Mitt Romney, kandydat Republikanów w wyborach prezydenckich w 2012 r., zarzucił w niedzielę Barackowi Obamie naiwność wobec Rosji i błędną ocenę intencji Moskwy. Uznał, że prezydent mógł zrobić więcej, by powstrzymać Rosję przed aneksją Krymu.
Romney uznał, że Obamie zabrakło dalekowzroczności w przewidywaniu posunięć Moskwy i że prezydent powinien był wcześniej zacząć pracować z sojusznikami nad sprecyzowaniem ceny, jaką Rosja miałaby zapłacić, gdyby weszła na Ukrainę. Wypowiadając się w programie "Face the Nation" telewizji CBS Romney przyznał jednak, że mogłoby to nie wystarczyć do powstrzymania rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.
Teraz - zdaniem Romneya - USA powinny powitać kraje starające się o członkostwo w NATO, zrezygnować z cięć w budżecie wojskowym i ponownie rozważyć umieszczenie systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i w Czechach, jak to planowano.
Również w niedzielę republikanin Mike Rogers, kierujący w Izbie Reprezentantów komisją ds. wywiadu, opowiedział się za dostawami broni na Ukrainę. Występując w telewizji NBC uznał, że wobec Putina potrzebny jest ostrzejszy kurs. "Są rzeczy, które możemy zrobić, ale ich nie robimy" - powiedział i dodał, że retoryka Obamy nie jest adekwatna do realiów na Ukrainie.
Rogers wykluczył wysłanie sił lądowych USA do obrony przed ewentualną dalszą agresją Rosji po aneksji Krymu. Uznał jednak, że USA powinny zaopatrzyć ukraińskie wojsko w lekką broń, wyposażenie medyczne i inny sprzęt, aby Ukraina mogła się bronić. "Sądzę, że byłby to wyraźny sygnał" - powiedział.
Według Rogersa zarówno Ukraińcy, jak i amerykański wywiad sądzą, że "Putin jeszcze nie skończył z Ukrainą". "Idąc spać Putin myśli o Piotrze Wielkim, a gdy rano wstaje, myśli o Stalinie" - powiedział.
(PAP)
Reklama