Rozpoczynamy nowy, 10-odcinkowy cykl o polonijnych seniorach. Ilu z nich na jesień życia wraca do Polski, jak radzą sobie ci, którzy zostają na obczyźnie. Jak zagospodarowują wolny czas i ofiarami jakich przestępstw najczęściej padają? Omówimy także pomoc miejskich, stanowych i polonijnych organizacji dla osób starszych. Myślisz, że to temat, który Ciebie nie dotyczy? Pamiętaj - i ty będziesz seniorem!
Zaczynamy od tekstu red. Alicji Otap, która przyjrzała się bliżej inicjatywie budowy domu dla polonijnego seniora. Dlaczego ciągle nie powstał i kto powinien zaangażować się w realizację takiego projektu.
Polska społeczność w aglomeracji chicagowskiej posiada opinię pracowitej i zasobnej, co nie znaczy, że omija ją ubóstwo i bezdomność. Te nieszczęścia potrafią szczególnie dotknąć w jesieni życia, gdy brakuje zdrowia, energii oraz środków, by zapewnić sobie godną egzystencję. „Dziennik Związkowy” pisał niedawno o Zofii S., przygarniętej przez Anavim, schronisko dla bezdomnych Polaków. Potrzeba pomocy jest jednak znacznie większa. Dlatego od kilku lat prowadzone są starania o dom dla polonijnych seniorów przez Związek Narodowy Polski. Inicjatywą próbujemy zainteresować też inne polonijne instytucje.
– Zapotrzebowanie na taki ośrodek jest rzeczywiście ogromne. Jest bardzo dużo polskich seniorów, których nie stać na to, by samodzielnie utrzymać mieszkania. Wiele osób z naszej społeczności często pyta, czy coś takiego powstanie. Inni proszą o zarekomendowanie odpowiedniego miejsca dla osób starszych. Nasza społeczność powinna mieć dom dla seniora, bo inne narodowości mają takie placówki – mówi „Dziennikowi Związkowemu” Franciszek J. Spula, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej (KPA) i Związku Narodowego Polskiego (ZNP).
Projekt był gotowy
W 2011 r. ZNP miał gotowy projekt Polish Senior Center, ośrodka przeznaczonego dla polonijnej społeczności. – Była zgoda ówczesnych władz miasta. W jej uzyskanie razem ze skarbnikiem ZNP Marianem Grabowskim włożyliśmy dużo czasu i pracy. Inicjatywę osobiście wspierał ówczesny burmistrz Richard Daley i radny 45. okręgu Patrick Levar. Burmistrz Daley udostępnił nam swoje znajomości i kontakty. Nawet zarekomendował firmę architektoniczną. Zatwierdzone zostały plany sporządzone przez tę firmę, a także miejsce pod budowę kilkupiętrowego gmachu z prawie stu mieszkaniami – opowiada nam prezes Spula.
Miejsce było znakomite. Niedaleko skrzyżowania ulic Milwaukee i Central, dokładnie przy ulicy Milwaukee na parceli dawnego salonu samochodowego Gateway Chevrolet, na przeciwko delikatesów Andy's. W tej okolicy mieszka wielu Polaków. Spis powszechny wykazał, że w obrębie dzielnic Jefferson Park, Portage Park i Gladstone Park znajduje się około 7 tys. gospodarstw domowych, których członkami są emeryci. – Budynek byłby bardzo wygodny dla seniorów nie tylko ze względu na okolicę. Na parterze miał się znajdować m.in. niewielki sklep z kawiarnią oraz mała klinika medyczna – informuje prezes ZNP i KPA.
Finansowanie projektu miało się odbywać z funduszy federalnych, stanowych i prywatnych. – Zatwierdzona była pożyczka. Wykonawca projektu wystąpił o zezwolenia rządowe i miejskie, a także o ulgi podatkowe na budowę domu wielomieszkaniowego dla emerytów. O wynajem mogłyby się ubiegać osoby, które ukończyły 62 lata i których dochód roczny nie przekraczał określonego limitu wyznaczonego przez władze federalne. W przypadku osób indywidualnych było to wówczas chyba 42 tys. dol. – relacjonuje prezes Spula.
Dlaczego projekt upadł?
Niestety solidnie opracowany projekt nie doczekał się realizacji. Zmieniły się władze miasta. Burmistrz Daley i radny Levar odeszli na emeryturę. Nowa administracja miała inne plany. Nowy radny 45. okręgu John Arena przedstawił własny projekt zbudowania domu dla seniorów różnej narodowości w okolicy skrzyżowania ulic Irving Park i Cicero, w okolicy, w której nie ma dużego skupiska Polaków. W Chicago każdy radny ma w swojej dzielnicy decydujące słowo co do planowanych w niej obiektów. – Projekt radnego Areny został przegłosowany przez radę miasta, ale nie wiem, czy już ruszył z miejsca − wyjaśnia Spula.
Wciąż są szanse
W opinii Spuli reaktywowanie projektu Centrum Polskiego Seniora jest możliwe, ale nie jest łatwe. – Teraz wszyscy mówią, że nie mają pieniędzy. Miasto i stan borykają się z deficytami budżetowymi i emerytalnymi. Kiedyś były fundusze rezerwowe na tego rodzaju wydatki, a teraz nie wiem, czy jeszcze w ogóle istnieją. Czekam na wybory do władz Chicago w przyszłym roku. Może inny radny inaczej popatrzyłby na sytuację polskich emerytów w Chicago?
Zdaniem prezesa Spuli szanse na budowę domu dla seniorów wzrosłyby, gdyby do inicjatywy przyłączyły się inne polonijne organizacje, instytucje i biznesy. – Trzeba, żeby wszyscy poparli ten projekt, również finansowo. Wspólnymi siłami postaralibyśmy się o jego realizację.
Kto się przyłączy?
Jak na razie zainteresowanie projektem wyrazili wstępnie przedstawiciele Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego (ZPRK), zrzeszenia polonijnych przedsiębiorców budowlanych PACBA oraz Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej.
Prezes ZPRK Joseph Drobot oświadczył, że dom seniora nie był jeszcze przedmiotem rozmów w radzie dyrektorów. – Przedstawię tę kwestię na najbliższym posiedzeniu we wrześniu, a w międzyczasie bardzo proszę o informowanie ZPRK o rozmowach na ten temat pomiędzy polonijnymi organizacjami, ponieważ jesteśmy gotowi uczestniczyć we wspólnym dialogu dotyczącym polsko-amerykańskich emerytów.
Jerzy Uciński, członek zarządu i były prezes PACBA, uważa, że członkowie organizacji poparliby projekt budowy domu dla polonijnego seniora, gdyby został im przedstawiony. – Nasi członkowie biorą udział w różnych charytatywnych przedsięwzięciach i chętnie oferują swoją pracę, jeśli jest dobry projekt i zapewnione są materiały do jego wykonania.
Natomiast decyzję o udziale finansowym w projekcie pozostawia Uciński firmom zrzeszonym w PACBA. – W sprawie inwestycji musieliby się wypowiedzieć indywidualni przedsiębiorcy, ale zanim podjęliby decyzję z pewnością chcieliby wiedzieć wszystko o projekcie. Przede wszystkim − jakie są koszty i możliwości realizacji oraz kto byłby głównym inwestorem i wykonawcą. Ważne jest też to, kto będzie później odpowiedzialny za budynek i jego utrzymanie, ponieważ nie chcielibyśmy, aby nasza praca poszła na marne.
Podobną opinię wyraża Bogdan Pukszta, dyrektor wykonawczy Polsko-Amerykańskiej Izby Gospodarczej. – Nasze poparcie dla takiej oferty zależy w dużej mierze od jej wiarygodności i rzetelności. Musielibyśmy zapoznać się z jej szczegółami na papierze, by ocenić, czy warto się w nią zaangażować.
Przegraliśmy pierwszą rundę. Nie oddawajmy jednak projektu walkowerem, bo to, czy taki dom powstanie - zależy wyłącznie od naszej społeczności. Sprawę na pewno będziemy monitorować.
Alicja Otap
[email protected]