Administracja Rahma Emanuela w ubiegłym tygodniu dokonała emisji obligacji wartości 883 mln dol., by zapłacić rachunki i utrzymać usługi miejskie na obecnym poziomie. Strategia ta może okazać się kosztowna dla podatników, lecz przypuszczalnie ułatwi kampanię wyborczą burmistrza o reelekcję.
Radni, których kadencja upływa wiosną 2015 r., głosowali w ubiegłym miesiącu za przyznaniem burmistrzowi szerokiego zakresu uprawnień w kwestii powiększania zadłużenia miasta i wydawania miejskich funduszy. Rada miejska m.in. wyraziła zgodę na podwojenie sumy krótkoterminowych pożyczek do 1 mld dolarów, określanych już miejską "kartą kredytową".
Sprzedaż obligacji pozwoli więc miastu spłacić większą część obecnego zadłużenia i uwolnić fundusze z "karty kredytowej", które będą wydawane w roku bieżącym.
− Dobrze rządzące władze nie zaciągałyby długu na pokrycie bieżących wydatków − krytykuje posunięcie ratusza Laurence Msall, prezes Civic Federation, organizacji kontrolującej budżety samorządowe.
Z wyliczeń ekspertów wynika, że ponad połowa obligacji − ok. 451 mln dol. − będzie obłożona wyższym oprocentowaniem, ponieważ fundusze zostaną zużyte na cele krótkoterminowe, zamiast długoterminowych, np. na budowę dróg lub budynków. Z tego względu obligacje są w pełni opodatkowane, co oznacza, że inwestorzy zapłacą wyższe podatki do dochodów, co w konsekwencji podwyższy oprocentowanie obligacji.
− Część dochodów ze sprzedaży obligacji zostanie przeznaczona na spłatę długu wartości 130 mln dol., którego termin płatności przypada wkrótce − mówi Lois Scott, główny urzędnik finansowy miasta.
Władze miejskie jednocześnie oświadczyły, że nie ujawnią szczegółów, na co zostaną przeznaczone pieniądze uzyskane z emisji obligacji.
(ak)
Reklama