Według niego "stawką w tym paraliżu rządu, wymuszonym przez radykalną mniejszość z Tea Party, jest nic innego jak zasada, na której oparta jest nasza demokracja: władza większości".
Friedman uważa, że prezydent USA Barack Obama "nie powinien ulegać temu szantażowi nie tylko dlatego, iż stawką jest Obamacare (reforma systemu ochrony zdrowia), ale to, w jaki sposób w przyszłości będą wyglądać rządy w USA".
Publicysta twierdzi, że ostatnio w amerykańskiej polityce doszło do poważnych zmian, gdyż "powstał świat, w którym niewielka mniejszość w Kongresie nie tylko może powstrzymywać swoją własną partię, lecz cały rząd. A najbardziej przerażające jest to, że zachowujący się w ten sposób kongresmani są przeświadczeni, iż osobiście nie poniosą konsekwencji politycznych, a nawet, że mogą zostać za to wynagrodzeni".
"Kiedy ekstremiści czują, że są zwolnieni z działania wedle tradycyjnych reguł naszego systemu, jeśli my nie bronimy tych reguł (...), nasza demokracja narażona jest na niebezpieczeństwo" - podkreśla autor komentarza.
I zaznacza, że nie można przekonywać do swoich poglądów, "przykładając broń fiskalną do skroni państwa".
(PAP)