Grupa chicagowskich radnych podejrzewa, że oficjalne statystyki policji pokazujące spadek przestępczości są nieprawdziwe. Dlatego żądają śledztwa oraz przesłuchań publicznych w celu weryfikacji procedur policyjnych i danych liczbowych, którymi chwalą się władze Chicago. Radni chcą, by w debacie publicznej zabrali również głos mieszkańcy.
Pomimo, że w mieście niemal codziennie dochodzi do strzelanin i rozlewu krwi szef policji chicagowskiej Garry McCarthy przedstawia co miesiąc liczby potwierdzające trend spadkowy wskaźników zabójstw i innych rodzajów przestępstw.
Radni, którzy w radzie miasta tworzą tzw. Progressive Caucus - ugrupowanie postępowe - zażądali sprawdzenia procedur policyjnych po zapoznaniu się z raportem inspektora miejskiego Josepha Fergusona oraz analizami liczbowymi opublikowanymi przez "Chicago Magazine". O inicjatywie grupy radnych doniosła w ubiegłym tygodniu telewizja CBS 2.
Szef miejskiej komórki antykorupcyjnej Joseph Ferguson, ustalił, że liczba postrzeleń i ciężkich pobić została w Chicago zaniżona w 2012 r. o około 24 proc., ponieważ policja uwzględniała w statystykach liczbę aktów przemocy zamiast ich ofiar.
Z kolei śledztwo dziennikarskie przeprowadzone przez "Chicago Magazine" ("The Truth about Chicago's Crime Rates” z 7 kwietnia 2014 r.) wykazało, że w 2013 r. wysocy rangą oficerowie policji poprawiali statystyki poprzez zmianę klasyfikacji przestępstwa. Do komputerowych kartotek wpisywano np. "śledztwo w sprawie śmierci", zamiast − "śledztwo w sprawie zabójstwa".
Jak ustalił tygodnik, poważne przestępstwa - m.in. napady rabunkowe, włamania i ciężkie pobicie - wprowadzane były do systemu komputerowego policji jako lekkie wykroczenia, albo były wymazywane z kartoteki.
Publikacja relacjonuje też, że policjanci z różnych dzielnic Chicago uskarżali się na swoich zwierzchników, ponieważ wywierana była na funkcjonariuszy presja, by nie pisali prawdy w raportach. W przypadku odmowy raporty "same się zmieniały" w systemie komputerowym.
Według "Chicago Magazine", tego rodzaju manipulacje prawdopodobnie nie są odosobnionymi przypadkami , ale szeroko zakrojonym procederem, ponieważ komendant każdego dystryktu policyjnego jest rozliczany z poprawy statystyk przestępczości przez szefa policji Garry'ego McCarthy'ego.
Zdaniem tygodnika, najbardziej podejrzanym "cudem" statystki jest spadek ogólnego wskaźnika przestępczości o 56 proc. w okresie od 2010 do 2013 r., mimo zmniejszającej się liczby policjantów patrolujących ulice; co stanowi średnio 19-procentowy spadek w skali rocznej. Dla porównania - wskaźnik ten wynosił mniej niż 4 proc. za poprzedniego szefa policji Jody Weisa.
(ao)