W stanowym Muzeum Holokaustu w Skokie w minioną środę odbyła się uroczystość honorująca bohaterstwo Polaka i Włochów, którzy ratowali Żydów w latach zagłady. Na ich cześć zostały odsłonięte tablice na murze otaczającym Fontannę Sprawiedliwych, gdzie uwieczniono nazwiska ponad 70 osób.
Polskim bohaterem ceremonii był nieżyjący Jan Knofliczek, który już w 1990 r. został uznany przez izraelski instytut Yad Vashem za jednego ze Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata za uratowanie Adolfa i Rozalii Pistol oraz ich dzieci – Haliny i Pinchasa w Dobczycach koło Krakowa. Druga tablica upamiętniła Giacomo i Nanninę Marconi z Włoch.
Tablicę z nazwiskiem Jana Knofliczka odsłoniła pracująca w muzeum jego wnuczka Joanna Mikosz. Jak powiedziała zebranym, jest bardzo dumna ze swego dziadka, który miał odwagę, aby ukryć czteroosobową rodzinę przed nazistami i uratować im życie: – Miał przez dwa lata na strychu czteroosobową rodzinę. Żywił ich i opiekował się nimi. W nocy, kiedy naziści opuszczali Dobczyce, dziadek sprowadzał ich do mieszkania, sadzał przy stole i stawiał jedzenie.
Rok temu Joanna odwiedziła w Polsce swoją babcię, od której dowiedziała się więcej o dziadku. Ma zamiar opublikować wkrótce jego historię. Pracę w Muzeum Holokaustu traktuje jako podtrzymywanie rodzinnego dziedzictwa, udział w zachowaniu pamięci o przeszłości i kształtowaniu przyszłości.
Na ceremonii swoje kraje reprezentowali konsulowie Izraela, Włoch i Polski. Konsul Konrad Zieliński określił to, czego dokonali Jan Knofliczek i rodzina Marconich – ratowanie życia innych ludzi – jako coś niepojętego, a jednocześnie naturalnego i głęboko ludzkiego. Podkreślił, że kara śmierci za pomoc Żydom groziła tylko w Polsce, a jednak uhonorowani Polacy stanowią zaledwie jedną trzecią wszystkich wyróżnionych przez Yad Vashem jako Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. – Teraz, kiedy ich czcimy, powinniśmy to przyjąć jako lekcję na przyszłość. A więc chylę głowę przed czynami Jana Knofliczka i Marconich, które powinny być przykładem dla przyszłych pokoleń – mówił polski konsul.
W krótkiej rozmowie po zakończeniu oficjalnych wystąpień Joanna Mikosz wyznała, że o bohaterskim czynie swojego dziadka i o jego uhonorowaniu przez Yad Vashem dowiedziała się dopiero dwa lata temu, kiedy szukając pracy, zgłosiła się do Illinois Holocaust Museum & Education Center w Skokie. Wtedy jej mieszkająca w Chicago mama – również obecna na uroczystości Jolanta Mikosz, z domu Knofliczek – powiedziała jej o tym rozdziale historii rodzinnej, jednak nie znała wielu szczegółów. To jej cóka podjęła trud rekonstrukcji wydarzeń. – Rok temu w sierpniu byłam w Polsce, wtedy babcia pokazała mi dokumenty i kopię medalu, który dostał dziadek. Kiedy zobaczyłam nazwę Yad Vashem, od razu wiedziałam, że to wielki honor. Jednak najwięcej dowiedziałam się od Noreen Brand, dyrektor do spraw edukacji w Muzeum Holokaustu. Dała mi pismo, które przyszło z Yad Vashem. W nim jest ta cała historia.
Jak czytamy w materiałach informacyjnych muzeum, w sierpniu 1942 r., kiedy Żydzi byli wywożeni do getta w Wieliczce, Adolf i Rozalia Pistolowie uciekli z dziećmi do lasu. Poprosili o pomoc swoich sąsiadów, m.in. Jana Knofliczka. Zajął się on ich dziećmi, Haliną i Pinchasem, podczas gdy ich rodzice i ciotka znaleźli schronienie u innych sąsiadów. W grudniu 1944 r., kiedy SS przeszukało – bezskutecznie – dom sąsiadów, Knofliczek znalazł dla Adolfa i Rozalii inne schronienie, gdzie przebywali do końca okupacji. Po wojnie Pistolowie emigrowali do Izraela, skąd przez wiele lat utrzymywali kontakt z Polakami, którym zawdzięczali życie.
Jednym z uczestników spotkania był Jan Krawiec, były redaktor naczelny „Dziennika Związkowego”, który od dziesięciu lat współpracuje z muzeum. Zwiedzającej placówkę młodzieży opowiada o realiach tamtych czasów. Przeżył je sam jako więzień obozów koncentracyjnych Buchenwald i Auschwitz.
Krystyna Cygielska
Zdjęcia: Piotr Jezioro
Zdjęcie główne: Córka Jana Knofliczka, Jolanta Mikosz, pokazuje swoją fotografię z rodzicami – Longiną i Janem
[ot-gallery url="http://dziennikzwiazkowy.com/gallery/jan-knofliczek/"]