Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 2 października 2024 05:24
Reklama KD Market
Reklama

Nazywam się Czuma. Andrzej Czuma

'- Nazwisko mnie nie obciąża. Nigdy nie myślałem o jego zmianie, wręcz przeciwnie, jestem z niego dumny, kiedy myślę o historii mojej rodziny, której wszystko zawdzięczam. Ale owszem, szukałem nici pokrewieństwa z byłym ministrem sprawiedliwości, nawet go prosiłem, żeby w tym pomógł...
- Nazwisko mnie nie obciąża. Nigdy nie myślałem o jego zmianie, wręcz przeciwnie, jestem z niego dumny, kiedy myślę o historii mojej rodziny, której wszystko zawdzięczam.  Ale owszem, szukałem nici pokrewieństwa z byłym ministrem sprawiedliwości, nawet go prosiłem, żeby w tym pomógł.
fot.4NewsMedia/ Andrzej Czuma jest dumny ze swojego nazwiska, ale nie ze swojego imiennika
Andrzej Czuma z Chicago po raz pierwszy dowiedział się o tym, że ma imiennika, kiedy jeszcze mieszkał w Gdańsku. - Pod koniec lat  siedemdziesiątych do mieszkania, które wówczas wynajmowałem pewnego dnia zapukało dwóch smutnych panów w ortalionach. Na pytanie czy jestem Andrzejem Czumą  zażądało okazania dowodu. Sprawdzili datę urodzenia, orzekli, że jestem za młody i sobie poszli – opowiada  55-letni dziś imiennik byłego ministra sprawiedliwości, Andrzeja Jana Czumy. Niezwykłym zbiegiem okoliczności losy obu Czumów skrzyżowały się ponownie w Chicago. W czasach, kiedy dzisiejszy poseł Platformy Obywatelskiej pracował w polonijnym radiu, doszło do spotkania imienników. Tak zaczęła się długoletnia zażyłość.  - Poznałem osobiście pana posła w 1984 roku, kiedy przy kościele pw. Św. Jacka w Chicago zorganizował wiec w związku z zamordowaniem ks. Jerzego Popiełuszki. Od tego czasu zaczęła się nasza znajomość, bywałem w domu u Andrzeja; dzięki niemu poznałem wybitnych Polaków, w tym  wielu polityków. Andrzej uczestniczył nawet w pogrzebie mojej mamy, tu w Chicago. My z siostrą wspomagaliśmy go po śmierci jego partnerki, Joasi – wspomina młodszy imiennik posła. Po przeprowadzce Andrzeja Jana do Polski i rozpoczęciu kariery politycznej, znajomość obu Czumów urwała się. Najpierw poseł, a później minister nie miał już dla starego znajomego z Chicago czasu, nie odpowiadał na maile, ani na telefony. Gwałtownie przypomniał sobie o istnieniu chicagowskiego „sobowtóra”  w chwili, kiedy w Polsce wybuchła sprawa amerykańskich długów ministra.  – Andrzej zaczął wtedy do mnie dzwonić, pytał co słychać u mnie, u dzieci. Nigdy mnie nie prosił, żebym nie dzielił się posiadaną wiedzą, ale było to wręcz oczywiste – relacjonuje chicagowski imiennik. Czuma bis proszony wówczas o wywiady dla polskiej prasy, konsekwentnie ich odmawiał, ponieważ , jak twierdzi, nie chciał zaszkodzić. Ma jednak żal o to, że ówczesny minister w jednej z polskich gazet próbował swoimi  zobowiązaniami finansowymi zostawionymi w Wietrznym Mieście obciążyć  jego osobę.  - Sugerował, że w Chicago jest inny Czuma, czyli ja i że to są moje a nie jego długi –mówi  i dopowiada swoją część historii, o tym, jak próbował kupić mieszkanie na przedmieściach Chicago, a bank nie chciał mu udzielić pożyczki, ponieważ kredyt był obciążony długami jego imiennika .  - Skontaktowałem się wtedy z Andrzejem i poprosiłem, żeby pomógł to wyjaśnić.  Odmówił -  opowiada młodszy Czuma. Mimo, że na emigracji od 1984 roku, Andrzej Czuma bis deklaruje stałe zaangażowanie  w sprawy polskie.  Wspomina z młodości nasłuchiwanie z ojcem Wolnej Europy i późniejszą aktywność opozycyjną w  stanie wojennym : - Byłem w hali stoczni, jako jeden z pracowników Rafinerii Gdańskiej podczas prowadzenia  porozumień sierpniowych  - mówi.  W Chicago a od wielu lat pracuje jako operator precyzyjnych obrabiarek CNC i należy do jednego z największych związków zawodowych w USA,  United Auto Workers  ( Local 890). Pytany o to, czy nazwisko go obciąża w kontekście doświadczeń ze swoim starszym imiennikiem, konstatuje: - Nie mam do niego o nic żalu jako do człowieka, natomiast dużo, jako do polityka. Przechodząc do Platformy Obywatelskiej bardzo zawiódł; stracił cały swój autorytet i to nie tylko w moich oczach. Nie mogę zrozumieć, jak człowiek z taką historią opozycyjną, z internowaniem w życiorysie, teraz reprezentuje PO. To bardzo mam mu za złe. Tymczasem jak donosi Polska Agencja Prasowa, były minister sprawiedliwości żąda 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny i przeprosin w wielu mediach  od "Polityki" za serię artykułów z 2009 r. o sprawie jego długów z okresu pobytu w USA. Tygodnik chce oddalenia pozwu. Małgorzata Błaszczuk, Chicago Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama