Marcin Gortat uzyskał w sobotę 13 punktów i 14 zbiórek oraz przekroczył 500 bloków w karierze, a jego Washington Wizards pokonali na wyjeździe Philadelphia 76ers 122:103. To ich szósta wygrana z rzędu w lidze NBA.
Dłuższą serię sukcesów (siedem) mają obecnie tylko broniący tytułu Miami Heat, którzy w równolegle rozgrywanym spotkaniu zwyciężyli na własnym parkiecie Orlando Magic 112:98.
Dla koszykarzy Philadelphii była to 13. porażka z rzędu, co także jest najdłuższą serią w lidze i 12. kolejna na własnym parkiecie, czym wyrównali niechlubny rekord klubu z sezonu 1996/97. W zespole Sixers debiutował wówczas czołowy potem gracz NBA Allen Iverson, który w przerwie niedzielnego meczu uroczyście zakończył karierę.
Polski środkowy w siódmym kolejnym spotkaniu i 24. w sezonie uzyskał dwucyfrowe zdobycze w dwóch elementach gry. Grał 31 minut, trafił sześć z dziewięciu rzutów za dwa pkt i jeden z dwóch wolnych. Ponadto miał 11 zbiórek w obronie i trzy w ataku, dwa bloki, przechwyt, dwie straty i trzy faule. Pod koniec czwartej kwarty powstrzymując w odstępie 30 sekund czołowych strzelców rywali Michaela Cartera-Williamsa i Tony’ego Wrotena odnotował 500. i 501. zablokowany rzut w karierze.
„Czarodzieje” przez cały czas dyktowali warunki, prowadzili od początku do końca spotkania, a jego bohaterem był tym razem Trevor Ariza, który ustanowił rekord kariery, zdobywając dla zwycięzców 40 punktów.
W pierwszej kwarcie, wygranej 41:28, trafił wszystkie sześć rzutów za trzy, nie mylił się także przy kolejnych próbach w drugiej (74:64) i na początku trzeciej, po której goście prowadzili 97:83. Dopiero po ośmiu celnych z rzędu, spudłował cztery następne rzuty z dystansu.
Ariza jest czwartym graczem podstawowej piątki Wizards, który w ostatnim miesiącu uzyskał swój punktowy rekord w NBA. Wcześniej uczynili to Bradley Beal – 37 pkt (przeciwko Memphis Grizzlies, 11 lutego), Nene – 30 (New Orleans Pelicans, 22 lutego) i Gortat – 31 (Toronto Raptors, 27 lutego).
W będącym ostatnio w wysokiej formie zespole trenera Randy’ego Wittmana, poza Arizą i Gortatem, wyróżnili się w sobotę John Wall – 17 pkt i 16 asyst (wyrównany rekord kariery), Martell Webster – 17 i Trevor Booker - 14.
W ekipie gospodarzy najwięcej punktów zdobyli Wroten – 19, Thaddeus Young – 17 i Carter-Williams – 15.
Trybuny w hali Wells Fargo Center w Filadelfii rzadko się wypełniają na meczach ligi NBA. Tym razem jednak zasiadł na nich komplet 20856 widzów (bilety na dolny sektor godzinę przed meczem sprzedawano po 1280 dolarów), bo w przerwie spotkania podczas specjalnej ceremonii oficjalnie żegnano Allena Iversona.
Zawodnik, który najlepsze lata swojej kariery spędził właśnie w Sixers, m.in. czterokrotnie był królem strzelców ligi, w sezonie 2000/01 został wybrany MVP sezonu zasadniczego i grał w wielkim finale NBA, w emocjonalnym przemówieniu pożegnał się z kibicami. Otrzymał olbrzymią owację.
Koszulkę z jego nazwiskiem i zastrzeżonym numerem „3” przy dźwiękach przeboju Tiny Turner „Simply The Best” zawieszono nad parkietem między tymi upamiętniającymi Maurice’a Cheeksa (nr 10) i Charlesa Barkleya (34).
Po sobotnim spotkaniu koszykarze z Waszyngtonu pierwszy raz w sezonie mają w dorobku o trzy zwycięstwa więcej niż porażek (31-28). Zajmują piątą pozycję w tabeli Konferencji Wschodniej. Sixers (15-44) są na 14., przedostatnim miejscu.
Kolejny mecz "Czarodzieje" rozegrają w poniedziałek u siebie z Memphis Grizzlies (32-25), dziewiątą drużyną na zachodzie.
(PAP)
Reklama