Wróciła po dziewięcioletniej przerwie w wieku 35 lat. Zastanawiała się, czy to ma sens, czy da radę. Od listopada ubiegłego roku zaczęła trenować. W marcu startować w zawodach. Na początku lipca zdobywać ponownie medale. Tym razem te, których w swojej przebogatej kolekcji jeszcze nie miała. Do medali mistrzostw świata, Europy i Polski dorzuciłe te zdobyte w mistrzostwach USA. W Fort Lauderdale na Florydzie w National Karate Championship dwukrotnie stanęła na najwyższym stopniu podium, raz tylko o szczebelek niżej.
Zawsze ciągnęło ją do sportu. Żartuje nawet, że będąc dzieckiem lepiej ruszała się, niż mówiła. Ocierała się o kilka dyscyplin. Mając siedem lat rozpoczęła treningi pływackie, ale pokonywanie odległości od ściany do ściany basenu było dla niej zbyt nudne. Później próbowała swych sił w gimnastyce. Ale to też nie było to, czego oczekiwała. Lekkoatletyka odpadała, bo nie lubiła biegać, a sporty zespołowe, bo ją nie kręciły. Marzyła o sportach walki, machaniu rękami i nogami. Tak jak to robił bohater filmu Karate Kid i sam Bruce Lee.
Urodziła się z karate,
ale miłości do tej dyscypliny pewnie nie wyssała z mlekiem matki. Rodzice sportem w ogóle nie interesowali się. Wyrazili jednak zgodę na to, by w wieku ośmiu lat zapisała się do sekcji karate tsunami. Zajęcia odbywały się w miejscu sporo oddalonym od jej domu. Na treningi musieli wozić ją rodzice, cierpliwość do tego szybko im się skończyła i tak musiała czekać aż cztery lata, by ponownie spróbować swoich sił, tym razem w karate tai chi. Była to jednak forma karate medytacyjnego, ona szukała czegoś zdecydowanie bardziej dynamicznego.
I znalazła. W wieku 14 lat podjęła treningi w toruńskim Karate Shotokan Klub. Nie musiała przekonać rodziców do tego, że uprawianie sportu wcale nie oznacza kolizji z nauką. Paradoksalnie, im więcej czasu poświęcała treningom, tym lepsze wyniki osiągała w szkole. Zafascynowały ją przedmioty ścisłe, z powodzeniem startowała w olimpiadzie matematyczno-fizycznej. Tym ostatecznie złamała opór rodziców. Mogła trenować, a na wyniki nie dała długo czekać. Po kilku miesiącach wygrała swoje pierwsze zawody.
Na mistrzostwach Polski kadetów w karate shotokan zajęła trzecie miejsce, miesiąc później w karate wszechstylowym zdobyła swój pierwszy złoty medal. Powinno być odwrotnie, bowiem ta druga federacja karate wymaga większej wszechstronności, bardziej zaawansowanej techniki, a jednak poradziła sobie, zwracając tym sukcesem uwagę szkoleniowców narodowej reprezentacji. Awansowała do kadry Polski B i...szczęście mrugnęło do niej swoim okiem. Wypadkowi uległa jedna z kadrowiczek, mająca zapewniony udział w mistrzostwach Europy w Lizbonie. Na zwolnione miejsce wskoczyła ona i...powróciła ze stolicy Portugalii z brązowym medalem. Ten sukces na stałe wpisał ją do kadry Polski i szeroko otworzył drzwi do medalowych dokonań.
87 medali
Na mistrzowstwach świata zdobyła ich 12, w tym 4 złote, 5 srebrnych i 3 brązowe. Na medalowe podium wskakiwała w Anglii, Portugalii, Francji, Rosji, Meksyku, Japonii i Szwajcarii. 13 medali przywiozła z mistrzostw Europy, w tym dwa z najcenniejszego kruszcu. Swoimi umiejętnościami zachwycała w Wiedniu, Sunderland, Lizbonie, Lucernie, Nikozji, hiszpańskim Cadiz i Wrocławiu. W tym ostatnim czuła się jak u siebie w domu, wszak przez cztery lata studiowała tam na Akademii Wychowania Fizycznego. Kolekcję uzupełnia 59 medali mistrzostw Polski i te ostatnie trzy z mistrzostw USA zdobyte kilka dni temu na Florydzie.
Dorobek byłby z pewnością jeszcze bardziej okazały, gdyby nie to, że w wieku 25 lat przestała startować. Dziesięć lat temu na mistrzostwach świata, które odbywały się w USA, jeden z tamtejszych trenerów złożył czterem polskim reprezentantom propozycję pracy jako instruktor w Illinois Shotokan Karate Club, zrzeszającym ponad siedem tysięcy członków. Po rozmowie kwalifikacyjnej dwie osoby zrezygnowały. Ona i jej kolega z Poznania postanowili dać sobie szansę.
Na wrocławskiej AWF obroniła pracę magisterską z psychologii sportów walki, pozamykała wszystko, co było jeszcze w Polsce do zamknięcia i przyjechała do Chicago. Okazało się, że sama, bo ten, kto miał jej towarzyszyć ostatecznie odpadł. Pracę w klubie łączyła z treningami i startami w zawodach stanowych. Jednak po roku jej drogi z klubem rozeszły się. Postanowiła zrobić sobie przerwę od karate, ale jak sama mówi, nie był to rozbrat ze sportem.
Karate zamieniła na fitness. Ale nie było to jej jedyne źródło aktywności. Była menadżerem w Vitamin Place, przez pewien czas nawet kierowcą limuzyny. Brakowało jej jednak pracy z zawodnikami. Myśli o powrocie do karate były coraz bardziej intensywne. Chciała ponownie poczuć smak zwycięstwa, klimat zawodów, osiągnąć wynik i przypomnieć się ludziom. Cel został osiągnęty na początku lipca w Fort Lauderdale. Jest wynik, są medale, przypomniała się tym, którzy o niej zdążyli już zapomnieć. Są też nowe propozycje pracy, m. in z Indianapolis. Czy z nich skorzysta? Za wcześnie o tym mówić. Pewnie rozstrzygnie o tym czas.
Osobisty trener – Agata Smetaniuk
Bycie mistrzem jest wspaniałe, ale czas biegnie szybko i bezlitośnie. Pewnego dnia, wcześniej czy później, kariera sportowa skończy się i trzeba zacząć pisać nowy rozdział życia. W tym życiu ciało jest świątynią umysłu. I to jest to, co teraz doskonali, przy okazji zachęcając ludzi, by razem z nią chcieli nad własnym ciałem i duszą popracować.
Wybrała karate po to, by było ono jej życiowym oddechem, by ten oddech ukształtował ją. Karate pokazało jej możliwości ludzkiego ciała, jak ono pracuje i jakie ma limity. Pozwoliło jej zdać sobie sprawę z tego, że można z nim zrobić wszystko, zarówno dobrego jak i złego.
Bycie czlonkiem National Karate Team, wieloletnie treningi, medale najbardziej prestiżowych zawodów, spotkania z ludźmi z calego swiata, ukształtowało ją i sprawilo jakim jest teraz czlowiekiem i jakim będzie trenerem.
Wie, że praca nad własnym ciałem nie jest drogą na skróty. Wymaga emocji, dyscypliny, poświęcenia i wytrwałości. Chce uczyć ludzi, by zdawali sobie sprawę ze swoich fizycznych możliwości, podpowiadać im i sugerować jaki rodzaj sposobu na życie jest najbardziej skuteczny, jak dojść do celu, który sobie postawili.
Dariusz Cisowski
Reklama