Tym razem według zgodnej opinii ekspertów i mediów nie należy oczekiwać, że podczas 24-godzinnej wizyty, której jednym z punktów jest przemówienie pod Bramą Brandenburską, padną deklaracje o przełomowym znaczeniu. Jednak fakt, że Niemcy będą jedynym krajem w Europie, który odwiedzi po spotkaniu w Irlandii Północnej, ma zdaniem Mallory'ego "symboliczne znaczenie".
Prezydent USA cieszy się w Niemczech ciągle dużą popularnością, chociaż wielu Niemców jest zawiedzionych niezrealizowanymi obietnicami. W czerwcu 2008 roku przemówienie Obamy, wówczas jeszcze tylko kandydata na prezydenta, pod Kolumną Zwycięstwa w berlińskim Tiergarten oklaskiwało 200 tys. osób, skandując: "Yes, we can".
Niemiecka opinia publiczna, nie cierpiąca inicjatora wojny z Irakiem George'a W. Busha, uznała obiecującego pokój i sprawiedliwość Obamę za polityczną gwiazdę i nadzieję na lepszą Amerykę. "Niemcy oszaleli na punkcie Obamy" - pisze "Berliner Zeitung".
Stosunki niemiecko-amerykańskie, tkwiące za prezydentury Busha w głębokim kryzysie, oceniane są obecnie jako dobre, jednak dawny entuzjazm minął bezpowrotnie. Więzienie w Guantanamo istnieje nadal, Obama uważa sprawiedliwe wojny za legalne i stawia na coraz powszechniejsze użycie dronów - wylicza "Berliner Zeitung" niemieckie zarzuty.
Z Berlina
Jacek Lepiarz (PAP)