Krajowe służby meteorologiczne (National Weather Service, NWS) potwierdziły, że w poniedziałek przez aglomerację chicagowską przeszły nie tylko burze i nawałnice, ale również pięć trąb powietrznych.
Trzy z pięciu tornad dokonały poważnych zniszczeń w miejscowościach Earlville (około 80 mil na południowy zachód od Chicago), w Plainfield (40 mil na zachód od Wietrznego Miasta) oraz w Romeoville (30 mil na południe od miasta).
Na szczęście obyło się bez ofiar, ale żywioł dokonał dużych zniszczeń pozbawiając dachu nad głową wielu mieszkańców. Trwa szacowanie rozmiarów szkód klęski żywiołowej oraz uprzątanie jej skutków.
Nawałnice i wichury okazały się jednak fatalne w skutkach w rezultacie uszkodzonych lub pozrywanych linii wysokiego napięcia.
W Burbank (na południowym przedmieściu) młody mężczyzna został śmiertelnie porażony prądem, gdy pomagał w sprzątaniu nieporządku po przejściu nawałnicy w tym rejonie. Władze przypuszczają, że teren nie został odpowiednio zabezpieczony przez ekipę zakładów energetycznych ComEd, która pracowała nad przywróceniem zasilania dom pozbawionym elektryczności. Rodzina nieżyjącego 21-letniego Nedala Doleha żąda wyjaśnień od ComEd.
W czasie odcięcia prądu spowodowanego burzą w Hammond (w północno-zachodniej Indianie) szef szkolnictwa w tym mieście został pobity i obrabowany przez napastników, którzy wtargneli do jego domu.
Nadinspektor oświaty Walter Watkins został hospitalizowany z ciężkimi obrażeniami głowy.
Według oświadczenia ComEd, jeszcze w środę w aglomeracji chicagowskiej prądu wciąż nie miało aż 90 tys. klientów elektrowni.
(ao)