Dwóch chłopców, którzy się stali ofiarami "otrzęsin" ze strony swych kolegów z drużyny piłki nożnej w Maine West High School zeznaje w procesie przeciwko byłemu trenerowi. Szkoleniowcowi zarzuca się przed sądem zezwalanie na brutalne praktyki członków drużyny.
Chłopcy, obaj 15-letni i niewielkiego wzrostu, podczas zeznań potwierdzili, że we wrześniu 2012 r. po przebieżce wokół szkoły z innymi pierwszoroczniakami, kilku członków drużyny piłkarskiej napadło na nich i przewróciło na trawę.
Jeden z zeznających ujawnił, że zdjęto mu spodenki (bieliznę pozostawiono) i dotykano patykiem intymne części ciała. Drugiemu chłopcu udało się tego dnia uciec, jednak kilka miesięcy wcześniej podczas obozu treningowego był molestowany przez członków zespołu. Tego incydentu nie zgłosił dyrekcji szkoły.
Gdy trener Michael Divincenzo dowiedział się o "otrzęsinach" nakazał ich sprawcom wykonać 100 pompek i złożyć przeprosiny.
Prokuratura utrzymuje, że w myśl stanowych przepisów nauczyciel lub trener ma obowiązek zgłaszać władzom wszystkie tego typu przypadki.
"Powinien zadzwonić do dyrektora szkoły w tej samej chwili, w której dowiedział się o niezgodnych z prawem praktykach" − powiedziała zastępca prokuratora stanowego Margaret Ogarek.
Adwokat Todd Pugh odmówił skomentowania faktu, że trener nie złożył raportu. Wyjaśnił jedynie, że nie był osobiście świadkiem zajść, a gdy się o nich dowiedział, natychmiast ukarał winnych.
"Z wielu względów cała sprawa jest groteskowa" − powiedział Pugh sędziemu Jeffreyowi Warnick − "Stawiane zarzuty zrujnowały życie mojego klienta".
Dzisiaj kolejny dzień rozprawy. (ak)
Reklama