Gdy podczas poniedziałkowych nawałnic została zalana droga dojazdowa do portu lotniczego O’Hare, zdesperowani podróżni opuszczali samochody i próbowali mimo wszystko dostać się na lotnisko − na piechotę z bagażami. Byli jednak zawracani z przez policję, która tłumaczyła, że jeśli przez wodę nie przejedzie samochód, to tym bardziej suchą stopą nie przejdzie człowiek.
Woda została usunięta we wtorek nad ranem i autostrada I-190, prowadząca na O’Hare, była już przejezdna około godz. 7.
Zatopiony odcinek drogi na lotnisko to tylko jeden z wielu problemów wynikłych w rezultacie kapryśnej aury. Mieszkańcy aglomeracji chicagowskiej wciąż zmagają się ze skutkami burz, nawałnic, wichur i gradobić, jakie przeszły w nocy z poniedziałku na wtorek przez stany środkowo-zachodnie. Przez południowe i centralne Illinois przeszły nawet tornada.
W wielu miejscach w Chicago i okolicach wystąpiły powodzie i podtopienia. Zalanych zostało wiele dróg, posesji i piwnic. W obszarze całego powiatu Cook odnotowano około 2 cale (5 cm) opadów, przy czym w jego północnych rejonach ponad 3 cale (7,6 cm) − podaje wydział gospodarki wodnej metropolii chicagowskiej (Metropolitan Water Reclamation District of Greater Chicago, MWRD).
Nawałnice i wichury powaliły ostatniej nocy sporo drzew i zerwały linie wysokiego napięcia. Rano we wtorek ponad 200 tys. mieszkańców metropolii nie miało prądu.
W Calumet City aż dwa obalone drzewa spadły na jednorodzinny dom. Na szczęście nic nikomu się nie stało. W Oak Forest piorun trafił w budynek wielomieszkaniowy −już po raz drugi w ciągu ostatnich sześciu tygodni. Mieszkańcy ratowali się ucieczką przed pożarem.
Powoli wraca do normy praca lotnisk, na których nocowały tysiące pasażerów z powodu odwołanych około czterystu lotów.
(ao)