Katastrofalny w skutkach pożar lasów i zarośli w Kalifornii spowodowało nielegalnie rozpalone przez myśłiwego ognisko, które wymknęło się spod kontroli - poinformowali przedstawiciele federalnej Służby Leśnej. Winny nie został zatrzymany, nie podano też jego nazwiska.
Płomienie, podsycane przez wiatr, błyskawicznie rozprzestrzeniły się pochłaniając wysuszone przez długotrwały brak opadów drzewa i zarośla.
Pożar, który wybuchł 17 sierpnia i spopielił obszar ok. 27 tys. hektarów przyległych i częściowo leżących w granicach słynnego parku narodowego Yosemite, jest obecnie opanowany w 80 proc. W walce z żywiołem biorą nadal udział tysiące strażaków.
Był to czwarty pod względem wielkości pożar w historii Kalifornii, jaki wybuchł w tym stanie od roku 1932.
Żywioł zagroził zbiornikowi wody pitnej dla aglomeracji San Francisco i zmusił wadze do zamknięcia dwóch elektrowni wodnych.
Past płomieni padło 111 zabudowań, ale w najgorszym okresie zagrożonych było ponad 4 tys. Tysiące ludzi dostało polecenie ewakuacji. (PAP)
Reklama