Grzegorz Turnau to artysta niezwykły. Artysta z poczuciem wykwintnego humoru, a przede wszystkim, pełen dystansu do tego, co robi na scenie. Taki Grzegorz Turnau zawitał ze swoim zespołem na jedyny autorski koncert w Chicago.
Muzykami towarzyszącymi tego wieczoru artyście byli znani jazzmani, instrumentaliści, cenieni nie tylko w Polsce, ale też na świecie słynący z sukcesów własnych przedsięwzięć muzycznych: Jacek Królik (Chłopcy z Placu Broni, Lombard, Grzegorz Ciechowski, Justyna Steczkowska, Renata Przemyk, Krzysztof Antkowiak) – gitara, Robert Kubiszyn (Anna Maria Jopek, Henryk Miśkiewicz, Marek Napiórkowski, Walk Away, Ewa Bem, Natalia Kukulska) – gitara basowa, kontrabas, Leszek Szczerba (Groborz-Kudyk Quintet, Spektrum Session Ryszard Styła) – saksofon, klarnet, Cezary Konrad (Randy Brecker, Susan Weinert, Didier Lockwood, Leszek Możdżer) – perkusja.
Nie zabrakło słów wprowadzenia wypowiedzianych przez Dariusza Borysiewicza, a było o kim: laureat wielu nagród m.in. Nagrody Muzycznej Programu Trzeciego, Nagrody Akademii Telewizyjnej, dwóch Superjedynek plebiscytu w Opolu oraz dziesięciu Fryderyków, do których był nominowany dwudziestoczterokrotnie. A w chwilę potem nie mogło obejść się bez wzruszeń. Zabrał nas Grzegorz Turnau do „strefy podwyższonego sensu”. Pomiędzy niektórymi piosenkami, tam gdzie znalazło się miejsce na słowa, Turnau oczarował widownię ażurowymi konstrukcjami zdań spinającymi jego wypowiedzi w delikatną całość współgrającą z wyśpiewanym tekstem. Przypomniał pierwszą swą wizytę w Chicago jeszcze z roku 1987 jako jeden z artystów „Piwnicy pod Baranami”. Wspominając Marka Grechutę podkreślił, jak bardzo go dziś brakuje.
Część drugą koncertu otworzył piosenką „Między ciszą a ciszą” …sprawy się kołyszą – dośpiewała już widownia. Zresztą ta połowa koncertu była chyba wszystkim zebranym najbliższa, bo publiczność wielokrotnie śpiewała z artystą, który z niemałym rozbawieniem pozwalał na taką, a nie inną, interakcję. „Piosenka dla ptaka” została dedykowana chicagowskiej Polonii, co nagrodzono gorącymi brawami.
Koncert był to szczególny, choć nie dla wszystkich...(mimo prośby artysty o to, by nie zakłócać występu, na scenie pojawiała się fotoreporterka. Grzegorz Turnau przerwał występ, by dać "zaistnieć" intruzce).
Mimo tego incydentu, świat proponowany ze sceny był tak wciągający, że można było zapomnieć o tym co dookoła. Oddać się poezji niczym oczyszczającej kąpieli.
Tym, którym nie udało się tego wieczoru uczestniczyć w wytrawnej uczcie muzycznej i gustować w coraz to lepszych i delikatniejszych powiewach muzyki, pozostało teraz już tylko żałować i czekać na możliwość ponownego spotkania z artystą; może w niedalekiej przyszłości?
Tekst i zdjęcia Dariusz Lachowski
Reklama