Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 05:29
Reklama KD Market
Reklama

Zima w Chicago w relacji naszych Czytelników

Śnieżyca, która przeszła nad Chicago w minionych dniach na pewno przejdzie także do rekordów zanotowanych prez miasto. Meteorolodzy porównują śnieżycę sprzed paru dni z tą, która nawiedziła miasto w 1967 roku. Naszych Czytelników zapytaliśmy o wrażenia z ostatnich dni...
Śnieżyca, która przeszła nad Chicago w minionych dniach na pewno przejdzie także do rekordów zanotowanych prez miasto. Meteorolodzy porównują śnieżycę sprzed paru dni z tą, która nawiedziła miasto w 1967 roku.  Przed ponad 40-tu laty równie mocno także wiało. Jedyna różnica, na którą wskazuje popularny w Chicago meteorolog Tom Skiling to ilość wody zawartej w śniegu. Ostatnie opady były... bardziej suche. Naszych Czytelników zapytaliśmy o wrażenia z ostatnich dni: Beata z Glenview: Chociaż nie miałam takiego zamiaru – nie poszłam we wtorek do pracy. Nie mogłam dotrzeć do kolejki, którą codziennie dojeżdżam do biura w centrum Chicago. Przebrnęłam piechotą może ze 200 metrów i się poddałam. O wyjechaniu samochodem z garażu nie było mowy, mimo, że mąż odśnieżał podjazd w nocy kilkakrotnie. Dziś (czwartek) dalej się odkopujemy. Damian ze Streamwood: Mieszkam w USA od kilku miesięcy i wydawało mi się, że pogodowo nic nie może mnie tutaj zaskoczyć, w końcu pochodzę z gór z Polski. Ale czegoś takiego to nie widziałem. A największe wrażenie zrobiły na mnie porzucone często na środku jezdni samochody. Krzysztof , mieszkaniec  Chicago:  W zimie jest zimno. Ludzie, nie panikujcie. Ja życzę polskim drogowcom, żeby brali przykład. Ostrzeżenia były, pługi już czekały, zanim jeszcze zaczęło padać. Na TAKI śnieg, to naprawdę miasto super sobie z nim poradziło. Hanna z przedmieść: Miałam okropne przeżycie związane ze śniegiem. Późno w nocy we wtorek musieliśmy jechać z moją teściową do szpitala. Nie chcieliśmy wzywać pogotowia ze względu na koszt. Mężowi udało się wyjechać z garażu, ale utknęliśmy w połowie drogi. Zdecydowaliśmy się zadzwonić po pogotowie, czekając na nie poboczu drogi 59 na przyjazd ambulansu,  uderzył w nas od strony kierowcy inny samochód, który wpadł w poślizg. Pogotowie, kiedy przyjechało zabrało do szpitala i męża, i teściową (mąż ma złamaną rękę). Zygmunt z Chicago: Pamiętam taki śnieg w Chicago w 1979 roku. Też było ponad pół metra. Wtedy wracałem z pracy do domu cztery godziny.Tyle zabrało mi pokonanie  30 mil. Teraz nawet nie wychodziłem z domu. Anita z Des Plaines: Jechałam do pracy na godzinę 5 rano. Wyszłam z domu z zapasem czasowym, bo wszyscy straszyli, że będzie strasznie. Odśnieżyłam samochód i wjechałam na ulicę Golf i poczułam się jak w filmie.  Jezdni nie widać, śnieg wali na całego (pęknie podświetlony przez przydrożne latarnie – jedyny odnośnik granic jezdni). Jechałam może z 5 mil na godzinę, bo przy większej prękości od razu rzucało samochodem. Po 30 minutach – poddałam się. Przejechałam może z pół kilometra. Nie było żadnej szansy, żebym zdążyła do pracy. Jak się zresztą okazało później, szef też nie dojechał. Nasz zakład we wtorek nie pracował. Ale nigdy nie zapomnę tych porzuconych samochodów i tego śniegu w ciepłym świetle latarń. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam... Zebrał D.G.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama