Przyczyną śmierci aktora Philipa Seymoura Hoffmana było przedawkowanie różnych narkotyków - informują amerykańskie źródła medyczne. Zdaniem lekarzy, badających ciało aktora, podobne przedawkowania są bardzo rzadkim zjawiskiem.
W ciele Hoffmana lekarze wykryli ślady heroiny, kokainy, amfetaminy i substancję psychoaktywną benzodiazepinę, która występuje m.in. w lekach na bezsenność. Badanie nie wykazało jednak, która z substancji była bezpośrednią przyczyną śmierci aktora - poinformował w piątek toksykolog Charles McKay.
"Jest różnica pomiędzy śmiercią stymulowaną, którą mogła spowodować kokaina albo amfetamina, a śmiercią narkotyczną wywołaną działaniem heroiny" - powiedział McKay dodając, że środki pobudzające mogą przyczyniać się do zawałów serca lub wylewów, a środki psychoaktywne prowadzą do poważnych problemów z oddychaniem. Podkreślił jednocześnie, że kombinacja substancji, znalezionych w organizmie Hoffmana, wskazuje, że "regularnie sięgał po narkotyki".
46-letni zdobywca Oscara za najlepszą rolę męską w filmie "Capote" (2005) został na początku lutego znaleziony martwy w swym apartamencie w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village.
Policja poinformowała, że Hoffman leżał na podłodze w łazience ze strzykawką w ramieniu. W apartamencie amerykańskiego aktora znaleziono ok. 50 niewielkich torebek, zawierających heroinę, strzykawki, przypaloną łyżeczkę i wiele leków na receptę.
Philip Seymour Hoffman, który zostawił swą partnerkę życiową Mimi O'Donnell i troje dzieci, w przeszłości miał już kłopoty z powodu narkotyków. Uważany za jednego z najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia Amerykanin w zeszłym roku podjął leczenie.
(PAP)
Reklama