoną cierpliwość Izraela". "Im dłużej się to ciągnie, tym większa szansa, że Izrael nie będzie czekał na dyplomację, tylko sam podejmie jakąś akcję" - wskazał.
Najmniej czytelnym graczem w negocjacjach jest, zdaniem Misztala, Rosja. Ekspert przypomniał, że po wybuchu konfliktu na Ukrainie i zajęciu przez Rosję Krymu obawiano się, że Moskwa będzie torpedować negocjacje atomowe, "ale to się nie stało". Niemniej, jego zdaniem, Rosja nie chce szybkiego porozumienia, bo przedłużanie statusu quo działa na jej korzyść. "Rosja nie chce, by Iran zdobył broń atomową, ale zależy jej, by kryzys z Iranem trwał jak najdłużej. Im dłużej Ameryka jest w to uwikłana, tym lepiej dla Rosji. Oznacza to też mniej irańskiej ropy na rynku, a więc Rosja może drożej sprzedawać swoją. Poza tym im dłużej się to ciągnie, tym USA mniej uwagi przywiązują do tego, co dzieje się gdzie indziej" - dodał.
Zdaniem eksperta z trzech możliwych scenariuszy w Wiedniu: osiągnięcie trwałego porozumienia, zerwanie rozmów dyplomatycznych oraz przedłużenie negocjacji, najbardziej prawdopodobny jest ten trzeci. "Tymczasowa umowa dawała stronom możliwość jej przedłużenia na pół roku, ale w lipcu została przedłużona tylko na cztery miesiące, czyli mogą negocjować jeszcze dwa. Co będzie potem, trudno powiedzieć. Chyba trzeba będzie od nowa negocjować nawet umowę tymczasową" - powiedział Misztal.
Ekspert nie ma natomiast wątpliwości, że niezależnie od wyniku rozmów w Wiedniu, Kongres będzie dążyć do zaostrzenia sankcji wobec Teheranu. "Nawet jeśli będzie porozumienie, to wszytko wskazuje na to, że nie spodoba się kongresmenom. Uważają, że to, na co Obama jest gotów się zgodzić, jest za słabe. Od razu zobaczymy więc próbę przyjęcia nowych sankcji, co będzie próbą unieważnienia tej umowy" - powiedział rozmówca PAP. Kongresmenom nie podoba się choćby już uzgodniony w umowie tymczasowej zapis, że ostateczne porozumienie będzie mieć datę końcową. "Nie wiadomo, czy za dwa, 10 czy 20 lat, ale w jakimś terminie ta umowa wygaśnie i wówczas Iran byłby traktowany jako zwyczajny kraj, jak Holandia czy Japonia" - wyjaśnił ekspert.
Zauważył, że niezadowolenie z prowadzonych przez Obamę negocjacji z Iranem "rozkłada się po równo" wśród Republikanów i Demokratów. Już w styczniu br. aż 59 senatorów chciało przyjąć ustawę w sprawie warunkowego zaostrzenia sankcji wobec Iranu w przypadku braku porozumienia. Głosowanie uniemożliwił wówczas lider większości Demokratów Harry Reid, który w styczniu traci to stanowisko.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Na zdjęciu: Barack Obama fot.STR/EPA
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama