Polscy siatkarze zostali w Katowicach mistrzami świata. W finale rozegranym w Spodku pokonali obrońców tytułu Brazylijczyków 3:1 (18:25, 25:22, 25:23, 25:22). To drugi złoty medal biało-czerwonych w historii tej imprezy. Po pierwszy sięgnęli 40 lat temu.
Polska: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski, Mateusz Mika, Karol Kłos, Fabian Drzyzga, Paweł Zatorski (libero) oraz Paweł Zagumny, Dawid Konarski, Michał Kubiak
Spotkanie rozpoczęło się po myśli Brazylijczyków. „Canarinhos” bardzo mocno serwowali, co przyniosło im sporo korzyści. Rozegranie w polskiej ekipie było uproszczone, a większość piłek – zgodnie z przypuszczeniami – Fabian Drzyzga posyłał do Mariusza Wlazłego, na którego czekał już blok. Atakujący PGE Skry Bełchatów próbował go mijać, ale nieskutecznie. W szeregach rywali w niektórych akcjach również pojawiał się chaos i gospodarze zmniejszali straty (4:9, 7:10).
Za sprawą serii kolejnych bloków i dobrej postawy w ataku Ricardo Lucarellego i Lucasa Saatkampa ekipa Barnardo Rezende jednak ponownie odskoczyła (18:11). Stephane Antiga próbował ratować sytuację zmianami, wprowadził Pawła Zagumnego i Dawida Konarskiego. Drugi z tych zawodników co prawda posłał asa, ale biało-czerwoni nie zdołali odwrócić losów tej partii.
Zupełnie inną twarz Polacy pokazali na początku seta numer dwa. Zwiększyli czujność w bloku, swoje zrobiło tej rozkojarzenie przeciwników. Kibice obejrzeli w tej partii kilka bardzo długich wymian, pełnych ofiarnych obron po obu stronach. Jedną z takich akcji zakończył efektownie Murilo Endres, drugą Michał Winiarski.
Sympatycy biało-czerwonych byli już powoli myślami przy kolejnej partii, gdy ich ulubieńcy prowadzili 17:11. Zawodnikom Antigi przydarzył się jednak po raz kolejny grzech z kilku poprzednich spotkań MŚ. Brazylijczycy wygrali sześć kolejnych akcji i zrobiło się nerwowo. Końcówka należała jednak do gospodarzy. W ostatniej akcji po trudnej zagrywce Wlazłego kontrę skończył Mika. 23-letni przyjmujący brylował w tej odsłonie - zdobył 10 pkt.
Następny set miał bardzo wyrównany przebieg. Polacy niemal cały czas prowadzili, ale nie byli w stanie odskoczyć na więcej niż dwa punkty. Zmierzający na trybuny Francuzi Nicolas Marechal i Antonin Rouzier życzyli powodzenia stojącym w kwadracie dla rezerwowych Marcinowi Możdżonkowi i Michałowi Kubiakowi, co się sprawdziło po chwili. Co prawda gdy biało-czerwoni już szykowali do piłki setowej, to po wideoweryfikacji okazało się, że jednak punkt należał się „Canarinhos” (23:23), ale chwilę później zaatakował Mika, a Lucarelii uderzył w antenkę i gospodarze wygrywali 2:1.
Brazylijczycy nie składali broni i w czwartej partii walka „punkt za punkt” trwała do stanu 15:15. W ekipie obrońców tytułu dobrze spisywali się Lucarelli i Wallace oraz Lucas. Ciężar odpowiedzialności za zdobywanie punktów po drugiej stronie wziął na siebie Mika, najmłodszy z zespole. Na potknięcia swoich podopiecznych Rezende reagował coraz bardziej nerwowo, za co został ukarany żółtą kartką. Atomowy serwis posłał Felipe Fonteles i jego drużyna prowadziła 20:18. Po chwili, po błędzie Lucarellego na prowadzeniu byli biało-czerwoni. W tym momencie coś zacięło się w grze „Canarinhos”. Punkt na wagę mistrzostwa świata zdobył Wlazły.
Wśród 12-tysięcznejpubliczności w Spodku byli m.in. prezydent RP Bronisław Komorowski oraz szef Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) Brazylijczyk Ary Graca.
„Jestem szalenie szczęśliwy, że możemy to razem przeżywać po kilkudziesięciu latach. To wspaniały prezent na 25-lecie naszej wolności. Dziękuję wszystkim. Także wspaniałym kibicom” – podkreślił prezydent Komorowski tuż po zakończeniu spotkania.
Zespół Antigi powtórzył sukces ekipy Huberta Jerzego Wagnera z 1974 roku w Meksyku. Drugi w historii krążek MŚ biało-czerwoni zdobyli w 2006 roku, gdy zajęli drugie miejsce. Wówczas przegrali właśnie z drużyną Rezende.
Biało-czerwoni w niedzielę po raz drugi w ciągu niespełna tygodnia pokonali Brazylijczyków. We wtorek zwyciężyli w trzeciej rundzie 3:2. Były to jedyne porażki „Canarinhos” w tym turnieju. Polacy zakończyli występ z jedną przegraną na koncie – w drugiej fazie z USA (1:3).
W niedzielę zniweczyli wysiłki utytułowanej ekipy z Ameryki Południowej, która była o krok od zostania pierwszą drużyną w historii, która cztery razy z rzędu wygrała mundial.
To pierwszy sukces biało-czerwonych odkąd drużynę prowadzi mało doświadczony Antiga (wybrany na trenera został w październiku i to jego pierwsza praca w roli szkoleniowca). Złoty medal w mistrzostwach globu gwarantuje Polakom także udział w przyszłorocznym Pucharze Świata - pierwszym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro.
Po wygranym finale polscy siatkarze powiedzieli
Michał Winiarski (kapitan reprezentacji Polski): "Jak spada na boisko ostatnia piłka w finale mistrzostw świata, to najpierw jest uczucie szoku. Nie wiem nawet jak to opisać. To było na pewno coś cudownego. Ten medal dedykuję swojej żonie i dzieciom. Ten rok był dla nich szczególnie ciężki. W Rosji przeżywałem trudne chwile, w kraju żona sama rodziła drugie dziecko. Zawsze mnie wspierała, a ja ją. To wszystko, co dzisiaj miało miejsce, było ukoronowaniem lat poświęceń. Dziękuję, że zawsze mogę na nich liczyć".
Michał Kubiak (przyjmujący reprezentacji Polski): "Jak się dzisiaj rano obudziłem, wierzyłem bardzo mocno, że złoty medal zawiśnie na mojej szyi. Nie rozmawiałem z dziennikarzami cały turniej, bo wybrałem sobie taką drogę i dziękuję wam za to, że to uszanowaliście. Staliśmy się za sprawą Stephane’a Antigi drużyną. Każdy za każdego by poszedł w ogień i to był klucz do sukcesu. Na razie nie myślimy o przyszłości, a musimy cieszyć się tym, co mamy, bo to jest bardzo dużo.
- Wiele było trudnych momentów w tych mistrzostwach. Na pewno te mecze, które graliśmy w drugiej rundzie grupowej MŚ były bardzo ciężkie, zwłaszcza ten z Iranem (3:2), bo on nam dawał szansę wejścia do kolejnej fazy. Zresztą wszystkie spotkania, które kończyły się po tie-breakach, były szczególne. Niesamowitym przeżyciem był też mecz na Stadionie Narodowym. Wówczas wszyscy koncentrowali się na tym, że to jest duże wydarzenie, a wiele osób zapomniało, co jest tak naprawdę najważniejsze, czyli trzy punkty. To było dla nas bardzo dużym przeżyciem, bo nikt z nas nie miał okazji grać przy takiej liczbie publiczności.
- Nie interesuje mnie, czy ktokolwiek na świecie będzie w stanie powtórzyć takie mistrzostwa świata. Ważne, że my to zrobiliśmy, a cały świat patrzył z podziwem. A najważniejsze jest, że wygraliśmy sportowo".
Marcin Możdżonek (środkowy reprezentacji Polski): "Siatkówka to bardzo skomplikowana gra i na zwycięstwo składa się wiele czynników. Uważam, że najważniejszym, który nas scalał, to był wspólny cel – mistrzostwo świata w Polsce. Od samego początku chcieliśmy to wygrać. By zdobywać złoto mundialu, trzeba pokonywać także potęgi światowe. Jestem bardzo zadowolony, że udało nam się utrzeć nosa Brazylijczykom i to dwukrotnie.
- Momentów trudnych było wiele, zwłaszcza w Łodzi. Wyszliśmy z tych chwil obronną ręką i to dodało nam pewności siebie, a tą prezentowaliśmy później w Spodku. Nie jesteśmy jeszcze doświadczoną drużyną, jak choćby +Canarinhos+, którzy takich finałów jak ten rozegrali już mnóstwo. Oni mogli sobie zakładać, że grają wyłącznie o złoto. My szliśmy do tego metodą małych kroczków. Może zabrzmi to nieskromnie, ale nie pierwszy raz jest taka sytuacja, że będziemy przez wszystkich noszeni na rękach, a jak coś przegramy, to znowu pikowanie w dół. Można się do tego przyzwyczaić.
- Czekają nas spore zmiany – odchodzą Mariusz Wlazły, Paweł Zagumny i Krzysztof Ignaczak, ale to jest normalne w sporcie i trzeba się do tego przyzwyczaić. Teraz należy szukać ich zastępstwa wśród młodszych zawodników. A ja mam nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie słowo. Na pewno ten sukces jest ważny ze względów sportowych, ale również z marketingowych. To także bardzo dobra informacja dla polskiej ligi. Poziom będzie bardzo wysoki, a to jest bardzo dobry prognostyk dla wszystkich kibiców. Siatkówka na pewno będzie się jeszcze parę lat trzymać bardzo dobrze w naszym kraju".
(PAP)
Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.
Reklama