Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 września 2024 10:17
Reklama KD Market

Błażej Bociąga nie może rozstać się z mundurem

Błażej Bociąga nie może rozstać się z mundurem
Błażej Bociąga interesował się wojskiem od dziecka. Po terrorystycznym ataku na USA wiedział, że jest to odpowiednia chwila, by wstąpić do wojska i walczyć ze złem.

/a> Błażej Bociąga do wojska wstąpił po zamachach terrorystycznych 11 września 2001 fot. archiwum prywatne


Uwielbiał lekturę wojenną. Do tej pory interesuje się historią II wojny światowej. Zawsze imponowała mu odwaga tych ludzi i ich oddanie. Jeśli cokolwiek pobudziło jego chęć do udziału w wojnie, to ataki z 9/11. Utwierdził się w przekonaniu, że to jest droga, którą chce podążać. Dobrze pamięta ten dzień. Złość, smutek, ale i pewność, że ci, którzy stali za atakami na USA zostaną ukarani. Nie wahał się nawet przez chwilę kiedy w 2002 roku podpisał swój pierwszy kontrakt z wojskiem. I ani przez chwilę od tamtego momentu tego nie żałuje. Nie myślał o pieniądzach, ani o świadczenach dla zawodowych żołnierzy. Po prostu chciał służyć z tysiącami innych ochotników, którzy wstępowali, by stanąć w obronie kraju.

Błażej służył w siłach lotniczych. Kontrakt, który podpisał w 2002 roku zobowiązał go do pozostania w wojsku przez 4 lata. W tym czasie był 2 razy na misji w Iraku i raz w Katarze. Jego macierzysta baza znajdowała się w Południowej Dakocie. Ellsworth Air Force Base, która jest domem dla 28. skrzydła bombowego. Po odbyciu 4-letniej służby powrócił do Chicago, ale bez munduru wytrzymał niecałe 3 lata. Postanowił wstąpić jeszcze raz. Tym razem chciał być bliżej domu. Zapisał się do Illinois National Guard.

Służbę w Afganistanie odbył już po wstąpieniu do Gwardii Narodowej. Jednostka została zmobilizowana przez US Army. Wyjechali w sierpniu 2012 roku, do Chicago wrócili w czerwcu tego roku.

Służba i szkolenie w lotnictwie wygląda inaczej niż w siłach lądowych. Dlatego misje, w których bierze udział lotnictwo mają niewiele wspólnego z typowymi działaniami bojowymi. Co innego w National Guard. Jest żandarmem, a jego misja w Afganistanie polegała na zabezpieczeniu terenów wokół amerykańskiej bazy. Najważniejsze były patrole (tzw. presence patrols). Mieli wyjątkowe szczęście, nigdy nie musieli użyć siły wobec różnych zagrożeń. Ominęły ich również często stosowane pułapki minowe/wybuchowe(tzw. IED's). Były momenty, w których tracili cierpliwość, sięgali po broń, adrenalina rosła... Starali się dużo rozmawiać, by nikt nie czuł się osamotniony. Było dużo humoru. "To ważne, gdyż człowiek musi jakoś odreagować napięcie, rozluźnić się fizycznie i psychicznie".

Błażej nadal służy w wojsku, aczkolwiek już nie w jednostkach czynnych. Jako weteranowi wojennemu należą mu się różne świadczenia, darmowe studia na uczelniach publicznych, także dodatek na życie. Oczywiście jest pewien limit i te świadczenia kiedyś się skończą.

Utrzymuje stałe kontakty z kolegami z wojska. Przyjaźń zadzierzgnięta daleko od domu, w niebezpiecznych okolicznościach, jest bardzo silna, ponieważ żołnierze w dużej mierze są zdani na siebie. Muszą na sobie polegać.

− Byłem świadkiem wielu bohaterskich wyczynów, które mialy miejsce w Iraku czy Afganistanie: ranni żołnierze odmawiali ewakuacji, gdyż chcieli pozostać wśród przyjaciół z jednostki, żolnierze, którzy własnym ciałem chronili rannych kumpli przed kolejnym ostrzałem. To trudno wytłumaczyć. Każdy żołnierz zdaje sobie sprawę, że gdy coś pójdzie nie tak, może nie wrócić. Ale to, co zrobi w tym danym momencie, może ocalić życie innego żołnierza. Osobiście poznałem w wojsku wielu fantastycznych ludzi. Te znajomości trwają do dziś. Nieraz śmiejemy się w swoim gronie, że gdyby nie wspólna służba, to byśmy się nawet nie znali − mówi Błażej.

Ta przyjaźń i poczucie dobrze spełnionego obowiązku wobec kraju ciągle nie pozwalają mu zerwać z wojskową służbą.

Elżbieta Glinka


[email protected]


 

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama