Cliven Bundy, hodowca z Nevady, który od dwudziestu lat odmawia uiszczenia opłaty za wypasanie bydła na państwowych gruntach, obraził się na Partię Republikańską i wstąpił do Independent American Party (niezależna partia amerykańska). Czy ze swoim poglądami znajdzie w niej miejsce?
Zadłużenie Bundy’ego wobec federalnego Biura Zarządzania Gruntami (Bureau of Land Management, BLM) przekroczyło milion dolarów. Rancher odmówił wypłacenia należności wychodząc z założenia, że skoro pola należą do państwa, to należą do wszystkich obywateli, w tym również do niego. Próba odebrania długu poprzez konfiskatę bydła Bundy’ego spotkała się ze zbrojnym oporem. Na pomoc rancherowi pospieszyli członkowie milicji obywatelskiej z różnych części kraju. By nie dopuścić do rozlewu krwi, agenci BLM ustąpili.
Bundy triumfował. Poczuł się zobowiązany do udzielania cotygodniowych wywiadów. Poza tyradami na temat rządu, które zyskały mu poparcie republikanów, wyraził bardzo nieprzychylną opinię na temat Afroamerykanów. Zapędził się zbyt daleko mówiąc, że mieli lepsze warunki i wiedli lepsze, moralne życie za czasów niewolnictwa. Słowa te spotkały się z potępieniem GOP. Nawet superkonserwatywnym republikanom nie wypadało brać Bundy’ego w obronę.
Porzucony przez partię, szukał nowej organizacji o profilu zbliżonym do jego własnych poglądów. I znalazł. W czasie Memorial Day wstąpił do Independent American Party. (eg)
Ewa Malcher
