By zapobiec powrotowi Al-Kaidy i wesprzeć afgańskie służby bezpieczeństwa w Afganistanie, powinno pozostać po 2014 r. od 8 do 12 tys. żołnierzy USA, w tym oddziały specjalne zdolne do bezpośrednich operacji - zaleca raport Rady Stosunków Zagranicznych (CFR).
Raport, którego współautorem jest były doradca amerykańskiego Dowództwa Operacji Specjalnych Seth Jones przekonuje, że po ponad dekadzie zaangażowania w Afganistanie, które kosztowało USA wiele krwi i wydatków, "sporo osiągnięto, by Afganistan stał się lepszym miejscem do życia". Autorzy ostrzegają jednak, że te osiągnięcia "nie są nieodwracalne", a wśród ryzyk wymieniają dalszą ekspansję w Afganistanie Al-Kaidy i jej sojuszników, niestabilność regionu oraz radykalizację społeczeństwa w Pakistanie.
"Byłem dwa miesiące temu w Afganistanie. Oceniamy, że w miarę wycofywania się wojsk USA i NATO Talibowie, Haqqani i inne grupy powstańców zwiększą kontrolę nad krajem" - powiedział Jones dziennikarzom na briefingu na temat raportu. Zauważył, że Talibowie już poczynili postępy na południu i wschodzie kraju, m.in. w prowincji Helmand. Jones, a także drugi autor raportu Keth Crane, jest obecnie związany z zajmującym się kwestiami obronności ośrodkiem badawczym RAND Corporation.
Zdaniem ekspertów w Afganistanie należy utrzymać po grudniu 2014 roku od 8 do 10 tys. amerykańskich żołnierzy, ze znacznym udziałem sił specjalnych.
Wojska USA miałyby do spełnienia dwie główne misje. Po pierwsze szkolenia, doradztwo i pomoc narodowym i lokalnym afgańskim służbom bezpieczeństwa. Mniejsza liczba żołnierzy powinna zostać przeznaczona do zadań specjalnych, takich jak przeprowadzanie ataków na terrorystów, zabijanie lub przechwytywanie najgroźniejszych przeciwników, a także do współpracy z najlepszymi afgańskimi siłami w obszarach kontrolowanych przez Talibów, z użyciem bezzałogowych dronów do obserwacji i zadań wywiadowczych, ale też okazjonalnych ataków.
"Misja byłaby podobna do tych, jakie mamy w Kolumbii, czy na Filipinach, gdzie kładziemy nacisk zarówno na bezpośrednie działania, jak też szkolenia i doradztwo" - powiedział Jones.
Szacowane w raporcie roczne koszty utrzymania 8-12 tys. żołnierzy USA w Afganistanie wynoszą od 4 do 7 mld dolarów. "To znacznie mniej niż 130 mld rocznie, jakie poniesiono w 2009 roku, gdy na miejscu było 100 tys. żołnierzy" - zauważył Jones.
Kwestię ilości oraz roli amerykańskich żołnierzy w Afganistanie po grudniu 2014 roku reguluje przygotowywane dwustronne porozumienie ws. bezpieczeństwa między Waszyngtonem a Kabulem. Choć zawarcie porozumienia z USA zaaprobowała Loja Dżirga (wielka rada afgańskiej starszyzny), to z podpisaniem zwleka prezydent Hamid Karzaj, stawiając Amerykanom nowe warunki. Zdaniem Jonesa, taktyka Karzaja służy "celom polityki wewnętrznej". Karzaj myśli bowiem o swej przyszłości po zaplanowanych na kwiecień wyborach prezydenckich i "nie chce być postrzegany w kraju jako marionetka Amerykanów".
"Ale myślę, że podpisze porozumienie. Wyjście Amerykanów z kraju byłoby bowiem katastrofalne dla afgańskiego rządu w dłuższej perspektywie" - powiedział Jones. Przekonywał, że "ekstremalne ryzyko" związane jest zwłaszcza z postępami ruchu Haqqani w prowincjach na wschodzie kraju, gdzie USA zamykają swoje bazy, m.in. w prowincji Paktika, a które tradycyjnie są ważne dla grup bojowników wspieranych przez część pakistańskiego rządu.
Były doradca amerykańskiego Dowództwa Operacji Specjalnych przekonuje, że jak najszybsze zawarcie porozumienia z Kabulem jest w interesie obu stron. "USA muszą zasygnalizować, że zostaną w Afganistanie" - zaapelował. Jego zdaniem Biały Dom powinien ogłosić jak wielu żołnierzy planuje pozostawić w Afganistanie, nawet jeszcze przed podpisaniem umowy z Kabulem. Brak jasnego zobowiązania w tej sprawie sprzyja bowiem "negatywnym zjawiskom" jak "ucieczki afgańskich żołnierzy do rebeliantów" czy "rosnącej liczbie wniosków wizowych składanych przez Afgańczyków, w tym członków sił bezpieczeństwa". Zdaniem eksperta pragną wyjechać zagranicę w obawie o rosnące wpływy Al-Kaidy i innych grup bojowników.
Autorzy raportu dość pesymistycznie oceniają szanse na zawarcie porozumienia pokojowego z Talibami w najbliższej przyszłości. Jak powiedział Jones, z jego rozmów z "byłymi" talibami podczas ostatniej podróży do Aganistanu wynika, że talibowie mogą czekać "na lepsze warunki" do poważnych rozmów pokojowych, po redukcji wojsk amerykańskich z kraju.
W raporcie eksperci zalecają też, by w przyszłorocznych wyborach w Afganistanie USA wspierały "wieloetniczne koalicje", a nie koncentrowały się na indywidualnych kandydatach. "O ile te wybory odbędą się tak jak zaplanowano koło kwietnia, to najważniejsi nie są indywidualni kandydaci, ale to, jak na nich zareagują wpływowe +szare eminencje+ w kluczowych okręgach. Jeśli będzie zbyt wiele niezadowolenia i jawnej opozycji w stosunku do nowego prezydenta, to obawiamy się narastającego rozbicia państwa" - powiedział.
Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)
Reklama