Futboliści Chicago Bears odnieśli drugie z rzędu wyjazdowe zwycięstwo. Tydzień temu w San Francisco pokonali 49ers. W Monday Night Football nie dali szans NY Jets wygrywając 27:19. Jay Cutler dwukrotnie podał Martellusowi Bennettowi na przyłożenie i nie popełnił ani jednego błędu. Po raz drugi zaimponował Kyle Fuller, tym razem przechwytując piłkę w kluczowym momencie meczu.
Co z tego, że gospodarze posiadali statystyczną przewagę. Mieli więcej pierwszych podań, dominowali na ziemi (114 jardów do 60) i jeszcze bardziej zdecydowanie w powietrzu (300 jardów do 197), byli częściej w posiadaniu piłki. O końcowym wyniku zadecydowały detale, a one przemawiały na korzyść chicagowian.
Bears wygrali dlatego, że w 23 sekundzie meczu Ryan Mundy przechwycił podanie rozgrywającego Jets Geno Smitha i na dystansie 45 jardów nie dał się dogonić znacznie szybszemu Chrisowi Johnsonowi, zdobywając pierwsze w tym meczu przyłożenie. Niespełna pięć minut później goście przejęli piłkę upuszczoną po kick punt. Jay Cutler w następnej akcji bezbłędnie podał do Martellusa Bennetta i było już 14:0.
Bears wywieźli zwycięstwo również dlatego, że nie pozwolili się dogonić, że kontrolowali przebieg meczu. Jets robili wszystko, by tę stratę zniwelować. Kilka razy dochodzili na niebezpieczną odległość, ale Alshon Jeffery łapał nieprawdopodobne piłki, Robbie Gould nie pomylił się ani razu, Cutler ponownie uruchomił Bennetta w strefie sześciu punktów, a Kyle Fuller przechwycił piłkę (trzeci raz w tym sezonie) w momencie, kiedy ważyły się losy meczu.
Bears dorzucili do swojego dorobku drugie zwycięstwo, bo dobrze spisali się pierwszoroczniacy: Brock Vereen, Ego Ferguson, Will Sutton. Z konieczności musieli oni zastąpić kontuzjowanych Tonego Fiammettę, Chrisa Conte, Jeremiaha Ratliffa. I zastępili jak mogli najlepiej i najskuteczniej.
I chociaż nie wszystko było tak, jak być powinno, można wybaczyć niefrasobliwe personalne faule, słabą grę na ziemi, wciąż kulejącą dyspozycję special teams. Zwycięzców nie osądza się. Czy przed meczami z 49ers i Jets byli tacy, którzy zakładali sukces. W ciemno wzięliby tylko jedno zwycięstwo. A przecież są dwa. Teraz Soldier Field czeka na trzecie. Z Green Bay Packers!
Dariusz Cisowski
Reklama