Żaden cmentarz w stanie Massachusetts nie chce przyjąć zwłok jednego z zamachowców z Bostonu, a władze odmawiają interwencji w tej sprawie. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zwłoki Tamerlana Carnajewa powinny być odesłane do jego rodzinnej Czeczenii. Rodzice zamachowca odmawiają jednak ich sprowadzenia do kraju.
Jeden z domniemanych zamachowców z Bostonu został zastrzelony 18 kwietnia podczas policyjnego pościgu. Jeszcze do ubiegłego tygodnia jego zwłoki leżały w kostnicy. Dopiero przed kilkoma dniami ciało Tamerlana Carnajewa odebrał jego wuj, mieszkający pod Waszyngtonem Rusłan Carni (Ruslan Tsarni). Krewnemu do tej pory nie udało się jednak znaleźć cmentarza, którego władze zgodziłyby się na pogrzebanie domniemanego terrorysty.
W mieście Cambridge, w którym Tamerlan Carnajew mieszkał 10 lat, postawiono sprawę jasno: o pochówku tam nie ma mowy. Jak napisał w komunikacie szef lokalnej administracji, pogrzeb i związane z tym zainteresowanie mediów przeszkodziłyby mieszkańcom w próbie powrotu "do normalnego życia".
"To nie leży w gestii władz stanowych czy federalnych" - oświadczył w poniedziałek gubernator stanu Massachusetts Deval Patrick, dodając, że sprawa należy do rodziny, a "przed rodziną stoją pewne możliwości". Jakie - nie wskazał.
Żona Tamerlana Carnajewa, Amerykanka Katherine Russell, poinformowała w zeszłym tygodniu, że sprawę pochówku męża przekazała jego czeczeńskiej rodzinie. Rodzice domniemanego terrorysty nie planują jednak sprowadzenia jego zwłok do rodzinnego kraju.
Coraz głośniej dają słyszeć się głosy, że Carnajew nie powinien być pochowany na amerykańskiej ziemi. W internecie pojawiły się nawet inicjatywy zbiórki funduszy na odesłanie jego ciała do Czeczeni. Tamerlan Carnajew w przeciwieństwie do swego domniemanego wspólnika i młodszego brata Dżochara, nie był obywatelem USA.
Zamach w Bostonie, w którym zginęły trzy osoby, a ponad 200 zostało rannych, przeprowadzili 15 kwietnia dwaj bracia, Tamerlan i Dżochar Carnajewowie. Starszy z nich, Tamerlan, został zabity przez policję, a 19-letni Dżochar został ciężko ranny i przebywa w szpitalu.
km (PAP)
Reklama