Korzystając z doświadczeń Solidarności, dysydenci na Kubie dążą do zyskania poparcia w społeczeństwie, oferując zwykłym ludziom pomoc w ich codziennych sprawach
Gdy w połowie września w mieście Santa Clara przed siedzibą lokalnych władz zebrało się na znak protestu przeciw wysokim podatkom około 200 właścicieli wózków konnych, dołączyło do nich kilkunastu dysydentów z Guillermo Farinasem na czele. Woźnice, nazywani cocheros, trudniący się przewozem ludzi i towarów, rozeszli się spokojnie. Policja zatrzymała dysydentów, choć wypuściła ich na drugi dzień. Najbardziej znany, Guillermo Farinas, psycholog i niezależny dziennikarz, jest laureatem Nagrody im. Sacharowa przyznawanej od 1988 roku przez Parlament Europejski za zasługi na rzecz walki o prawa człowieka i prawo do wolności myśli.
Był to nie tylko zwykły protest ludzi trudniących się pracą na swój rachunek i dlatego postrzeganych przez komunistyczne władze Kuby jako niezależni ekonomicznie przez co są obciążeni wysokimi podatkami. To także przykład nowej strategii, której kubańscy opozycjoniści nauczyli się, do pewnego stopnia, od Solidarności. Polski związek zawodowy, który przekształcił się w ruch społeczny, zyskiwał poparcie zwykłych ludzi, zmierzając najpierw do zmian ekonomicznych oraz socjalnych, a odsuwając żądania natury politycznej na drugi plan. Najbardziej aktywną na Kubie organizacją opozycyjną jest, powołana do życia w 2011 roku, Cuban Patriotic Union.
Jej założyciel, Jose Daniel Ferrer, stara się, by łączyła ona w sobie przesłanie polityczne z pokojowymi demonstracjami na rzecz demokracji i praw człowieka. Do tego dochodzi też działalność socjalna.
Trudno powiedzieć, jaki wpływ na społeczeństwo wywrze nowa strategia opozycji, zważywszy, że reżim braci Castro nieustannie wtrąca do więzień dysydentów, nazywając ich amerykańskimi „najemnikami”, opłacanymi przez Stany Zjednoczone w celu obalenia ustroju komunistycznego.
Nowa taktyka opozycjonistów na Kubie przybrała bardziej określony kształt, gdy w czerwcu bieżącego roku Farinas i kilku innych krytycznie nastawionych do reżimu kubańskiego działaczy – wśród nich świecki działacz katolicki, pastor baptystyczny, bloger i raper – udało się do Polski na 15-dniowe szkolenie w Instytucie Lecha Wałęsy. Podczas spotkania z Wałęsą pytali, jak to możliwe, że związek zawodowy Solidarność u szczytu swej popularności zgromadził 10 milionów członków i to w kraju rządzonym przez reżim komunistyczny. Wałęsa odpowiedział, że kubańscy dysydenci są bardzo dzielni, ale skupiają się zbytnio na żądaniach politycznych, podczas gdy powinni zainteresować się bardziej problemami natury socjalnej.
Dlatego, gdy 200 cocheros zgromadziło się przed biurem lokalnych władz w Santa Clara, by domagać się zmniejszenia podatków, Farinas i inni opozycjoniści dołączyli do nich na znak poparcia dla ich żądań.
Reklama