Rodzice i nauczyciele przegrali sprawę
Sąd utrzymał w mocy zamknięcie blisko 50 szkół przez chicagowskie kuratorium oświatowe CPS. Werdykt pozbawił rodziców i pedagogów nadziei na ponowne otwarcie placówek.
Sędzia federalny John Z. Lee oddalił pozew rodziców popierany przez związek zawodowy nauczycieli CTU. Sędzia uznał, że powodowie nie udowodnili, iż w wyniku zamknięcia szkół najbardziej poszkodowani będą uczniowie afroamerykańscy i niepełnosprawni. W pisemnej opinii stwierdził, że nie ucierpi ani edukacja dzieci, ani bezpieczeństwo uczniów w drodze do szkoły. "Dzieci będą wysyłane do szkół o lepszych wynikach nauczania, jak np. Szkoła Faradaya i tylko jedno dziecko będzie szło na piechotę do nowej szkoły, a pozostałe będą jeździły autobusami szkolnymi lub innymi środkami transportu" − oświadczył sędzia.
Szefowa szkolnictwa Barbara Byrd-Bennett nie kryje radości. Według niej, werdykt potwierdza argumenty kuratorium Chicago Public Schools na rzecz zamknięcia szkół. "Każde dziecko zasługuje na edukację na najlepszym poziomie, która przygotuje je do studiów, kariery i życia" − podkreśliła Bennett.
Szefowa oświaty przypomniała niestety tylko część argumentów, jakimi posługiwało się CPS zamykając szkoły pod koniec maja. Najważniejszym powodem był deficyt budżetowy szkolnictwa na około miliard dolarów. Kuratorium przekonywało też, że w rezultacie niżu demograficznego budynki szkolne nie są należycie wykorzystane i wymagają konsolidacji. Obydwa argumenty brzmią fałszywie w obliczu faktów. W tym miesiącu CPS przedstawiło plany dotyczące nowych, czarterowych szkół − czyli prywatnych placówek za pieniądze podatnika − w dzielnicy North Lawndale, gdzie zamknięte zostały lokalne szkoły publiczne. Potrzebę nowych "czarterów" uzasadniono przepełnieniem istniejących placówek, a kwestii kosztów nie podnoszono. Na prywatyzację szkolnictwa są fundusze.
Alicja Otap